Kamila Lićwinko mistrzynią świata! 'Poprosiłam sędziego o uznanie ex-aequo'

Zawodniczka z Białegostoku Kamila Lićwinko zdobyła pierwszy medal dla Polski podczas halowych mistrzostw świata w lekkoatletyce rozgrywanych w Sopocie. Polka zajęła wraz z Rosjanką Marią Kucziną pierwsze miejsce w finale skoku wzwyż i sama poprosiła sędziów, by nie organizowali dogrywki.

Obserwuj autora na Twitterze - @ka_suchecki

Brązowy medal takim samym rezultatem wywalczyła Hiszpanka Ruth Beitia, a czwarte miejsce zajęła Justyna Kasprzycka - 1,97.

Konkurs był bardzo zacięty. Do wysokości 1,94 obie Polki były bezbłędne. Na 1,97 Kasprzycka skoczyła w pierwszej próbie i pobiła swój rekord życiowy w hali. Objęła prowadzenie razem z Beitą. Gdy w drugiej próbie poprawiały się Lićwinko i Kuczina, a pozostałe zawodniczki odpadły, wiadomo było, że co najmniej jedna z Polek będzie mieć medal.

Na wysokości dwóch metrów wszystko się odwróciło. Teraz to prowadząca na tegorocznych listach światowych z wynikiem 2,01 Kuczina skoczyła w pierwszej próbie i wyszła na prowadzenie. Po chwili dołączyła do niej Lićwinko, wyrównując swój rekord Polski. Po drugim podejściu dołączyła do nich Beita, która zapewniła sobie co najmniej brąz, gdyż Kasprzycka nie dała rady pokonać dwóch metrów. - Za bardzo chciałam - tłumaczyła potem w rozmowie z TVP Sport.

Dwóch metrów nie skoczyła żadna z trzech zawodniczek i zaczęło się zamieszanie, gdyż Kuczina i Lićwinko miały tylko po jednej zrzutce, w dodatku na tej samej wysokości. Według regulaminu powinna rozpocząć się dogrywka, jednak Lićwinko wyszła z inicjatywą, aby wraz z Rosjanką razem zostały mistrzyniami świata. Sędzia główny zgodził się z Polką, Kuczina nie miała nic przeciwko i Lićwinko zdobyła trzeci medal dla Polski w historii halowych mistrzostw świata.

Lićwinko: To ja poprosiłam, żeby nie było dogrywki

- Nie było dogrywki. Rozmawiałam z Kucziną i ustaliłyśmy, że razem będziemy stały na najwyższym stopniu podium. Nie byłam pewna, czy jest to zgodne z zasadami IAAF, ale okazało się, że jest taka szansa. Sędzia główny powiedział, że jest to możliwe i obie otrzymałyśmy złoto - mówi Lićwinko. - To ja zapytałam Rosjankę, ona przyznała, że nie chce już skakać. Sama też nie miałam już sił. Byłam mocno wycieńczona, dodatkowo podkręciłam w pierwszym skoku nogę, więc nie było już sensu ryzykować. Gdyby jednak Rosjanka zdecydowała się wystąpić, oczywiście też "podjęłabym rękawicę." Teraz mogę cieszyć się z mistrzostwa. W najśmielszych snach nie marzyłam o złotym medalu. Tak długo czekałam na pierwszy krążek na mistrzostwach, a tu zdobyłam od razu złoto - cieszyła się.

Początkowe skoki Lićwinko nie wyglądały najlepiej. Zawodniczka miała problemy z ułożeniem rozbiegu, jednak ostatecznie udało się ustabilizować formę.

- Dziś skakało mi się zdecydowanie lepiej niż wczoraj. Były to dobre próby. Na szczęście po zrzutce na 197 cm udało mi się opanować emocje. To był dobry konkurs, mimo że miałam trochę problemów z rozbiegiem, bo musiałam go na bieżąco oddalać i podkręciłam lekko nogę. Musiałam wezwać lekarza, aby schodził mi kostkę. Po raz kolejny zaliczyłam jednak dwa metry, więc moja forma jest ustabilizowana. Jestem na pewnym poziomie i myślę, że łatwiej będzie mi wejść w sezon letni - zapowiada Lićwinko.

Ceremonia wręczenia medali odbędzie się w niedzielę o godz. 15.33.

Największy sukces w karierze

Złoto w Sopocie to największy sukces w karierze 28-letniej Polki, występującej do tego sezonu pod panieńskim nazwiskiem Stepaniuk. W Sopocie startowała jako jedna z faworytek konkursu po tym, jak dwukrotnie w tym sezonie pokonała poprzeczkę zawieszoną na wysokości dwóch metrów. Wyżej skoczyła tylko Kuczina.

Już przed rokiem Lićwinko, trenowana przez męża, skakała wysoko, ale w mistrzostwach świata w Moskwie zajęła siódme miejsce. Szósta była wówczas Kasprzycka. Teraz zawodniczka z Białegostoku świętuje pierwszy medal dużej seniorskiej imprezy w karierze.

Jak oceniasz występ Lićwinko? Podyskutuj na Facebooku Trojmiasto.Sport.pl! ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.