Reprezentant Polski ewenementem na skalę światową! Już został legendą

Piotr Wesołowicz
To jedna z najbardziej nieprawdopodobnych historii w polskiej koszykówce. A.J. Slaughter - Amerykanin, który w kadrze Polski miał zagrać maksymalnie trzy lata, a był bliski, by odejść już po roku, został w reprezentacji na 10 lat. Jego lojalność jest wyjątkowa w skali światowego basketu.

Są naturalizowani koszykarze, którzy dla swoich drugich ojczyzn zdobyli więcej. Lorenzo Brown doprowadził kadrę Hiszpanii do mistrzostwa Europy, Anthony Randolph uczynił to samo ze Słowenią. J.R. Holden trafił rzut na wagę mistrzostwa Europy dla Rosji w finale z Hiszpanią.

Zobacz wideo Reprezentacja Polski traci prawdziwy filar! "Jestem spełniony"

Są również bardziej znani gracze, którzy przyjmowali nowe paszporty – Serge Ibaka i Nikola Mirotić reprezentowali Hiszpanię, Shane Larkin Turcję, a Jordan Clarkson – Filipiny.

Są też gracze, którzy dłużej reprezentowali nowy kraj – przed 40 laty Amerykanie Clifford Luyk, Wayne Brabender, czy Chicho Sibilio występowali w barwach Hiszpanii grubo ponad – albo niemal – dekadę.

Żadne liczby, żadne statystyki nie oddadzą jednak tego, ile koszykarskiej reprezentacji Polski dał A.J. Slaughter. Amerykanin, który po raz pierwszy zagrał w kadrze w 2015 r., który po drodze odtańczył kilka "last dance", dziś – w wieku niemal 37 lat – znów jest z zespołem i znów ma biało-czerwone serce.  

Mój jest ten kawałek podłogi

Ostatnie wspomnienie związane ze Slaughterem w kadrze to EuroBasket 2022 – historyczny dla Polski, która w ćwierćfinale pokonała Słowenię z Luką Donciciem i weszła do najlepszej czwórki w Europie. Z tego turnieju – będąc korespondentem Sport.pl – zapamiętałem wyjątkową scenę z udziałem A.J.-a.

To było tuż po zwycięskim meczu z Ukrainą. Najlepsze, czyli kosmiczna wygrana ze Słowenią, miało dopiero nadejść, ale już wygrana w 1/8 finału z naszymi wschodnimi sąsiadami sprawiała, że mistrzostwa Europy można było nazwać sukcesem.

Mercedes-Benz Arena w Berlinie pomału pustoszała, ale Biało-Czerwoni wciąż świętowali na parkiecie. A wśród nich bohater meczu, czyli A.J. Slaughter. "Antek" rzucił Ukrainie aż 24 punkty, a w zaciętej końcówce – wygranej 94:86 – nie zadrżały mu ręce przy najważniejszych rzutach wolnych w karierze.

.Po ostatniej syrenie dał się w końcu ponieść emocjom. Kiedy z głośników poleciał utwór "Mój jest ten kawałek podłogi" autorstwa Mr. Zooba, Slaughter tańczył i krzyczał razem ze wszystkimi. Przytulał się, cieszył, skakał.

To była wyjątkowa chwila. Przede wszystkim dlatego, że przez lata Slaughter dał się poznać jako osoba skryta, małomówna, schowana za fasadą krótkich, kurtuazyjnych wypowiedzi. Wówczas jednak pokazał się z nieznanej dotąd strony.

– That was huuuge, man! – cieszył się, rozmawiając z dziennikarzami, a my cieszyliśmy się razem z nim. – Mistrzostwa świata były super, ale… teraz to wyjątkowa chwila. Zrobiliśmy coś wielkiego dla naszego kraju, dla kibiców, dla federacji – odpowiadał A.J., a słowa o "naszym kraju" podkreślały naszą więź.

Tamten turniej miał być jego "ostatnim tańcem" w reprezentacji. Selekcjoner Igor Milicić podkreślał, że nie będzie podejmował decyzji za Slaughtera, ale należy uszanować jego dokonania, wiek i pozwolić mu – po latach oddania dla kadry – skupić się karierze klubowej.

