Redaktor to dopiero jest kibic! Poznaj nas na profilu Facebook/Sportpl ?
Tomasz Majewski: No goi się, goi, ale ja bym chciał, żeby się goiło szybciej. Niestety, ciało ma swoje prawa, muszę być cierpliwy, spokojnie się rehabilitować, a potem powoli wchodzić w trening.
- Raczej nic nie wyjdzie i z Goeteborgiem, i w ogóle z halą. Najbliższy sezon halowy jest króciusieńki, to zaledwie miesiąc startów, dlatego mogę już powiedzieć, że na 95 proc. nie będę startował. Trudno, specjalnie się na halę nie nastawiałem, lepiej odpuścić i solidnie przygotować się do sezonu letniego. Zwłaszcza że już raz byłem mistrzem Europy w hali [w 2009 roku Majewski wygrał konkurs w Turynie - przyp. red.], więc nie mam ciśnienia na ten tytuł.
- I dla mnie, i dla wszystkich naszych lekkoatletów. Wtedy bardzo mocno zaczniemy trenować już w październiku. Mistrzostwa świata będą najważniejszą imprezą całego sezonu, dla nas tym ważniejszą, że odbędą się w Polsce i wszyscy będziemy chcieli się jak najlepiej pokazać w Trójmieście. Ale powoli, to się wydarzy dopiero w marcu 2014 roku.
- Tak, to jest powiązane, widać nawet po londyńskich igrzyskach, że kiedy się celuje w zwycięstwo, trzeba pchać w okolicach 22 metrów. Na mistrzostwach świata w Moskwie ich przekroczenie byłoby bardzo wskazane, bo taka odległość powinna gwarantować walkę o tytuł.
- Roboty jest dużo, ale czasu - na szczęście - jeszcze też. Zachowuję spokój, wierzę, że zdążę i wszystkie siły skieruję na ten start. Czuję, że będzie dobrze.
- Wybieram się tam z nadzieją na naprawdę dobrą zabawę.
- Mam nadzieję, że wytrzyma ciężar tej najwyższej nagrody (śmiech). Wierzę, że po gali pójdę na bal w wyjątkowo dobrym humorze.