Polska 2011. Dokąd Jeklin pchnie reprezentację koszykarzy?

Tegoroczne lato to początek deklarowanej przez PZKosz przebudowy reprezentacji Polski - celem jest stworzenie drużyny zdolnej do odnoszenia sukcesów za kilka lat, a najbardziej odpowiedzialnym za to człowiekiem jest menedżer kadry Walter Jeklin. Dokąd ją pchnie? - zastanawia się Łukasz Cegliński ze Sport.pl.

Z powołanej w czerwcu przez selekcjonera Alesa Pipana szerokiej kadry wypadło w ostatnich dniach czterech ważnych koszykarzy i w gronie 17 zawodników, którzy będą przygotowywać się do mistrzostw Europy na Litwie, jest tylko czterech z doświadczeniem z takiej imprezy. Z drugiej stronie na pierwszym zgrupowaniu zjawi się aż siedmiu, którzy w reprezentacji nie zagrali jeszcze ani razu.

Gros powołań nie budzi wątpliwości, grupa polskich koszykarzy gotowych do gry na ME jest szczuplutka i nie ma, w kim wybierać. Im jednak głębiej w skład obecnej kadry, tym większe znaki zapytania. Kandydaturę mającego doświadczenie z Euroligi Piotra Szczotki da się obronić, bo każda drużyna potrzebuje graczy od czarnej roboty - obrony, zbiórek i stawiania zasłon. Takich, którzy nie będą kręcić nosem na dłuższy pobyt na ławce czy brak możliwości oddawania rzutów.

Powołania dla Łukasza Wiśniewskiego, Piotra Pamuły i Jarosława Mokrosa uzasadnić trudniej. Wyniki w tegorocznych mistrzostwach Europy na Litwie priorytetem nie są, moment na przebudowę, odmłodzenie reprezentacji jest niezły, ale mimo wszystko można znaleźć koszykarzy, których przy kompletowaniu - uwaga! - szerokiej kadry, odstawiono na bok odstawiono zbyt szybko. Na sygnał, że mieli dobry sezon i że są brani pod uwagę zasługiwali np. rozgrywający Marcin Nowakowski, rzucający Paweł Kikowski i Kamil Chanas czy np. mniej znany w Polsce, bo studiujący w USA skrzydłowy Aleksander Czyż. Nawet, jeśli z racji wieku, parametrów fizycznych czy doświadczenia część z nich daje mniejsze nadzieje na rozwój niż ich powołani konkurenci.

Nowakowski, Chanas i Kikowski nie byliby graczami, którzy wzbogacą grę reprezentacji, to raczej potencjalni kandydaci do odrzucenia od podstawowego składu, ale mając świadomość kłopotów zdrowotnych Krzysztofa Szubargi i Michała Ignerskiego pozbywanie się Kikowskiego czy Chanasa w kontekście treningowej rywalizacji o miejsce w składzie, jest ryzykowne.

Wybory Pipana da się oczywiście uzasadnić. Po pierwsze: tworzenie zespołu nie polega na powołaniu grupy bezwzględnie najlepszych zawodników. Siłą wielkich ekip jest akceptowany przez wszystkich podział ról. Główne odgrywają gwiazdy, których uzupełniają koszykarze od zadań specjalnych, weterani pogodzeni z ograniczonym czasem gry czy wchodzący do drużyny debiutanci gotowi gryźć parkiet za każde trzy minuty.

Po drugie: każdy trener ma swoją koncepcję, nowi selekcjonerzy lubią czasem nie powołać jednego z pewniaków, by pokazać, że chcą coś zmienić, że mają pomysł, odrębny styl, a czasem wybierają zawodników pod kątem treningów i zwiększenia konkurencji - 27-letni Wiśniewski gwiazdą polskiej ligi już raczej nie będzie, ale jego determinacja, ambicja i dobre przygotowanie fizyczne mogą pchnąć młodszych obwodowych do większego wysiłku w trakcie przygotowań.

21-letni Pamuła i Mokros? To gracze obiecujący, którzy od trzech lat pełnią istotne role w zespole balansującym na granicy ekstraklasy i I ligi i teoretycznie mogą jeszcze rozwinąć się do poziomu gwiazd, ale... Powołanie ich kosztem Chanasa i Kikowskiego - nawet jeśli uzasadnione jest większą perspektywą rozwoju młodszej dwójki - nieodparcie kojarzy się z ich przynależnością klubową (AZS Politechnika Warszawa prowadzona przez ludzi Polonii 2011). Szczególnie ich, choć - biorąc pod uwagę tylko miniony sezon - kandydatury byłych graczy tego klubu Tomasza Śniega i Dardana Berishy też nie wyglądają szczególnie mocno przy np. Nowakowskim i Kikowskim.

Słoweniec Ales Pipan, który trenerem reprezentacji Polski został nie tyle w ostatniej chwili, co nieprzyzwoicie późno, nie miał czasu na wnikliwą obserwację kandydatów i w dużej mierze polegał na zdaniu swojego rodaka Waltera Jeklina oraz powołanego na asystenta trenera Chorwata Mladena Starcevicia. Cztery lata temu ta dwójka wspólnie stworzyła organizacyjną i szkoleniową koncepcję Polonii 2011. Teraz można się zastanawiać czy ludzie tego klubu nie przejmują kontroli nad reprezentacją.