Wrócił stary kumpel. Po bilet na igrzyska

Ale "Antek" znowu wrócił. I to z nim – a nie z Malcolmem Brogdonem, Kylem Guyem, czy Jordanem Loydem, których próbowaliśmy za pięć dwunasta naturalizować i powołać do kadry – powalczymy na początku lipca w Walencji o igrzyska w Paryżu.

– Wspaniała osoba, wspaniały człowiek. I rewelacyjny zawodnik. Tak naprawdę przez dwa lata niewiele się zmienił – śmieje się w rozmowie ze Sport.pl selekcjoner Igor Milicić. – Mamy nadzieję, że w tym roku znów przyniesie nam dużo pociechy – dodaje.

– A.J.-a nie było w kadrze od dwóch lat, ale czujemy się tak, jakby tej przerwy w ogóle nie było – mówi Sport.pl jedna z osób będących blisko reprezentacji. – To rodzaj relacji, której czas już nie rusza. Wrócił do nas stary kumpel. I jak zawsze rozdaje uśmiechy, żartuje i się wygłupia – słyszymy.

Przede wszystkim do kadry wrócił jednak jej weteran. Slaughter ma na koncie 89 meczów w kadrze, dla której zdobył 1042 punkty - z obecnych graczy więcej spotkań w reprezentacji rozegrali tylko Mateusz Ponitka i Michał Sokołowski. A.J. zagrał na trzech EuroBasketach – w 2015, 2017 i 2022 r. oraz na mistrzostwach świata w 2019. Czy do listy dopisze igrzyska w Paryżu?

W przedturniejowych sparingach widać, że "Antek" nie zamierza się zatrzymywać – z Grecją był najlepszym strzelcem zespołu, zdobywając 17 punktów, Chorwacji rzucił dziewięć. Bierze na siebie ciężar, odpowiedzialność, porusza się po parkiecie, podaje i kozłuje z gracją.

Słowem: robi to, z czego był znany od zawsze. – Jestem dumny z tego, co Slaughter zrobił dla polskiej koszykówki. To, że wciąż jest w drużynie, że zaraz minie 10 lat, od kiedy gra w kadrze, jest czymś wyjątkowym. To pokazuje, że był idealnym wyborem. Już dziś jest legendą – mówi Sport.pl Mike Taylor.

Taylor to były selekcjoner reprezentacji Polski i pierwszy Amerykanin na tym stanowisku. To on w 2015 r. wytypował i namówił Slaughtera na dołączenie do kadry, choć powołanie wywołało wtedy kontrowersje.

Do tego czasu nasze doświadczenia z graczami naturalizowanymi były słodko-gorzkie. Joe McNaull, Eric Elliott, Jeff Nordgaard, David Logan, Thomas Kelati – to koszykarze z USA, którzy zagrali w biało-czerwonych barwach przed Slaughterem.

A.J. Slaughter czyli Andrzej Rzeźnicki? Były kontrowersje

I – oprócz Kelatiego, który zagrał na dwóch Eurobasketach, a Polska jest do dziś jego domem – żaden złotymi zgłoskami w reprezentacji się nie zapisał. Logan, naturalizowany tuż przed Eurobasketem w 2009 r., którego byliśmy gospodarzami, miał nawet powiedzieć, że nie ma dla niego różnicy, dla kogo gra i równie dobrze może reprezentować Afganistan.

Na tym bowiem polega ten kontrowersyjny biznes – Amerykanom europejski paszport ułatwia grę w tutejszych klubach, sprawia, że nie obowiązują ich istniejące w wielu ligach limity dla graczy spoza kontynentu. A w zamian za dokument europejskie kadry otrzymują gracza o wysokich umiejętnościach.

