Francja zmartwiona Polakami. Gigant balansuje na krawędzi EuroBasketu

W meczach z Turcją i Włochami cudem doprowadzali do dogrywek i gdyby rywale trafiali wolne, Francuzów już na dawno na EuroBaskecie by nie było. Ale to równocześnie zespół z najlepszą defensywą na turnieju, której filarem jest mierzący 216 cm wzrostu Rudy Gobert, czołowy obrońca NBA. Po wyeliminowaniu broniącej tytułu Słowenii w piątek Polacy zmierzą się w półfinale EuroBasketu z kolejnym faworytem turnieju.

Sobota, 10 września, 1/8 finału. 12 sekund przed końcem Turcy prowadzą 77:75, a faulowany Cedi Osman staje na linii rzutów wolnych. Pudło. Pudło. Turcy mają jeszcze piłkę z boku, ale ją tracą, przechwyt Evana Fourniera daje Francji szanse na wyrównanie. Fournier pudłuje, ale Rudy Gobert dobija potężnym wsadem. W ostatnich sekundach dogrywki Francuzi prowadzą punktem, ale to Turcja ma akcję na zwycięstwo. Furkan Korkmaz traci jednak piłkę.

Zobacz wideo Lewandowski i Salihamidzić pod szatnią. Wyjątkowe ujęcia

Środa, 14 września, ćwierćfinał. 16 sekund przed końcem Włosi prowadzą 77:75, a faulowany Simone Fontecchio staje na linii rzutów wolnych. Pudło. Pudło. Chwilę później Thomas Heurtel wyrównuje wynik, ale Fontecchio ma rzut na zwycięstwo. Ponownie pudłuje, a dogrywkę Francuzi wygrywają już pewnie 16:8.

Dwa mecze fazy pucharowej i dwa uśmiechy od koszykarskich bogów.

Francja była na krawędzi turnieju i da się obronić tezę, że wciąż w nim jest ze względu na furę szczęścia. Ale z drugiej strony w półfinale nie jest przypadkiem. To wicemistrz olimpijski, brązowy medalista mistrzostw świata, zdobywca siedmiu krążków na największych turniejach w XXI wieku.

Francuzi są bardzo mocni, choć w kontekście złota jeszcze kilka dni temu dużo wyżej oceniano szanse Serbów, Greków i Słoweńców. Ich na turnieju już jednak nie ma, Lukę Doncicia wysłał do domu Mateusz Ponitka. A Polaków czeka zupełnie inne wyzwanie.

"Musimy mieć na nich inny plan niż na Słowenię"

O ile Słowenia wydawała się przede wszystkim zespołem ataku, przeciwko któremu trzeba doskonale zagrać w obronie, by zatrzymać Doncicia, tak przed meczem z Francją trzeba się zastanowić przede wszystkim nad tym, jak sforsować ich defensywne zasieki.

Kilka przykładów statystycznych: Francuzi mają najbardziej efektywną obronę w turnieju – tracą tylko 106,2 punktu w przeliczeniu na 100 posiadań rywala. Są w czołówce pod względem wymuszania strat – przeciwnicy popełniają ich 17,1 na 100 posiadań (choć sami Francuzi popełniają ich najwięcej - 19,9 na 100 posiadań). Pod względem utrudniania rzutów zajmują trzecie miejsce – rywale trafili tylko 43 proc. prób. A do tego świetnie zbierają piłki – wyłapali 55 proc. możliwych piłek po niecelnych rzutach rywali, co jest drugim najlepszym wynikiem w turnieju.

– Francuzi to najbardziej atletyczny zespół tych mistrzostw, który gra fizyczną, twardą koszykówkę. Mają bardzo wysokich graczy podkoszowych, oczywiście na czele z Rudym Gobertem. To oczywiście będzie nam utrudniało walkę na tablicach, a niskim graczom wejścia pod kosz – mówił nam dzień przed meczem Aaron Cel, wychowany we Francji reprezentant Polski. – Dlatego musimy mieć na nich inny plan niż na Słowenię – dodawał.

Jaki? – Takiego gracza, jak Gobert, nie da się zatrzymać, także w obronie. Trzeba go defensywnie ograniczyć. Czyli kombinować, by wyprowadzić go z równowagi, wyciągać spod kosza, by bronił w strefach, które nie do końca mu odpowiadają, czyli daleko od obręczy. Trochę jak Włosi.

Żarty w Belinie - Rudy Gobert musi się schylić, żeby zrobić wsad

Gobert ma 30 lat, mierzy 216 cm wzrostu, w NBA gra od dziewięciu sezonów. Jako zawodnik Utah Jazz trzykrotnie otrzymywał nagrodę dla najlepszego obrońcy ligi, a na EuroBaskecie zdobywa średnio po 14,9 punktu i 10,9 zbiórki, trafia świetne 64 proc. rzutów z gry.

I jeśli na ekranach telewizorów wygląda na wielkiego, to w rzeczywistości wydaje się jeszcze większy. Kibice w hali w Berlinie śmieją się, że aby zrobić wsad, Gobert do kosza musi się schylić.

Największe wrażenie robi rozpiętość jego ramion. Ma tak długie ręce, że nawet stojąc daleko od rywala – na przykład po zamianie, przy szybkim graczu obwodowym – jest w stanie mieć go pod kontrolą właśnie dzięki zasięgowi: nie daje się minąć, a jednocześnie nie pozwala mu oddać rzutu. Tych rzeczy nie widać w statystykach, ale Gobert jest po prostu graczem, którego obecność w polu trzech sekund wpływa na decyzje atakujących kosz rywali.

