Dopingomania dopadła Mo Faraha

Mo Farah wygrał po dwa finały długodystansowe na mistrzostwach świata i igrzyskach olimpijskich, stał się największą po Usainie Bolcie gwiazdą lekkoatletyki, a dla internetu podejrzanym o doping

Jego trener Alberto Salazar, trzykrotny zwycięzca maratonu nowojorskiego, jest oburzony i gwałtownie zaprzecza. - Doping? Za nic w świecie - mówi założyciel eksperymentalnego ośrodka Nike Oregon Project (NOP) w Portland, gdzie sportowcy m.in. mieszkają w domu, w którym imitowane są warunki wysokogórskie.

Nie ma żadnych dowodów ani poszlak na doping Mo Faraha.

Jedynym śladem, na jaki mogą się oskarżyciele powoływać, jest współpraca jego przyjaciela - również uczestnika programu NOP Galena Ruppa - srebrnego medalisty olimpijskiego w Londynie na 10 000 m - z pewnym lekarzem, który przepisuje sportowcom tyroksynę, lek na niedoczynność tarczycy. Medykament ten połykany garściami przed zawodami może drastycznie obniżyć wagę zawodnika (podobno ma też wpływ na wzrost hormonów anabolicznych), a wiadomo - lżejszy biegacz w formie znajdzie się na mecie szybciej niż cięższy biegacz w formie.

Tyroksyny nie ma na liście środków zakazanych. Aby ją brać, nie trzeba mieć tzw. wyłączenia medycznego, jak w przypadku leków na astmę przed kilkoma laty. Nie ma żadnych informacji, aby Mo używał tyroksyny. Salazar twierdzi, że biegacz korzysta z odżywek brytyjskiej federacji. Specjalistyczna firma (Informed-Sport) sprawdza, czy nie ma w nich zabronionych związków.

Ale takie wyjaśnienia nie wystarczą w dobie dopingomanii wywołanej aferami w kolarstwie i lekkoatletyce. Afery te - w najgłośniejszych przypadkach doping udowodniono nie za pomocą testów, lecz zeznań i ofensywy służb państwowych USA, Francji, Hiszpanii, Włoch - utwierdziły fanów w przekonaniu, że doping jest powszechny. Wystarczy, że zawodnik wygrywa w stylu, który kibice uważają za niezwykły, i z bohatera staje się co najmniej podejrzanym.

Na igrzyskach w Londynie głośno było o pływaczce z Chin Ye Shiwen, która w finale wyścigu na 400 m stylem zmiennym na ostatniej prostej osiągnęła wynik lepszy od złotego medalisty w tej konkurencji Ryana Lochte - o blisko 0,2 s. I pobiła rekord świata. Jej wyczyn komentowali Lochte i Michael Phelps, istną burzę wywołał szef międzynarodowego stowarzyszenia trenerów John Leonard, który stwierdził, że wynik jest podejrzany, a skok w osiągnięciach - niebywały. Sytuacja przypominała mu lata 90., kiedy chińscy pływacy stosowali doping masowo, same pływaczki zaś śmigają jak te z NRD w latach 70. i 80.

Lochte na całym dystansie był lepszy od Ye Shiwen o ponad 23 s. Ye poprawiła się o 5 s w stosunku do wyniku sprzed dwóch lat, co jest osiągnięciem wspaniałym, ale nie oszałamiającym. Gdyby się wyzłośliwiać nad Amerykanami, to poprzednia rekordzistka świata - Stephanie Rice - bijąc rekord, poprawiła się o 6 s. A w 1988 r. 17-letnia Janet Evans pobiła wszystkie enerdowskie konkurentki i zdobyła trzy złote medale. Polacy? Otylia Jędrzejczak od marca 2000 do sierpnia 2002 roku, kiedy pobiła swój pierwszy rekord świata, poprawiła się o 7 s. Pod koniec tego okresu miała 19 lat.

Pisałem w Sport.pl o zakonie trenerów i fizjologów walczącym z dopingiem na swój sposób. Zakon ów wynalazł sposób, jak ocenić, czy kolarz jest na koksie, na podstawie pomiarów mocy, z jaką kręci na wspinaczkach. Na Tour de France zbadano Chrisa Froome'a - jego moc była olbrzymia, zaliczono ją do podejrzanych, ale czasy na sprawdzanych odcinkach górskich były daleko gorsze od wyników rekordzistów i zbliżone do kolarzy z lat 60.

Mo Farah rzeczywiście wygrał cztery najważniejsze finałowe biegi ostatnich dwóch lat, ale do rekordu świata na 10 000 m brakuje mu ponad 28 s, jest dopiero 15. na liście wszech czasów. Do rekordu na 5000 m brakuje mu ponad 16 s, szybciej na tym dystansie biegano aż 63 razy. Najbardziej wartościowy wynik uzyskał na nietypowym dla siebie dystansie 1500 m, ale nawet wtedy - w tym roku na mityngu w Monako - przegrał z Asbelem Kipropem. Jest na liście wszech czasów szósty, szybciej lub równie szybko biegano 30 razy.

Nie twierdzę, że nowoczesny sport jest czysty. Byłoby to szaleństwem, zwłaszcza gdy przed mistrzostwami świata na dopingu wpadają wybitna sprinterka, były rekordzista świata w sprincie, najszybszy w tym roku sprinter i 31 tureckich sportowców. Ale czasem warto przez moment zastanowić się nad faktami.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.