Powołanie Slaughtera do kadry w 2015 r. było głośno dyskutowane. Po pierwsze dlatego, że A.J. nie miał – w porównaniu do poprzednich sześciu Amerykanów w polskiej kadrze – żadnych polskich śladów w życiorysie. Po drugie: idealiści chcieli, aby kadra radziła sobie bez "farbowanych lisów". – Można świetnemu koszykarzowi A.J. Slaughterowi dać polski paszport, zrobić z niego Andrzeja Rzeźnickiego, oprzeć na nim reprezentację, ale jak się z taką reprezentacją utożsamiać? – retorycznie i anonimowo pytał jeden z kadrowiczów.

Slaughter zadebiutował w kadrze w sierpniu 2015 r., a już chwilę później wziął udział w EuroBaskecie – choć szału nie zrobił. W całej imprezie, w której Polska odpadła w 1/8 finału z Hiszpanią, zdobywał średnio 9,5 punktu oraz notował pięć asyst w meczu. Solidnie, ale bez rewelacji. Wówczas pojawiały się pytania: czy naturalizowany Amerykanin nie powinien być gwiazdą? Po co nam średniak?

Ale taka była idea: do naszych liderów – Macieja Lampego i Marcina Gortata – dopasować amerykańskiego rozgrywającego, który lubi dzielić się z piłką, który nie ma gwiazdorskich zapędów i który będzie pasował charakterologicznie do "amerykańskiej" kadry Taylora.

– Znałem A.J.-a z czasów, gdy byłem trenerem Maine Red Claws w D-League [dziś G-League, liga filialna NBA – red.]. Do kadry szukaliśmy kogoś, kto będzie grał jako rzucający obok Łukasza Koszarka, ale kiedy Łukasz będzie musiał odpocząć jako rozgrywający, to także będzie umiał go odciążyć. Kiedy usłyszałem, że Slaughter "szuka" paszportu, wiedziałem, że będzie pasował do nas idealnie – tłumaczy nam Taylor. Na jego liście kandydatów było kilku, ale ostało się dwóch – Slaughter oraz Shelvin Mack, rezerwowy Atlanty Hawks. Wybrano tego pierwszego.

Choć A.J. rzeczywiście był raczej introwertyczny, kadra szybko po polubiła. – Pamiętam, że w zasadzie od razu zaczęliśmy mówić do A.J.-a "Antek". Był uwielbiany i przez graczy, i przez sztab – wspomina Taylor.

Mike Taylor: A.J. jest legendą polskiej koszykówki

Co ciekawe, po wspomnianym meczu z Ukrainą Slaughter pobiegł wyściskać się z Taylorem. Nasz były selekcjoner był na mistrzostwach Europy w 2022 r. komentatorem FIBA. – Trafiłem do Polski razem z nim i dzięki niemu. To wiele dla mnie znaczy, dlatego chciałem okazać mu szacunek. Wielu zawodników dzisiejszej kadry zaczynało u Taylora, uważam, że on także jest częścią tego sukcesu – tłumaczył nam wówczas Slaughter.

– Slaughter jest dla mnie jednym z "all time favourites" – mówi dziś Taylor. – Na mistrzostwach świata w Chinach był niesamowity, pomógł nam wygrać z Hiszpanią po 48 latach. Jest legendą polskiej koszykówki – podsumowuje Taylor.

– Dżentelmeńska umowa była taka, że Slaughter w zamian za paszport zagra z nami przez trzy sezony – słyszymy dziś w PZKosz, a działacze zarzekają się, że nikt nie spisywał z Amerykaninem kontraktu na grę w kadrze. Wydawało się jednak, że Slaughter – podobnie jak choćby Logan – może rozstać się z kadrą już po pierwszym okienku. Oczywiście uzbrojony w paszport. Slaughter pożegnał się nawet ze wszystkimi kolegami i sztabem, ale w kolejne lato stawił się na obozie reprezentacji.

I jest w niej do dziś, choć już w tym roku miało się to potoczyć inaczej. Szukając wzmocnień przed walką o igrzyska, ale także patrząc w perspektywie mistrzostw Europy w 2025 r., których będziemy współgospodarzem, związek szukał wzmocnień – właśnie w rubryczce "gracz naturalizowany".

