Moskwa 2013. Sudoł był bliski zakończenia kariery. "Obrzydzono mi chód"

Grzegorz Sudoł zajął szóste miejsce w mistrzostwach świata w chodzie na 50 km, choć mało brakowało, by w Moskwie nie wystartował. Dział szkolenia chciał go wystawić na krótszym dystansie. - W takim przypadku wycofałbym się z reprezentacji i zakończyłbym karierę - mówił Polak na mecie.

Sudoł to najlepszy polski chodziarz od czasu, gdy karierę skończył Robert Korzeniowski. Specjalizuje się w dystansie 50 km, na którym zdobył srebro mistrzostw Europy w Barcelonie w 2010 r. i był czwarty na mistrzostwach świata w Berlinie rok wcześniej. Na igrzyskach w Londynie wystartował na 20 km, gdyż z powodu kontuzji nie zdołał wywalczyć minimum na swoim koronnym dystansie. Zajął 24. miejsce i stracił stypendium.

Zamieszanie z kwalifikacjami do kadry

34-letni zawodnik klubu AZS AWF Kraków nie zrezygnował i przygotowywał się za własne pieniądze. Walczył o jedno z dwóch wolnych miejsc na MŚ, gdyż trzecie było zarezerwowane dla Łukasza Nowaka, dziewiątego zawodnika igrzysk. Minima można było uzyskiwać podczas jednej z dwóch imprez: marcowych mistrzostw Polski lub majowego Pucharu Europy w Dudnicy na Słowacji.

Zgodnie z punktem 2. kwalifikacji "zawodnik, który ukończył zawody podczas MP na 50 km, nie ma prawa startu w Pucharze Europy", dlatego Sudoł i jego klubowy kolega Rafał Sikora zeszli z trasy po 40 km. W maju w Dudnicy uzyskali najlepsze w kraju rezultaty, lepsze od minimum na MŚ. Dział szkolenia nie nominował ich jednak do ekipy przygotowującej się do startu w Moskwie.

W PZLA tłumaczą, że zawodnicy złamali regulamin kwalifikacji. Dlaczego? Bo nie ukończyli mistrzostw Polski. Jeśli chcieli zejść z trasy, to musieli to zrobić przed 35. km. Jeśli już przekroczyli ten dystans, to powinni dojść do mety. W innym wypadku automatycznie tracili możliwość wyjazdu do Moskwy. Proste? Kłopot w tym, że w żadnym dokumencie PZLA nie było na ten temat ani słowa.

- Całe środowisko o tym wiedziało. Przyznaję, że na naszej stronie nie zamieściliśmy tej informacji. Nasz błąd, ale każdy trener został wcześniej poinformowany. Tylko Rafał Sikora i Grzegorz Sudoł stwierdzili, że to nieprawda. Obaj co prawda podczas Pucharu Europy uzyskali lepsze wyniki od pozostałych, ale musieliśmy być konsekwentni - mówił w rozmowie z Kraków.Sport.pl Bohdan Bułakowski, trener koordynator chodu w PZLA. - Powiem szczerze, że obrzydzono mi chód sportowy w ostatnich czterech miesiącach, od startu w marcu - mówił w Moskwie Sudoł.

Ratunek od zarządu PZLA

W rezultacie Rafał Sikora został skreślony ze składu kadry i odsunięty od udziału w zgrupowaniach. Sudoła uratowało to, że miał też minimum na 20 km. - Po starcie, w którym zrobiłem rekord życiowy na 20 km, podszedł do mnie pan Zbigniew Rolbiecki odpowiedzialny za wytrzymałość, poklepał mnie po plecach i powiedział: "I tak nie pojedziesz na mistrzostwa świata na 50 km, i nawet pan prezes ani pani minister ci nie pomoże" - wspominał w Moskwie Sudoł.

Polak chciał się przygotowywać ze swoim trenerem Ilją Markowem, byłym mistrzem świata, jednak ten nie był akceptowany przez dział szkolenia. - Zrezygnował, bo nie chciał patrzeć no to, co się dzieje, miał wszystkiego dość - stwierdził Sudoł, który ostatecznie trenował z Wacławem Mirkiem. To nie koniec problemów. By pojechać na zgrupowanie górskie, musiał sfinansować je sobie sam, gdyż kadra przebywała wówczas w Spale. W każdym wpisie na Facebooku Sudoł dziękuje swoim sponsorom - firmie Action SA i hotelowi Galicja w Ulanowie.

Przełom nastąpił 9 lipca. W komunikacie zarządu PZLA z tego dnia czytamy: "Rozpatrzono pismo trenera Krzysztofa Kisiela w sprawie wskaźników na MŚ w Moskwie. Piotr Bora przedstawił historię wydarzeń i korespondencję zainteresowanych stron. Skład reprezentacji na 20 km i 50 km zostanie zatwierdzony przez Zarząd po MP w Toruniu na podstawie zatwierdzonych wcześniej zasad kwalifikacji". Na miesiąc przed mistrzostwami Sudoł dowiedział się, że może wystartować w MŚ na swoim koronnym dystansie.

- Dziękuję zarządowi Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, który zmienił skład zaproponowany przez dział szkolenia i mogłem wystartować na 50 km. Myślę, że udowodniłem, że mieli rację, i próba wysyłania mnie na 20 km była nieporozumieniem - mówił Polak po zajęciu szóstego miejsca. - Cieszę się, że się psychicznie zebrałem, to miejsce jest ukoronowaniem mojej pracy. Gdybym nie wystartował tutaj na 50 km, wycofałbym się z reprezentacji i zakończyłbym karierę - dodał.

Co dalej?

Sudoł mimo skończonych 35 lat nie myśli o zakończeniu kariery. - Robert Korzeniowski w wieku 37 lat zdobywał mistrzostwo olimpijskie, więc jestem w dobrym wieku. Mam nadzieję, że za rok obronię medal mistrzostw Europy, będę miał stypendium, co na pewno bardzo mi pomoże. Jeśli będzie cień szansy, to rzucę wszystko, żeby powalczyć o ten wymarzony medal olimpijski - zapowiedział.

Zaapelował też o zmiany w środowisku chodziarzy. - W chodzie sportowym jest na pewno duża siła, zwłaszcza jak się jeszcze bardziej zjednoczymy. Nie potrzebujemy kolejnych trenerów koordynatorów, kolejnych osób, które zmieniają różne decyzje. Zasady powinny być jasne i przejrzyste już do igrzysk olimpijskich, a nie, że co chwila są inne. Zabrano mi minimum z ubiegłego roku, bo jeden pan powiedział, że musi coś zmienić w chodzie, bo objął stanowisko - mówił w Moskwie.

Nie ma jednak zamiaru startować na siłę. - Nie będę odcinał kuponów, mam co robić. Pracuję na uczelni, mam nadzieję, że na początku roku obronię doktorat. Muszę z czegoś żyć, bo mam rodzinę. To także dzięki wsparciu żony i córki udało mi się przejść to wszystko - zakończył.

Kontakt do autora: tadeusz.kadziela (at) agora.pl

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.