Mateusz Ponitka: 40 punktów różnicy boli. Ale przed meczem z Francją powiedzieliśmy sobie jasno

Piotr Wesołowicz
- Przed meczem z Francją powiedzieliśmy sobie, że mamy dwa mecze do końca i przynajmniej raz musimy wygrać. Wciąż mamy szansę na brąz i damy z siebie wszystko - mówi tuż po spotkaniu z Francją w półfinale EuroBasketu Mateusz Ponitka.

Polacy dostali od rywali bolesną lekcję. Biało-czerwoni, którzy w ćwierćfinale sensacyjnie wyeliminowali Słowenię, tym razem przegrali 54:95. Ale wciąż są w grze o medal, w niedzielę zagrają o brąz. Ich rywalem będą Niemcy bądź Hiszpania.

Zobacz wideo Kulisy pracy ring girls KSW. "Hejtu jest już dużo mniej"

Tym razem niespodzianki zrobić się nie udało, Francuzi nie pozostawili nam złudzeń.

Mateusz Ponitka: Może gdybyśmy przegrali siedmioma, dziesięcioma punktami, czulibyśmy się lepiej. Ale przegraliśmy czterdziestoma, i to na pewno boli. Ale nie zapominajmy, przeciwko komu graliśmy – połowa z Francuzów gra w NBA, a druga w Eurolidze.

Wciąż jednak mamy szansę, by dokonać czegoś wielkiego. Dla takich kibiców zdecydowanie warto.

Zaskoczyła cię frekwencja na meczu? Większość z ponad 11 tysięcy fanów w hali to byli Polacy.

– To, jak nas wspierali, to czyste szaleństwo. Mamy do nich ogromny szacunek. Staraliśmy się pokazać im dobrą koszykówkę, ale widać było różnicę poziomów. Powiem z serca – daliśmy z siebie wszystko. I mam nadzieję, że jeszcze wspólnie będziemy świętować sukces w niedzielę.

Jak duży wpływ na to, co działo się w meczu z Francją, miało zmęczenie ćwierćfinałem ze Słowenią?

– Nie wiem, czy w ogóle miało. Wygraliśmy ze Słowenią, każdy z nas zagrał w tym spotkaniu powyżej oczekiwań i własnych, i wszystkich dookoła, a z Francją już się nie powiodło. To zawodnicy ze światowego topu. Byli na nas świetnie przygotowali. Wiedzieli, że jeśli pozwolą nam się rozkręcić, to może skończyć się tak, jak ze Słowenią. I w ogóle nie dopuścili nas do głosu.

Przed meczem słusznie obawialiśmy się Rudy'ego Goberta. Dziś dwa razy zablokował nas spektakularnie, mieliśmy wrażenie, że jego długie ręce są wszędzie.

– Ile razy Gobert zdobył statuetkę dla najlepszego obrońcy NBA? Trzy. Mówimy o jednym z najlepszych defensorów na świecie. A my musieliśmy szukać szansy. Nie trafialiśmy z dystansu, otwartych pozycji nie mieliśmy niemal w ogóle. Trzeba było próbować grać pod kosz. Ale Francuzi byli nie do ruszenia.

W pierwszej połowie zatrzymaliście rywali na 34 punktach, wymusiliście 11 strat. To był pozytyw…

– Nie, nie ma co szukać pozytywów po tym meczu. 20 minut dobrej obrony to za mało. Byliśmy słabszym zespołem i trzeba to sobie szczerze powiedzieć. Nie szukamy wymówek. Fizycznie Francuzi nas zjedli.

Co jest teraz ważniejsze – regeneracja przed niedzielą czy przygotowanie taktyczne pod rywala?

 – Jedno i drugie. Postaramy się jakoś dopasować do zespołu, z którym przyjdzie nam zagrać, zobaczymy, jakie ma mocne i słabe punkty. Choć na Francuzów byliśmy gotowi, a oni nas zaskoczyli i zagrali zupełnie inaczej, niż przypuszczaliśmy. Ale preferencji co do rywala nie mam, nie chcę odpowiadać na to pytanie.

Trudno będzie podnieść się wam mentalnie?

– Jeśli dałeś z siebie wszystko, to czego więcej możesz od siebie oczekiwać? My daliśmy z siebie maksa, mimo że na boisku wyglądało to różnie – ktoś nie trafił, ktoś stracił piłkę, ktoś dostał blok. Ale mecz kończymy z poczuciem, że daliśmy z siebie wszystko. Bierzemy prysznic, ochłoniemy i gramy o brąz. W piątek to rywal był po prostu o klasę lepszy. I to nie podlega żadnej dyskusji.

Przed meczem z Francją powiedzieliśmy sobie, że mamy dwa mecze do końca EuroBasketu i przynajmniej jeden z nich musimy wygrać. Wciąż mamy na to szansę i w meczu o brąz damy z siebie wszystko.

Korespondencja z Berlina

Więcej o: