Amerykańska dominacja pod koszem

Koszykarze z USA wrócili na szczyt i zanosi się na to, że nieprędko go opuszczą. Połączenie złotej drużyny z igrzysk w Pekinie ze złotym zespołem z mistrzostw świata może dać Amerykanom ekipę, która zdominuje nie tylko najbliższe igrzyska w 2012 roku w Londynie.

W niedzielę Amerykanie pokonali w finale mistrzostw świata gospodarzy Turków 81:64 i do wywalczonego dwa lata temu złota na igrzyskach w Pekinie dołączyli najważniejsze koszykarskie trofeum na świecie. Przejściowe problemy mieli tylko w fazie grupowej z Brazylią (70:68), ale od ćwierćfinału łatwo rozprawili się kolejno z Rosją, Litwą i Turcją.

Ameryka utarła nosa reszcie świata, zdobywając mistrzostwo reprezentacją B - do Turcji nie przyjechał żaden z koszykarzy, który dwa lata temu grał w Pekinie. Drużyna z USA powtórzyła sekwencję z lat 90., kiedy legendarny Dream Team olśnił magią na igrzyskach w Barcelonie, a dwa lata później zupełnie nowa drużyna złożona z młodych gwiazd wygrała mistrzostwa.

Amerykańska passa załamała się na przełomie wieków - niewielką determinację gwiazd NBA wykorzystywali Jugosłowianie, Argentyńczycy, Hiszpanie i Grecy. Teraz zanosi się jednak na dłuższą dominację drużyny USA.

Amerykanie są pierwszą ekipą, która zapewniła sobie udział w igrzyskach w Londynie w 2012 roku i prawdopodobnie opuszczą przyszłoroczne mistrzostwa Ameryk. Zanosi się na to, że do Londynu przywiozą najsilniejszy możliwy skład, który będzie łączył młodych mistrzów świata (Kevin Durant, Russell Westbrook) z bohaterami igrzysk (LeBron James, Kobe Bryant).

Taka ekipa USA może nie znaleźć pogromcy, nie tylko na najbliższych igrzyskach. Potentatów z początku wieku - Argentynę, Grecję i Hiszpanię - czeka przebudowa, bo pokolenie koszykarzy urodzonych na przełomie lat 70. i 80. zbliża się do końca kariery. Każda z tych nacji ma młode gwiazdy, ale minie trochę czasu, zanim powstaną wokół nich mistrzowskie drużyny.

Najlepsi z Europy i Ameryki Płd. dorównują USA, jeśli chodzi o organizację gry i przygotowanie taktyczne, ale wciąż odstają pod względem fizycznym. Amerykanie skaczą wyżej, biegają szybciej, bronią twardziej, a na dodatek wysokie tempo gry utrzymują przez cały mecz. Rosjanie, Litwini i Turcy dotrzymywali im kroku tylko przez kilkanaście minut.

- Ze względu na wyjątkowy atletyzm możemy grać w obronie inaczej niż każda inna reprezentacja. Jeśli tylko jesteśmy zdeterminowani, mamy narzędzie, które pozwala nam wygrywać - tłumaczy siłę USA jej znakomity trener Mike Krzyzewski.

Amerykanie mają też nieprzebrane zasoby talentów - młodzieżowe reprezentacje USA są mistrzami świata i Ameryk w każdej kategorii wiekowej, do NBA co roku trafiają następcy kandydaci na gwiazdy. Jeśli Amerykanie utrzymają determinację w budowaniu reprezentacji, na największych światowych imprezach mogą triumfować przez lata.

Kto im zagrozi? Błyskotliwie grają młodzi Serbowie, szybko odbudowują się Litwini, silną fizycznie ekipę mają Turcy. Argentyńczycy, Grecy i Hiszpanie nie spadną poniżej solidnego poziomu, na pojedyncze wyskoki stać Brazylijczyków i Słoweńców.

Zdecydowanym nr. 1 na świecie są jednak Amerykanie.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.