Polak w światowej elicie maratonu

W dziesiątym maratonie w karierze Henryk Szost ustanowił rekord Polski 2:07.39. W Japonii pobiegł o prawie dwie minuty szybciej niż jego były trener Grzegorz Gajdus. ?To będzie najszybszy rok w moim życiu. Chcę zapisać kartę w historii maratonu? - napisał na Facebooku przed startem do sezonu.

W Lake Biwa zwyciężył debiutant w maratonie, 24-letni Kenijczyk Samuel Ndungu (2:07.04). Trzeci był Marokańczyk Abdellah Taghrafet - 2:08.37.

Do 30 km na czele stawki była piątka zawodników, wtedy oderwał się Ndungu. Na 40 km Szost tracił 23 sekund do lidera, a Marokańczyka wyprzedzał o 31 sekund.

Polacy już wcześniej dobrze biegali w Japonii. W 1993 roku drugi był Wiesław Perszke (2:11.15), a piąty - Jan Huruk (2:11.57). W 1999 roku Gajdus przybiegł na trzeciej pozycji (2:11.37).

Szost zapewnił sobie udział w igrzyskach olimpijskich w Londynie już w październiku. We Frankfurcie nad Menem miał 2:09.39 (minimum olimpijskie PZLA wynosi 2:10.30).

30-letni biegacz urodził się w Muszynie w Beskidzie Sądeckim i wciąż jest związany z górami i naturą. Na polanę koło jego domu podchodzą sarny. Szost jako nastolatek robił wielogodzinne wyprawy w góry, zabierał ze sobą tylko kiełbasę, zapałki, nóż i chleb. Chodził jako naganiacz podczas polowań, pracował jako drwal, co - jak twierdzi - wzmocniło jego mięśnie. Wciąż przed najważniejszymi startami przez ostatnie dwa-trzy tygodnie trenuje w Muszynie. - To jak darmowa komora tlenowa - mówi długodystansowiec. - Jestem myśliwym, nie przestraszyłem się zielonych jak prezydent Komorowski. Łowiectwo to moja pasja. Obcowanie z lasem, z naturą, przebywanie w górach to dla mnie lepszy odpoczynek niż leżenie przed telewizorem.

Szwecow ma sposób

Do wiosny 2011 r. Szost trenował pod okiem Grzegorza Gajdusa, poprzedniego rekordzisty Polski. Ale mniej więcej wtedy zaczęły się niesnaski. O okolicznościach rozstania opowiadał Wojciechowi Staszewskiemu w rozmowie dla miesięcznika "Bieganie". - Odszedłem, bo współpraca nam się nie układała, trening na granicy możliwości, a efekty coraz gorsze - mówił. Obwiniał trenera o kontuzję łąkotki podczas treningu wymyślonego przez Gajdusa.

Gajdus uważał z kolei, że Szost nie przykładał się do pracy. Doszły kłótnie o pieniądze, Gajdus - na etacie w wojsku - chciał dostawać 10 proc. nagród, które Szost zdobywał w biegach. Te sprawy są różnie rozwiązywane przez zawodników, 10 procent od honorarium nie odbiega od praktyk innych lekkoatletów.

Kontuzja męczyła go jeszcze ponad rok. Podczas mistrzostw Europy w Barcelonie w 2010 r. zszedł z trasy. PZLA wykluczył go z kadry. Przez rok Szost płacił za obozy i suplementy. Żeby przygotować się do tego sezonu, wziął kredyt.

Ponad pół roku temu znalazł nowego trenera - Rosjanina Leonida Szwecowa. To postać kontrowersyjna, oskarżano go o związki z dopingiem, ale nigdy nie został przyłapany ani ukarany.

- Nie interesuje mnie przeszłość trenera, tylko wyniki jego zawodników. Kilku Rosjan, Ukraińców potrafił doprowadzić do 2:07 - mówił Szost "Bieganiu". - Szwecow trenuje mnie od czerwca 2011 r., a spotkałem się z nim tylko raz. Na początek poleciałem do Saratowa, nad Wołgę, bo ciężko jest trenować z człowiekiem, którego się nigdy nie widziało. On ma rodzinę, czwórkę dzieci, nie jeździ z zawodnikami po świecie, a ma kilku lepszych ode mnie.

Szwecow pokazał Szostowi swoją szkołę treningu. Np. na siłę biegową nie tylko skip i wieloskok, jak w Polsce, ale ćwiczenia stopy, podskoki. Przeprowadził z nim kilka treningów, tak mocnych, że jednego Szost nie ukończył - 15 km w tempie startowym do maratonu, i to w upale, po trudnej trasie. - Teraz kontaktujemy się mailowo. I to się sprawdza. Raz na jakiś czas dzwonimy do siebie. Dwa razy w tygodniu dostaję szczegółowo rozpisane plany i dwa razy w tygodniu wysyłam mu raporty. Piszę, jakie mam samopoczucie, na jakich szybkościach biegałem, jaka była pogoda, jaki typ trasy. I on reaguje na bieżąco - jeśli czuję się słabo, wybiera delikatniejszy trening, jeśli jestem mocny - stosuje bardziej wymagającą wersję. Wolę, gdy trener nie stoi obok jak kat. Sam siebie pilnuję - mówi Polak.

Szost biega około 200 km, bo "nie lubi się męczyć". - Maksimum to 250 km tygodniowo. Ale wolę obciążenia w granicach 180-190 km. Czuję się wtedy dobrze i nie jestem zamęczony kilometrami. Dawniej biegałem więcej - mówi.

