Część fanów Twardych Pierników Toruń zapewne pomyślała w ten niedzielny wieczór, by wyjść wcześniej z hali, nie denerwować się kolejną porażką torunian i złapać wcześniejszy autobus do domu. Ale na tych, którzy zostali, czekała nagroda – prawdopodobnie najbardziej zwariowany finisz meczu w historii polskiej ligi. Meczu, w którym miejscowa drużyna podejmowała Czarnych Słupsk.
"Przepraszam kibiców, że na pięć minut przed końcem mówiłem przy 20 pkt [przewagi] dla Czarnych, że jest po meczu. Ale czegoś takiego nigdy nie widziałem. Brawo dla Torunian i trenera Zawadki, który dokończył to spotkanie" – napisał na Twitterze komentujący ten mecz dla serwisu "Emocje" Marcin Muras.
Komentator jest jednak w pełni rozgrzeszony, bo takiego finiszu rzeczywiście nikt się nie spodziewał.
W Toruniu – jak opisali to dziennikarze serwisu "SuperBasket" – grali tak, że "długimi momentami naprawdę co bardziej wrażliwych fanów basketu mogli przyprawiać o mdłości". W ostatniej akcji drugiej kwarty, przy stanie 18:38, torunianie czterokrotnie spudłowali spod samej obręczy! "Za to powinny być ujemne punkty" – napisał na Twitterze koszykarski dziennikarz Grzegorz Szybieniecki.
Faktycznie: zgrzytały zęby. Na pięć i pół minuty przed końcem widniał wynik 77:57 dla Czarnych Słupsk. Na domiar złego dla gospodarzy, kilka chwil wcześniej sędziowie wyrzucili trenera Srdjana Suboticia, który wygłaszał niewybredne komentarze w kierunku arbitrów. Mało? Jeszcze wcześniej urazu doznał środkowy torunian Gligorije Rakocević. Czy to jednak zdeprymowały gospodarzy?
Ani trochę.
Wyrzucenie trenera z ławki rezerwowych wręcz torunian pobudziło. Obowiązki pierwszego szkoleniowca przejął asystent Jarosław Zawadka, choć momentami, jak widać na zdjęciach, pomagali mu nawet gracze, a Goran Filipović sam chwycił tablicę i rozrysowywał kolejne akcje Twardych Pierników.
Opłaciło się, bo gospodarze grali jak natchnieni – kolejne punkty zdobywali Arik Smith, Aaron Cel, Bartosz Diduszko oraz wspomniany Filipović, który popisał się wprost niesamowitym rzutem za trzy na remis po 80 w samej końcówce.
Ale to nie był koniec emocji. Czarni odpowiedzieli, ale to gospodarze zadali decydujący cios. I to jaki!
Przy stanie 80:82 niemal równo z końcową syreną pod kosz wszedł Trey Diggs. Piłka co prawda nie wpadła do kosza, ale że jeden z rywali szarpnął za siatkę, to trafienie zostało zaliczone. Mało tego! Jako że Diggs był faulowany, dostał dodatkowy rzut wolny. I trafił! Czarni odpowiedzieć już nie zdążyli.
"Niewiarygodny mecz, co tu się wydarzyło! Torunianie wyszarpują to zwycięstwo" – emocjonował się komentator, a koszykarze i fani Twardych Pierników oszaleli ze szczęścia, rzucając się sobie w ramiona.
O tym, jakiej skali sensacji dokonały w niedzielę Twarde Pierniki, niech świadczy statystyka, którą na Twitterze opublikował koszykarski serwis "Puls Basketu": od sezonu 2012/13 (to pierwszy sezon z takimi danymi) zespoły, które prowadziły 24+ w meczu polskiej ligi, miały bilans 587-0. Teraz to 587-1.
"To będzie ciężka podróż do Słupska" – dorzucił jeszcze komentator tego meczu na temat Czarnych, a ich kibice, wściekli po porażce, pisali na Twitterze: "jesteśmy memem". Słupszczanie mają bilans 1-3 i zajmują 14. miejsce w Orlen Basket Lidze, torunianie są na 11. miejscu z bilansem 2-2.