Włosi przyszykowali na niego zasadzkę – tworzyli naprzeciw niego mur z dwóch-trzech graczy, który odgradzał francuskiego środkowego od prostej drogi ku obręczy, ale i z takich opałów Gobert jest w stanie wybrnąć. Choć nie jest wirtuozem kozłowania, to jego wizja i umiejętność antycypacji robią wrażenie – w takiej sytuacji zwykle znajduje kogoś na obwodzie, kto bez krycia rzuci za trzy. A Francuzi w tym elemencie są wyjątkowo sprawni, w turnieju trafiają ze skutecznością 37 procent.

Polska? "Zasługujecie na komplementy za grę w obronie"

Bo Francja to oczywiście nie tylko Gobert. Wspomniany Heurtel, ale także Timothé Luwawu-Cabarrot, Guerschon Yabusele oraz Terry Tarpey trafiają grubo powyżej 40 proc. rzutów z dystansu. Heurtel i Yabusele to koszykarze Realu Madryt, Luwawu-Cabarrot gra w NBA, podobnie jak Fournier, najlepszy strzelec francuskiej drużyny ze średnią 15,0 punktu na mecz.

– Tuż po ćwierćfinale z Włochami Evan Fournier powiedział, że o wejście do finału chce się bić ze Słowenią. Ale w tej sytuacji francuscy koszykarze raczej cieszą się, że trafiają na Polskę, uważają, że to będzie łatwiejszy rywal, niż Luka Doncić i spółka – mówią nam w Berlinie francuscy dziennikarze.

Co nie znaczy, że Francuzi Polskę lekceważą. – Słowenia też przecież liczyła, że czeka ją będzie łatwy mecz, i się na tym przejechała – podkreślają zgodnie dziennikarze.

Jak dodają, postawa Polaków w pierwszej połowie meczu ze Słowenią „nie przeraziła ich, ale na pewno zmartwiła". – Atak to jedno, ale zasługujecie na komplementy za grę w obronie. Polacy świetnie bronią, oczywiście na czele z Michałem Sokołowskim – słyszymy od przedstawicieli mediów.

Francuzom raczej nie zadrży powieka

A więc defensywny mecz z zaciętą końcówką? Te ostatnie to znak firmowy Francuzów na tym EuroBaskecie. Poza wspomnianymi spotkaniami z Włochami i Turcją, Gobert i spółka w grupie pokonali 77:73 silną Litwę i 78:74 słabych Węgrów. Wyżej, 81:68, wygrali tylko z Bośnią i Hercegowiną, a do tego ulegli 63:76 Niemcom oraz 82:88 Słowenii.

Wracając do ćwierćfinałowego meczu z Włochami – w zaciętym spotkaniu, w momentach, kiedy wiele nie układało się po ich myśli, Francuzi nie dali się ponieść emocjom. Choć to może powiedziane zbyt mało sugestywnie. Graczom Vincenta Colleta wręcz nie zadrżała powieka – ani gdy byli sekundy od odpadnięcia z turnieju, ani gdy wyszli na prowadzenie w dogrywce. 

– Jeśli nie idzie po twojej myśli, wróć do podstaw – mówił w środowy wieczór Mateusz Ponitka, dodając, że reprezentacja Polski takich prawd o koszykówce dopiero się uczy. Francuzi – jako jedna z najbardziej utytułowanych drużyn narodowych na świecie, która w półfinale EuroBasketu zagra piąty turniej z rzędu – ma tę zasadę opanowaną do perfekcji. 

W meczu z Włochami bił od nich spokój, wręcz wyrachowanie – najpierw na finiszu czwartej kwarty, gdy po dwóch pudłach Fontecchio z rzutów wolnych wzorowe punkty zdobył rozgrywający Heurtel, a potem w dogrywce, gdy trójkolorowi metodycznie punktowali przybitych czwartą kwartą Włochów. A nawet i po meczu, kiedy Francuzi wcale przesadnie nie świętowali. Gobert z miną zabójcy wędrował od kolegi do kolegi, przybijając im piątki i świdrując ich wzrokiem. Jakby mówił: misja nie jest skończona.

Marcin Gortat rzucał na dogrywkę, ale z Francją minimalnie przegrywaliśmy

O tym wyrachowaniu i spokoju Francuzów w końcówkach przekonywali się w ostatnich latach biało-czerwoni, bo dwa poprzednie pojedynki Polaków z trójkolorowymi też były zacięte. Na EuroBaskecie w 2015 roku z ówczesnymi gospodarzami imprezy spotkaliśmy się w Montpellier w trzeciej kolejce fazy grupowej. Francuzi przeważali, ale Polacy nie dawali sobie uciec – w ostatniej sekundzie Marcin Gortat rzucał za trzy na dogrywkę, ale spudłował.

Dwa lata później w Helsinkach drużyna Mike’a Taylora do przerwy prowadziła z Francją 34:26, jeszcze dwie i pół minuty przed końcem był remis 69:69. Ostatecznie ulegliśmy rywalom 75:78.

I cóż, czy będzie tak jak ze Słowenią, do trzech razy sztuka? Drużynie Doncicia ulegliśmy w 2017 roku na EuroBaskecie, a potem w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk, ale w środę wzięliśmy na niej piękny rewanż. W piątek o 17.15, kiedy będzie się rozpoczynał mecz z Francją, już nikt nie pomyśli, że wyeliminowanie kolejnego faworyta jest niemożliwe.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.