Założeniem Polonii 2011 było umożliwianie gry na jak najwyższym poziomie młodym, polskim koszykarzom, wprowadzenie ich do dorosłej koszykówki, a potem - o czym mówiono nieco ciszej - ich ewentualna sprzedaż. W 2007 roku ściągnięto do Polonii 2011 czołowych koszykarzy z roczników 1989-90 z całej Polski - m.in. Pamułę, Mokrosa, Śniega i Berishę.

W kolejnych latach - mając już wyrobioną markę klubu, w którym młodzi zawodnicy mają możliwość regularnych występów na boisku - Polonia 2011 poszła za ciosem sięgając m.in. po dwa wielkie talenty z rocznika 1993, czyli Mateusza Ponitkę i Michała Michalaka. Cała szóstka od kilku lat jest postrzegana jako grono kandydatów do gry w dorosłej kadrze, ale ich poziom gry i postępy są różne.

Finansowana z pieniędzy Mostostalu Warszawa za sprawą wielbiciela koszykówki Jarosława Popiołka Polonia 2011 była w Polsce postrzegana jako klub wyjątkowy - bo z zasady nie podpisuje kontraktów z obcokrajowcami, bo nie tylko sięga po młodych koszykarzy, ale także daje im grać, bo nie tylko uczy ich koszykówki, ale wpaja im do głowy życiowe zasady.

W rzeczywistości jednak Polonia 2011 nie tylko nie była wyjątkowa, ale wręcz normalna. Pokazywała jak powinno wyglądać funkcjonowanie klubu, który nie egzystuje z roku na rok, tylko inwestuje w przyszłość. W odróżnieniu od wielu żyjących z dnia na dzień polskich klubów na skali, na której plus oznacza ideał, a minus coś niepożądanego, Polonia 2011 była bliżej plusa niż konkurenci.

Dzięki "dzikiej karcie" do I ligi, a potem awansowi sportowemu, Polonia 2011 w sezonie 2009/10 znalazła się w ekstraklasie, z której szybko spadła, ale w minionych rozgrywkach - już pod szyldem AZS Politechnika Warszawska - znów wygrała I ligę i szykuje się do gry w Tauron Basket Lidze.

Od kilku miesięcy mówi się jednak, że projekt pod szyldem Polonia 2011 się wyczerpał. Popiołek i Jeklin nie opowiadają już o nim z taką nadzieją jak kiedyś - Warszawa okazała się trudnym miejscem do rozwoju, Polonia 2011 okazała się nazwą, która w stolicy drzwi zamyka, a nie otwiera, a poza tym na krajowym rynku koszykarskim nie ma pieniędzy na gotówkowe transfery i kupowanie młodych graczy. Można odnieść wrażenie, że klub w obecnej formie doszedł od ściany.

Jeklin i Polonia 2011 zyskali wielu zwolenników, ale i przeciwników. Ci drudzy narzekali, że warszawski klub drenuje rynek, podkupuje koszykarzy i na dodatek chełpi się ich szkoleniem, choć wybiera z Polski już tych najlepiej wyszkolonych. - Polonia 2011 jest jak koszykarski uniwersytet, który bierze najlepszych absolwentów liceów - tłumaczył kilka lat temu Grzegorz Bachański, obecny prezes PZKosz.

Bachański już w trakcie kampanii przed wyborami na prezesa nie ukrywał sympatii dla Polonii 2011, a po objęciu funkcji jej ludzi zaprosił do współpracy. Wiceprezes klubu Marcin Widomski został sekretarzem generalnym związku, a piecza nad kadrą została przekazana w ręce Jeklina, nowego menedżera kadry.

Po oficjalnej nominacji Słoweńca napisałem, że to doskonały wybór i zdanie podtrzymuję - 42-letni były świetny koszykarz kilku klubów ekstraklasy, a ostatnio także menedżer reprezentacji Słowenii, która znalazła się w półfinale mistrzostw Europy i grała w mistrzostwach świata, był najlepszym kandydatem na menedżera polskiej reprezentacji - zna koszykarzy i krajowe realia, ma doświadczenie z pracy przy kadrze na wielkich światowych imprezach. Takiego jak on, w Polsce można szukać ze świecą.

Obyty w świecie Jeklin jest świetnym fachowcem, dobrym organizatorem, lubi pracować w ustalonych ramach z jasnym podziałem obowiązków, ma dużą siłę przebicia, zasadę "Albo po mojemu, albo wcale!", a także, co najwyraźniej zauważamy w tej chwili, umysł biznesmena, który tak, jak na boisku, potrafi rozgrywać i konstruować akcje także w biznesie. Czy wpychanie do kadry Pamuły i Mokrosa nie jest zagrywką, która ma pokazać efekty pracy Polonii 2011 szerszej widowni, widowni poza granicami Polski?

W obecnej sytuacji, kiedy trenerem jest jego rodak, a prezesem przychylny mu Bachański, za projekt budowy reprezentacji Polski odpowiada właśnie Jeklin - niezależnie od formalnego podziału ról, to on kieruje kadrą. A że na Litwie nikt od Polaków cudów nie oczekuje, to Jeklin i spółka prawdopodobnie będą mogli kontynuować pracę po mistrzostwach, być może do mistrzostw Europy w 2013 roku, które zresztą odbędą się na Słowenii.

Takiego komfortu pracy przy reprezentacji nikt nie miał od dawna. Jak wykorzysta go Walter Jeklin?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.