Po 30 minutach było 63:63 i można było mieć nadzieję, że debiutująca w Lidze Mistrzów Legia powalczy o wygraną. W ostatniej części Galatasaray - trzeci zespół ostatniego sezonu w silnej lidze tureckiej, który w Lidze Mistrzów był w najlepszej szesnastce - nie pozwolił jednak warszawianom na sprawienie niespodzianki w Stambule. Gospodarze momentami grali w obronie tak, że legioniści byli bezradni. Wypchnięci spod kosza warszawianie próbowali rozpaczliwych rzutów z dystansu, ale w czwartej kwarcie mieli 0/10 za trzy. Przegrali ją 8:23.
Finał spotkania był kiepski i zepsuł dobre wrażenie, które Legia pozostawiła po sobie na początku. Świetnie zaczęli Grzegorz Kulka i Ray McCallum. W pierwszej połowie obaj trafili po trzy z czterech rzutów za trzy, dobrze współpracowali w kontrze i w ataku pozycyjnym, wywiązywali się ze swoich ról - Kulka zbierał piłki pod koszem, McCallum dobrze rozgrywał. Pierwszy miał do przerwy aż 15 punktów i sześć zbiórek, drugi do 11 punktów dodał cztery asysty.
I to w dużej mierze dzięki nim Legia prowadziła - w drugiej kwarcie warszawianie mieli zryw 11:0 i przez moment wygrywali nawet 34:24 po tym, jak właśnie McCallum asystował przy kolejnej trójce Kulki. Galatasaray szybko zmniejszyło straty, ale ostatnie minuty pierwszej połowy znów były udane dla Legii - dwójkę liderów dobrą grą pod oboma koszami wsparł Dariusz Wyka i po 20 minutach legioniści prowadzili 46:39.
Po przerwie Galatasaray zaczęło grać dużo agresywniej w obronie i choć Legia potrafiła odpowiedzieć trójkami McCalluma oraz Janisa Berzinsa, co pozwalało utrzymywać siedmiopunktowe prowadzenie, to w końcu rywale zerwali się do pogoni. Grą gospodarzy świetnie kierował Dee Bost, który w 2016 roku został MVP finału polskiej ligi wygrywając mistrzostwo z klubem z Zielonej Góry. Po jego punktach i asystach Galatasaray prowadziło 59:55 w połowie trzeciej kwarty.
Wówczas Legię utrzymał blisko rywala Berzins, który trafił dwie trójki. W ostatniej sekundzie tej części Łotysz trafił raz jeszcze, choć tym razem minimalnie nastąpił na linię trójek. Rzut za dwa dał jednak remis 63:63, a Berzins w samej trzeciej kwarcie zdobył aż 13 punktów.
Ale w czwartej kwarcie Legia już pękła. Grający w ósemkę warszawianie nie utrzymali intensywności gry w obronie, a przeciwko defensywie Galatasaray grało im się coraz trudniej. Wymowna była szczególnie akcja z początku tej części, gdy naciskani na całym boisku McCallum i Kulka nie zdążyli przeprowadzić piłki przez połowę i popełnili błąd ośmiu sekund.
Legia słabła fizycznie, trener Wojciech Kamiński korzystał z zaledwie ośmiu graczy, bo kontuzjowany jest pierwszopiątkowy skrzydłowy Travis Leslie. Aż trzech legionistów zagrało grubo ponad 30 minut, podczas gdy Galatasaray grało szerszą rotacją i dzięki temu mogło utrzymywać wysoką intensywność, a wręcz podkręcać tempo w obronie i w ataku. - Mówiliśmy o tym, że będą grali agresywnie, fizycznie, ale sobie z tą presją nie poradziliśmy. Było za dużo strat, kilka niecelnych rzutów z czystych pozycji, oddaliśmy też rywalom aż 22 punkty z kontry. To musiało się skończyć tak, jak się skończyło - komentował Wojciech Kamiński.
Ostatecznie drużyna ze Stambułu wygrała 86:71 - 22 punkty dla zwycięzców rzucił Angelo Caloiaro, 15 i 11 asyst dodał Bost. Dla Legii 21 punktów rzucił Berzins, 17 dodał McCallum. Kulka zatrzymał się na 15 punktach z pierwszej połowy, a po raz kolejny kompletnie rozczarował Geoffrey Groselle - amerykański środkowy miał po cztery punkty, zbiórki i straty.
Po dwóch kolejkach w grupie C Legia ma bilans 0-2 - w pierwszym meczu na Torwarze przegrała 81:84 po dogrywce z Hapoelem Holon. 26 października w Warszawie legioniści zagrają bardzo ważny mecz z mistrzem Belgii Filou Ostenda. Do drugiej fazy rozgrywek awansują zwycięzcy grup, a zespoły z miejsc dwa i trzy wezmą udział w rundzie baraży.
Legia chce walczyć o awans, ale na początku sezonu musi też zadbać o wyniki w Energa Basket Lidze - wicemistrzowie Polski w pierwszej kolejce pokonali na wyjeździe beniaminka Rawlplug Sokół Łańcut, ale potem ulegli u siebie mistrzom Polski Śląskowi Wrocław i sensacyjnie przegrali na własnym parkiecie z PGE Spójnią Stargard.