Dużą liczbę tureckich wpadek można było przewidzieć już wcześniej, bo IAAF przeprowadził szereg testów dopingowych podczas Igrzysk Śródziemnomorskich rozgrywanych w czerwcu w tureckim mieście Mersin. Apak wpadł po badaniach wykonanych w tym samym miesiącu podczas drużynowych mistrzostw Europy w Gateshead. Jest jednym z trzech sportowców z ukaranej grupy, którzy reprezentowali Turcję podczas zeszłorocznych igrzysk w Londynie.
Dziewięć lat temu w Atenach był niespodziewanie trzeci w konkursie rzutu młotem. Czeka na niego srebrny medal, bo niedawno w próbkach pobranych wtedy od drugiego w konkursie Białorusina Iwana Tichona wykryto doping. Do tej pory MKOl nie podjął jednak oficjalnie decyzji
- Turecka agencja andydopingowa przeprowadziła testy w ramach własnych programów, ale też w porozumieniu z IAAF i WADA - tłumaczy Ugur Erderner, szef Tureckiego Komitetu Olimpijskiego i członek rady wykonawczej WADA. - W Turcji mamy zero tolerancji dla dopingu. Chcemy być czyści, chcemy, by tacy byli nasi młodzi sportowcy, reprezentujący nas za granicą - dodał.
W liście 31 nazwisk opublikowanych na stronie komitetu, nie określono, za jakie przewinienie zostali ukarani. Ale to już kolejna afera dopingowa w tureckim sporcie. Kilka dni temu zdyskwalifikowano dziewięcioro innych lekkoatletów, u których wykryto m.in. stanozolol. Do dymisji podał się wieloletni szef TAF Mehmet Terzi.
Afera ma wpływ również na inne dyscypliny. W poniedziałek FIFA poinformowała, że w tureckim futbolu nie stwierdzono dopingu. W zeszłym roku piłkarzy przebadano blisko 600 razy i u żadnego z nich nie stwierdzono niedozwolonego wspomagania.
Więcej w wywiadzie Małysza dla Sport.pl - czytaj tutaj ?