Kandydatury Jonaha Mathewsa i Jordana Loyda upadły – pierwszy nie dostał paszportu, drugi sam się wycofał ze względu na uraz. Malcolm Brogdon oraz Kyle Guy złożyli dokumenty, ale za późno, aby dostać dokumenty już w lecie 2024.

– Chodzi o zawodnika grającego w stylu Slaughtera, ale wyższego, silniejszego fizycznie. Z możliwościami atletycznymi, z którymi mógłby grać w obronie tak samo jak Michał Sokołowski, Mateusz Ponitka czy inni – charakteryzował w rozmowie ze Sport.pl Igor Milicić, choć jednocześnie zastrzegał, że ze Slaughterem jest w ciągłym kontakcie. I z którym ostatecznie znów podał sobie ręce.

Jak "Antek" uczył się Mazurka Dąbrowskiego

– Mam do niego ogromny szacunek – za to, że wciąż przyjeżdża, że mu się chce. To coś wyjątkowego wśród graczy naturalizowanych. A.J. to świetny człowiek i mogę mówić o nim tylko w pozytywach – mówi Sport.pl reprezentant Polski Tomasz Gielo.

Gracza Basketu Bilbao tym razem z kadrą nie ma, ale to Gielo był jednym z tych, którzy wprowadzali Slaughtera do reprezentacji. – Rzeczywiście, często byliśmy "roommates" na zgrupowaniach kadry – ze względu na to, że ja uczyłem się grać w Stanach, a A.J. stamtąd pochodzi. Pamiętam, jak w 2017 r. podczas EuroBasketu spytał mnie, czy nauczę go Mazurka Dąbrowskiego. Był jedynym, który hymnu nie śpiewał, a kamera często to wychwytywała. Usiedliśmy więc do nauki, pokazałem mu najłatwiejsze wersy. To była świetna zabawa. Wciąż mam gdzieś dowody w postaci filmików! – śmieje się Gielo.

Obaj spotkają się w nowym sezonie na parkietach ligi hiszpańskiej – Gielo zagra w Bilbao, a Slaughter – który odszedł z Gran Canarii – wystąpi w Casademont Saragossa. A.J. w wieku 37 lat podpisał aż dwuletni kontrakt, a to rzadkość nie tylko w świecie koszykówki. Pokazuje to jednak, że Slaughter przeżywa kolejną już młodość, a dodatkowo w najlepszej europejskiej lidze jest niezwykle szanowany.

– A.J. jest w Hiszpanii ceniony, a na Wyspach Kanaryjskich uwielbiany. To jedna z najważniejszych postaci w historii klubu, mimo turbulencji – mówi nam Alex Reyes, dziennikarz zajmujący się ligą ACB.

Slaughter trafił do Gran Canarii w lecie 2020 r. Miał już w życiorysie dwa lata gry w Hiszpanii, ale z nową drużyną rozwiązał kontrakt ledwie po kilku tygodniach. Nie zdążył nawet rozegrać meczu, gdy działacze uznali, że drobna kontuzja koszykarza kończy ich współpracę.

Na szczęście obie strony szybko podały sobie na nowo ręce – Slaughter na Wyspach Kanaryjskich spędził cztery lata, stał się symbolem drużyny i w sezonie 2022/23 pomógł zdobyć najważniejsze w historii klubu trofeum za wygraną w rozgrywkach EuroCup. 

– Być może rozwiązanie umowy było punktem zwrotnym w jego karierze w Hiszpanii – mówi Reyes. – Od tego momentu wytworzyła się wyjątkowa i piękna relacja między koszykarzem a fanami – dodaje.

Podobnie jest w Polsce. – A.J. jest świetnym graczem, ale to właśnie jego osobowość, pogodna natura pozwoliła mu wejść na wyższy poziom. A fakt, iż wciąż wraca do kadry, napawa mnie dumą. Kocham tego gościa – mówi Mike Taylor. A pod jego słowami podpisaliby się i koszykarze, i kibice. A sam "Antek", kiedy pytamy go o lata gry w kadrze, pyta retorycznie: – Kiedy to zleciało?

Więcej o: