W niedzielę wieczorem w Debreczynie polscy koszykarze 3x3 wywalczyli awans na igrzyska w Paryżu. Dokonali tego w niesamowitych okolicznościach – w meczu o trzecie miejsce w turnieju przeciwko Mongolii przegrywali 4:9, 9:15 i 12:17, ale imponującym spokojem, ambicją i twardą obroną doprowadzili do dogrywki. W niej zwycięski rzut z dystansu oddał Przemysław Zamojski. Trafił o tablicę i utonął w objęciach kolegów i kibiców, w jego oczach pojawiły się łzy.
Polacy awans na igrzyska wywalczyli jako ostatni z ośmiu zespołów, a wcześniej byli ostatnimi, którzy w ogóle zakwalifikowali się na turniej w Debreczynie. I każdy z czterech zwycięskich meczów w węgierskim mieście wyrywali rywalom w ostatnich sekundach – tak było z Japonią (21:20), Belgią (20:19), Austrią (21:19) oraz ze wspomnianą Mongolią (22:20). Pokazali, że są niezniszczalni i nic nie jest w stanie ich złamać.
Niezniszczalny jest także Zamojski, który w piątek, pierwszego dnia turnieju, doznał poważnego urazu rozcięgna podeszwowego, naderwania torebki stawowej oraz mięśni strzałkowych. To dlatego po zwycięskim ćwierćfinale z Austrią mówił: - Podziękowania dla kibiców, ale też dla naszego fizjoterapeuty Marka, bo pierwszego dnia doznałem poważnej kontuzji, wydawało mi się, że nie będę w stanie dokończyć tego turnieju. Ale on wykonał kawał znakomitej roboty.
Fizjoterapeuta, Marek Jędrzejewski, zasłużył na miano cudotwórcy, bo aby przyszykować tak kontuzjowanego gracza do tak intensywnego grania, jak w koszykówce 3x3, naprawdę potrzeba cudu. Zamojski turniej dokończył i to w znakomitym stylu. Do listy swoich sukcesów i osiągnięć może dopisać kolejny, bo awans do ósemki, która zagra w Paryżu, jest nim bez dyskusji. "Zamoj" – w środowisku 3x3 znany jako "Z-Bo" – w polskiej koszykówce staje się graczem wyjątkowym.
W ligowym baskecie 5x5 pochodzący z Elbląga gracz wywalczył 10 tytułów mistrza Polski z drużynami z Gdyni i Zielonej Góry – złotych medali ma więcej niż takie sławy jak Mieczysław Łopatka, Edward Jurkiewicz, Maciej Zieliński czy Adam Wójcik. A kiedy w 2019 roku zdecydował się zaangażować w granie 3x3, stał się amuletem reprezentacji Polski. - W wieku 33 lat poczułem to samo, co czułem, jak byłem nastolatkiem i zacząłem zajmować się koszykówką. Zafascynowałem się graniem 3x3, strasznie mnie to kręci. Wróciłem na ulicę i na ulicy zostaję – tłumaczył swoją decyzję. Choć na marginesie dodajmy, że "Zamoj" wciąż gra w koszykówkę 5x5 w rodzinnym Elblągu i w tym sezonie był gwiazdą lokalnej drużyny, która wywalczyła awans do II ligi, czyli na trzeci poziom rozgrywkowy.
Wracając jednak do amuletu w 3x3 - gdy Zamojski dołączył do reprezentacji, ta wywalczyła brązowy medal mistrzostw świata w 2019 roku. Potem awansowała na historyczne igrzyska w Tokio – historyczne, bo impreza w stolicy Japonii była pierwszą z basketem 3x3. Niedługo po tym turnieju, we wrześniu 2021 roku, Zamojski poprowadził Polskę do brązowego medalu mistrzostw Europy. W meczu o trzecie miejsce Biało-Czerwoni Rosję pokonali w swoim stylu – przegrywali 14:18, a wygrali 19:18, zwycięskie punkty zdobywając na 0,1 sekundy przed końcem. Oczywiście po rzucie "Z-Bo".
- W głowie miałem jedno – kozioł, może dwa, półdystans i wyjście w górę. Pół żartem można powiedzieć, że trochę w stylu Michaela Jordana z finałowego meczu z Utah Jazz. Taka akcja to najpewniejsza sytuacja, po zatrzymaniu najłatwiej znaleźć trochę miejsca do rzutu. Zatrzymałem się, wyskoczyłem, czułem się trochę, jakbym ruszał się w zwolnionym tempie. Pomyślałem, tylko żeby nie rzucić za mocno. Wpadło – opowiadał po tamtym turnieju Sport.pl.
Rozmawialiśmy wówczas także z Mirosławem Noculakiem, byłym selekcjonerem reprezentacji 3x3, który mówił: - Przemek Zamojski to pod względem sportowym najlepszy gracz 3x3 na świecie. I nie ma tu żadnej przesady, nadmiernego patriotyzmu. 10 złotych medali w Polsce, trzy występy na EuroBasketach, mecze w europejskich pucharach, przygotowanie fizyczne, rzut i obrona – on ma wszystko – wyliczał Noculak.
Teraz, po tym jak do kadry 3x3 dołączył nagle Michał Sokołowski, jako najlepszego gracza drużyny można wskazać właśnie jego – 32-letni skrzydłowy jest przecież gwiazdą reprezentacji 5x5, z którą wywalczył ósme miejsce w mistrzostwach świata i czwarte na EuroBaskecie, a w tym sezonie zdobył z włoskim Napoli Basket Puchar Włoch, zostając MVP turnieju. "Sokół" – obok Mateusza Ponitki czy Jeremiego Sochana – jest czołowym polskim koszykarzem. - Dla mnie to jest najlepszy zawodnik naszej reprezentacji 5x5, dlatego bardzo się cieszyliśmy, że mogliśmy go dołączyć do składu na ten turniej. Udowodnił, że jest znakomitym koszykarzem 3x3 – mówił w Debreczynie Zamojski.
W reprezentacji 3x3 nie chodzi jednak o licytację na sportową klasę i wewnętrzną walkę o rolę lidera. Turniej kwalifikacyjny do igrzysk pokazał, że Sokołowski – mimo zaledwie 10 dni z drużyną przed rozpoczęciem rozgrywek – doskonale dopasował się do Zamojskiego, a także Adriana Boguckiego i Filipa Matczaka. Stworzyli razem zadziorną, twardą w obronie, ale też wszechstronną drużynę. Trener Piotr Renkiel ryzykował, powołując do kadry "Sokoła", ale to ryzyko się opłaciło.
Wracając do klasy Zamojskiego, który w wieku 37 lat wciąż jest w świetnej formie fizycznej, a w jego dorobku w 3x3 są już medale mistrzostw świata i Europy, a także występ na igrzyskach – to on od kilku lat jest ostoją drużyny i graczem, bez którego nie można sobie jej wyobrazić. - Trener Renkiel przedstawił mi swoją wizję mojej roli – mówił, że mam być liderem mentalnym i sportowym. Odpowiedzialność jest duża, przyznaję, ale staram się wykonywać moją pracę najlepiej, jak potrafię. Tylko nie mylmy tego z indywidualną grą – bycie liderem to także kreowanie kolegów, mocna gra w obronie, głośne komunikowanie się w każdym momencie – opowiadał Sport.pl.
W Debreczynie Zamojski był trzecim strzelcem reprezentacji – Sokołowski zdobył 37 punktów w sześciu meczach, Bogucki dodał 32, "Zamoj" miał 31, a Matczak, który w końcówce turnieju walczył z urazem (na marginesie: tu znów świetna praca fizjoterapeuty, który postawił go na nogi) – 13. Ale wszystko, co najlepsze, Zamojski zostawił na koniec – przeciwko Mongolii zdobył 10 punktów, to polski rekord w turnieju. Znów był sobą.
- Przez wiele lat grałem jako typowy strzelec nastawiony na rzuty z dystansu, na wykorzystywanie pozycji i to wiele mi dało, bo w koszykówce 3x3 musisz bardzo szybko składać się do rzutu i być gotowym w każdym momencie na próbę z odchylenia, po obrocie, po koźle, w pełnym przyspieszeniu – opowiadał nam trzy lata temu. - I właśnie te umiejętności – ustawienia nóg, znalezienia sobie miejsca do rzutu, szybkość tego rzutu – dają mi w 3x3 najwięcej.
Oby jak najwięcej dały w Paryżu, gdzie – tak jak w Tokio – osiem zespołów zagra w jednej grupie każdy z każdym. Rywalami Polaków będą Serbia, USA, Chiny, Łotwa, Holandia, Francja i Litwa.