Na jesieni w maratonie we Frankfurcie osiągnął 2:09.39. Był to wynik zaledwie o 16 sekund gorszy od rekordu Polski. - Wystartowało wielu Kenijczyków, trudno było przebić się przez tę masę. Więc nawet 12. miejsce było sukcesem. I kibice, i jurorzy to docenili - mówił Szost w magazynie Polsatu "Atleci". Europejska federacja wybrała go na najlepszego lekkoatletę miesiąca.

- Lonia pilnuje, bym odpoczywał. Przed Frankfurtem miałem siedem tygodni pracy treningowej, a potem trzy tygodnie luzu. Stając na starcie, nie byłem zmęczony. To było coś nowego - mówi Szost.

Wynik przebił wysokie minimum wyznaczone przez PZLA na olimpiadę w Londynie. Wrócił do kadry i mógł spokojnie trenować. Jeśli wystartuje w Londynie, będzie to jego drugi olimpijski maraton - po Pekinie (34. miejsce).

Po niedzielnym maratonie w Japonii na światowych listach jest przed nim tylko kilkunastu Kenijczyków i Etiopczyków. - Są bardzo serdeczni i bardzo biedni, i mają bardzo duże parcie na sukces. To nie ich wina, że chcą biegać i wygrywać. Gdybym lepiej biegał, to ja bym z nimi wygrywał - opowiadał w rozmowie z "Bieganiem".

W Europie szybciej pobiegł w tym roku tylko Francuz Patrick Tambwé, który w styczniu, w idealnych warunkach pokonał maraton nad Jeziorem Tyberiadzkim w Izraelu o 9 sekund szybciej niż Polak w niedzielę.

- Żeby uzyskać dobry wynik, trzeba wystartować w szybkim maratonie, w którym organizator zapewnia pacemakerów [czyli wynajętych biegaczy, którzy dyktują tempo przez część dystansu] na wysokim poziomie. Ubiegłoroczny Maraton Warszawski był szybki (rekord trasy - 2:08.17). Jeśli to się utrzyma, będzie na niego przyjeżdżać coraz więcej zawodników. Ale ciężko znaleźć u nas pacemakerów, Polaków czy słabszych Kenijczyków, którzy biegają na światowym poziomie. Dlatego jeździmy za granicę - mówi Szost. - We Frankfurcie miałem zająca do 25. kilometra. Przyznam, że momentami musiałem go poganiać.

Szost musi rzucić kiełbasę

Maratończyk Szost zaczynał późno i nietypowo. - Jak miałem 17 lat, rozpocząłem od biegów na nartach. Byłem już jednak za stary, nie mogłem złapać techniki. Ale wszedłem w rytm treningów, chciałem coś robić i... po prostu zacząłem biegać. Pochodzę z Muszyny, dlatego na pierwszy ogień poszły biegi górskie. Potem były biegi uliczne, a z ulicy wskoczyłem na bieżnię - odwrotnie niż inni. Teraz przede wszystkim są to starty uliczne.

Polak wciąż ma olbrzymie rezerwy. - Teraz ważę w granicach 70 kg - bo ostatnio schudłem. Przy 185 cm to jednak nadal za dużo. Dla Afrykanów przy moim wzroście 62 kg byłyby niedopuszczalne. Pamiętam, jak w Kenii zobaczyłem biegacza w polarach. Pytam go: "Po co?". A on do mnie: "Wagę zbijam. Muszę zejść z 65 kg do 55 kg". Mięśnie doładowane glikogenem i nic więcej - oto ich zasada - mówi zawodnik zespołu sił powietrznych WKS Grunwald Poznań. Stacjonuje w lotniczej bazie na Krzesinach.

- Każdy ma w wojsku zadanie, jeden gra w orkiestrze, inny sprząta płytę lotniska, a ja biegam. Plan treningów układam tak, by nie kolidowały ze startami w wojskowych zawodach. U nas jest dużo świetnych zawodników - zapaśnicy, triatloniści. Jak skończę z bieganiem, zostanę w wojsku. Mam stopień starszego szeregowca. Sportowcom nie jest łatwo awansować, ale mam nadzieję, że kiedyś za zasługi dostanę beleczkę na kaprala - mówi rekordzista Polski.

Rekord świata

2:03.38 Patrick Makau Musyoki, Kenia - Berlin, 25.09.2011

Najlepsi w tym roku

2:04.23 Ayele Abshero (Etiopia), Dubaj

2:04.50 Dino Sefir (Etiopia), Dubaj

2:04.54 Markos Geneti (Etiopia), Dubaj

2:04.56 Jonathan Kiplimo Maiyo (Kenia), Dubaj

2:05.10 Tadese Tola (Etiopia), Dubaj

2:05.41 Dadi YamiEtiopia (Etiopia), Dubaj

2:05.42 Abdullah Dawit (Etiopia), Dubaj

2:05.42 Deressa Chimsa (Etiopia), Dubaj

2:06.17 Mitku Seboka (Etiopia), Dubaj

2:06.29 Yemane Tsegay (Etiopia), Dubaj

2:06.51 Tariku Jufar (Etiopia), Houston

2:07.04 Samuel Ndungu Wanjiku (Kenia), Oita

2:07.28 Eshetu Wendimu (Etiopia), Dubaj

2:07.30 Patrick Tambwé (Francja), Tiberias

2:07.32 Francis Kibiwott Larabal (Kenia), Tiberias

2:07.35 Teferi Kebede (Etiopia), Tiberias

2:07.37 Peter Kamais Lotagor (Kenia), Xiamen

2:07.37 Michael Kipkorir Kipyego (Kenia), Tokio

2:07.39 Henryk Szost (Polska), Oita

Więcej o:
Copyright © Agora SA