Finał EuroBasketu nie dla Polski. Brutalne zderzenie z Francją. Zablokowani

Łukasz Cegliński
Francuski mur nie do przejścia dla Polaków w półfinale EuroBasketu. Wicemistrzowie olimpijscy z zastępem graczy NBA i Euroligi do przerwy pozwolili nam rzucić tylko 18 punktów, ostatecznie rozgromili biało-czerwonych 95:54. Ale dla Polski to nie koniec mistrzostw, one wciąż mogą się skończyć znakomicie - mecz o brązowy medal w niedzielę.

Po świetnym meczu ze Słowenią i zwycięstwem z obrońcą tytułu 90:87 w ćwierćfinale, nadzieje na kolejny sukces były wielkie, ale ogromne było też półfinałowe wyzwanie. O różnicy potencjału między Polską a Francją niech świadczy choćby to, że biało-czerwoni w najlepszej czwórce EuroBasketu znaleźli się po raz pierwszy od 51 lat, a Francuzi - po raz czwarty w ostatnich pięciu turniejach. My nie mamy w składzie żadnego gracza z NBA lub Euroligi, wśród rywali łatwiej wymienić tych, którzy takich doświadczeń nie mają.

Zobacz wideo Kulisy pracy ring girls KSW. "Hejtu jest już dużo mniej"

I tym razem cudu nie było, faworyt wygrał zdecydowanie. Francuzi przewagę budowali od początku, regularnie ją powiększali. Ostatecznie zwyciężyli aż 95:54.

Pierwszą połowę można właściwie opisać dwiema akcjami - minuta 14., pod kosz wchodzi A.J. Slaughter, jedyny gracz, który w miarę regularnie trafiał do kosza na początku meczu. Rzuca, ale piłkę potężnie zbija w trybuny Rudy Gobert. A potem minuta 16., podobnej akcji próbuje Mateusz Ponitka, jeden z kandydatów na MVP turnieju - rzuca, ale ponownie blokuje Gobert. Francuzi wyprowadzają kontrę, trafiają, powiększają prowadzenie 30:16.

Tak, ten mecz od początku był drogą przez mękę. Francja to najlepiej grający w defensywie zespół EuroBasketu, a Gobert, który trzykrotnie wybierany był najlepszym obrońcą NBA, to fundament tej ściany, najgrubsza gałąź zasieków. Te umocnienia były dla Polaków nie do sforsowania.

Owszem, my też zaczęliśmy od dobrej obrony, Francuzi popełnili trzy szybkie straty. Pierwsze punkty w meczu zdobył Ponitka, ale potem, z minuty na minutę, rywale powiększali przewagę. Początkowo za sprawą trójek, bo potrafili cierpliwie rozrzucić piłkę znajdując czyste pozycje. A potem dzięki dograniom pod kosz, kontratakom, łatwym punktom.

Ich przewaga rosła, do przerwy było 34:18. Trener Igor Milicić próbował w pierwszej połowie różnych rozwiązań, odważnie sięgał po rezerwowych, potem wracał do liderów. Ale poza kilkoma rzutami Slaughtera, który trafił kilka trójek, brakowało skuteczności. A jej brak wynikał z braku miejsca - kluczowi polscy gracze byli świetnie odcinani, środkowy Aleksander Balcerowski, który w ataku często rozdziela piłki spoza pola trzech sekund, wielokrotnie nie miał komu podać.

Do przerwy Polacy trafili słabiutkie 22 proc. rzutów z gry - Francuzi mieli 50 proc. Walkę o zbiórki przegraliśmy 14:24, do tego doszły w sumie trzy bloki Goberta. Slaughter i Ponitka uciułali w sumie 14 punktów, wsparcia od kolegów nie było. Kompletnie niewidoczny w ataku był Michał Sokołowski, pod koszem nie szło Balcerowskiemu.

Przerwa zawsze daje nadzieję, przerwa jest szansą na odwrócenie przebiegu meczu, ale tym razem ona też nie zadziałała. Drugą połowę Polacy zaczęli od straty, a Francuzi - od kolejnej trójki. Przewaga urosła do ponad 20 punktów i jasne się stało, że o cud będzie ciężko.

Od połowy trzeciej kwarty coś się w polskim ataku co prawda ruszyło - trójkę trafił Jakub Garbacz, potem także Michał Michalak, ale to nie zmienio faktu, że biało-czerwoni byli tylko tłem dla popisów Francuzów, a szczególnie Guerschona Yabusele. Świetny gracz Realu Madryt, który ma za sobą dwa sezony epizodów w Boston Celtics, trafiał z każdej pozycji, w całym meczu uzbierał 22 punkty w 22 minuty. Miał świetne 9/12 z gry, w tym 4/6 za trzy. Cały francuski zespół trafił rewelacyjne 15 z 26 rzutów z dystansu. W drugiej połowie już momentami bawił się grą.

Polacy? Slaughter rzucił dziewięć punktów (3/9 z gry), Ponitka dobił do siedmiu (3/10). Balcerowski miał pięć  (2/8), Sokołowski skończył mecz z ledwie dwoma punktami. Na więcej rywale im po prostu nie pozwolili.

Po porażce z Francją biało-czerwonych czeka w niedzielę mecz o brązowy medal z przegranym z pary Niemcy - Hiszpania, które w półfinale zagrają w piątek wieczorem. I Polacy wciąż mają o co walczyć - brązowy medal będzie ogromnym sukcesem.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.