Geniusz, cudowne dziecko staje na drodze Polski. "Czuje się królem. I nim jest"

Łukasz Cegliński
Jest synem koszykarza i modelki, królem koszykarskiej Europy został jako nastolatek, od kilku lat olśniewa w NBA. Wyróżnia się dodatkowymi kilogramami, nie jest mistrzem szybkości, ale wrodzony geniusz i wyjątkowa intuicja sprawiają, że nie można go zatrzymać. A najlepsze jest to, że wszystkie niesamowite akcje Luka Doncić wykonuje z uśmiechem na ustach. Oby w środę, w ćwierćfinale EuroBasketu, nie przekonali się o tym Polacy.

Tekst ukazał się na Sport.pl kilka dni temu. Przypominamy go ze względu na fakt, że w ćwierćfinale Polacy zagrają właśnie ze Słowenią. Początek meczu Polska - Słowenia o 20:30, relacja na żywo w Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.

36 punktów z Bośnią i Hercegowiną, 47 z Francją, 35 z Belgią. Broniąca tytułu Słowenia jest w ćwierćfinale EuroBasketu, a Luka Doncić – jak zwykle – jest na ustach wszystkich kibiców koszykówki. Te usta, we wszystkich językach świata, wypowiadają słowa, które znamy od lat: znakomity, magiczny, niesamowity, cudowny, niemożliwy. Po tym, co 23-letni Słoweniec pokazuje w ostatnich dniach na mistrzostwach Europy, nie ma w tym żadnej przesady.

Zobacz wideo Lewandowski czy Messi? Pytamy kibiców w Barcelonie. Miażdżąca różnica

Dlatego my zaczniemy od słów, które w Sport.pl już były. Bo one też są uniwersalne.

"Trudno ocenić, co w grze Luki Doncicia jest najbardziej niesamowite – trudne trójki trafiane po odskoku w tył? Pozornie ślamazarne, ale świetne technicznie, cierpliwe wejścia pod kosz? Wszechstronność, która pozwala mu odnaleźć się także w akcjach pod obręczą? Intuicja pozwalająca mu być tam, gdzie akurat spadnie piłka? A może błyskotliwe asysty, podania, których nie wymyśliłby nikt inny?" – tak pisaliśmy o Słoweńcu ponad rok temu, gdy w debiucie na igrzyskach zdobył 48 punktów, miał 11 zbiórek i pięć asyst, a jego zespół pokonał Argentynę 118:100. 48 punktów. W debiucie. Przypominamy te kilka zdań, na początek nic lepszego nie wymyślimy.

Bo Doncić to fenomen. Koszykarz, który wymyka się schematom. Mierzy 201 cm wzrostu i może grać właściwie na wszystkich pozycjach. Świetnie rozgrywa, znakomicie rzuca, dobrze zbiera, a jak trzeba, to wybroni wyższego od siebie siłacza grającego tyłem do kosza. W Europie błyszczy od dawna, NBA podbija od czterech lat. Dla Dallas Mavericks zdobywał w tym czasie średnio 26,4 punkty, 8,5 zbiórki oraz 8,0 asysty. Ale powiedzieć „zdobywał", to nic nie powiedzieć. On to wszystko momentami wyczarowywał. Z uśmiechem na ustach, który pokazywał jako dziecko w Słowenii i jako nastolatek w Realu Madryt.

„Jak on zaczyna się śmiać, to trzeba się go bać"

Ten uśmiech to w ogóle w jego grze jest chyba kluczowy. On mówi wszystko. O łatwości, o pewności siebie, o mobilizacji. - Jeden ze słoweńskich zawodników powiedział ostatnio: „Jak on zaczyna się śmiać, to trzeba się go bać". I rzeczywiście, on zaczyna się uśmiechać w decydujących momentach najważniejszych meczów – zauważa Walter Jeklin, były reprezentant Słowenii, koszykarz kilku polskich klubów. On Doncicia obserwuje od dawna, widzi w jego grze niuanse, które nam być może uciekają.

- Oglądając go można mieć też wrażenie, że on się w ogóle nie męczy, że dla niego to zabawa. A jak zdarzy się moment, w którym coś mu nie idzie, to szybko adaptuje się do trudnych warunków i daje radę w inny sposób. Są mecze, w których rzuty mu nie wpadają, więc zaczyna mijać. I znajduje opcje, by pomóc drużynie nawet, jak koncentruje się na nim więcej obrońców – mówi Jeklin.

No dobrze, ale skąd to wszystko się wzięło? Wiemy, że urodzony w 1999 roku Luka to syn koszykarza, a podpatrywanie z bliska ojca to często podstawa sportowych sukcesów. Sasa Doncić występował w wielu słoweńskich klubach, zagrał kilka razy w reprezentacji swojego kraju. - Był dobrym koszykarzem, ale chyba nie zrobił wszystkiego, by być jak najlepszym. Grał na pozycji wysokiego skrzydłowego, umiał rzucić za trzy, umiał podać. Ale nie porównujmy jego gry z Luką, to nie ma sensu – mówi Jeklin.

"Nie można nauczyć tego, co on robił"

Wiemy też, że poza koszykarskimi genami Doncić ma także wrodzony pierwiastek piękna - Luka to syn modelki i właścicielki znanego salonu piękności w Lublanie i to pewnie po Mirjam Poterbin ma ten swój firmowy uśmiech. Rodzina Luki szybko się jednak rozpadła, rodzice rozeszli się, gdy miał dziewięć lat. Potem miał bliskie relacje z mamą, która wyjechała z nim do Madrytu, teraz znów jest bliżej ojca, a z matką spiera się o kwestie biznesowe.

Wracając do początków – Luka towarzyszył ojcu w jego koszykarskich treningach, przy bocznej linii boiska bawił się piłką w wieku trzech lat, pierwszy rzut za trzy trafił gry miał sześć. Jako ośmiolatek zaczął trenować w Olimpii Lublana, ale po 16 minutach zajęć trener przeniósł go do grupy 11-latków. Bo Luka był za dobry.

- On miał to „coś" od zawsze. Nie można nauczyć tego, co on robił. To jest po prostu niemożliwe, by przekazać zawodnikom taki rodzaj wiedzy – wspominał Lojze Sisko, który trenował małego Doncicia w Olimpii. – Tak, on po prostu tę iskrę ma, urodził się z nią, ona jest w nim, to czysty talent na najwyższym poziomie – potwierdza Jeklin. - Ale Luka ma też perfekcyjnie podstawy – bardzo ważne jest opanowanie piłki, dzięki któremu znajduje pozycje do rzutu, wychodzi z opresji, reaguje w tłoku, podejmuje najlepsze decyzje. Piłka go słucha i on może się skoncentrować na tym, co chce z nią wykonać. A do tego ma bardzo dobrą intuicję, po prostu wie, co trzeba zrobić na boisku.

Luka Doncić na boisku czuje się królem. I nim jest

W wieku 13 lat Doncić wyjechał do Madrytu, bo dojrzał go wielki Real. W rozgrywkach młodzieżowych dominował tak, że gdy miał 16 lat, zadebiutował w seniorskim zespole. - Genetyka pozwoliła mu grać z dorosłymi, gdy był nastolatkiem – zauważa Jeklin. - Szybko urósł, fizycznie dojrzał i mógł funkcjonować na poziomie seniorskim. Nie musiał dojrzewać na boisku, czekać, aż się wzmocni. Do dorosłego grania wszedł w naturalny sposób i pod względem fizycznym mógł grać to, co chciał na wysokim poziomie.

Grać to, co chciał, czyli robić to, co chciał. Doncić szybko stał się gwiazdką w zespole gwiazd, a jego rola tylko rosła. W 2018 roku, gdy miał 19 lat, był już liderem pełną, uśmiechniętą gębą. Poprowadził Real do mistrzostwa Euroligi, został MVP rozgrywek. A biorąc pod uwagę, że rok wcześniej wywalczył ze Słowenią mistrzostwo Europy, to na Starym Kontynencie zdobył wszystko.

- Luka na boisku czuje się królem, rządzi w naturalny sposób – mówi Jelin. - W reprezentacji Słowenii jest tak od dawna – na pierwszym zgrupowaniu był nieśmiały, miał 17 lat, z nikim za bardzo nie rozmawiał. Ale jak zaczął się trening, to od razu poustawiał wszystkich i pokazywał, co mają robić. Boisko to jest jego świat, w którym potrafi zaczarować, ale – co bardzo ważne – sprawić, że inni zawodnicy grają lepiej niż potrafią.

Ma w sobie coś z Kukoca, Bodirogi, Petrovicia i Teodosicia

Ale skupmy się na nim. Paradoksem w grze Doncicia jest to, że znakomity koszykarz nie przypomina gladiatora. Ewidentnie ma kilka kilogramów nadwagi, nigdy nie przykładał się do treningów przygotowania fizycznego i gdyby trzeba było jednoznacznie powiedzieć, czy gra szybko, czy powoli, to skłanialibyśmy się raczej ku temu drugiemu określeniu.

Sęk w tym, że szybkość nie jest najważniejsza. - Luka jest mistrzem wyprowadzania obrońcy z równowagi – zauważa Jeklin. - Robi zwód i gdy przeciwnik zachwieje się na nogach, przenosi ciężar z jednej na drugą, to on go mija. I wtedy wygląda jak pociąg ekspresowy przy osobowym, ale nie w prędkości istota.

- Luka bazuje na wyczuciu, a ono jest wyjątkowe. Ja takiego u nikogo nie widziałem. Wiadomo, było wielu wybitnych koszykarzy, ale nie takich. Doncić nie jest dynamiczny, czasem biegnie jakby w zwolnionym tempie, czasem człapie z piłką przez połowę, nie zaczyna sprintu. Bo po co ma tracić energię? On nie męczy się niepotrzebnymi rzeczami.

To dobry moment, żeby przywołać słowa ojca, Sasy Doncicia, który kiedyś obrazowo opisał umiejętności syna. - Nie lubię go porównywać z innymi, ale ma w sobie coś z Toniego Kukoca, widzi boisko jak Dejan Bodiroga, porusza się jak Drażen Petrović, a podaje jak Milos Teodosić.

I rzeczywiście, w grze Doncicia można dostrzeć pierwiastki każdej z wymienionych sław bałkańskiego basketu.

On to czuje, on się bawi, on jest pewny siebie

A co z niesamowitymi rzutami? W internecie można znaleźć dziesiątki filmików z kompilacjami trafień Doncicia. Trójki po kroku w tył, trójki z wyskoku do przodu, rzuty w tłoku, hakiem, z drugiej strony obręczy. Wymyśl dowolny rzut – Luka już go trafił. Przykład z EuroBasketu? Druga kwarta meczu z Francją, Doncić zostaje zepchnięty na lewe skrzydło, biegnie z piłką za linią trójek. I nagle dwutakt i rzut jedną ręką za trzy. Oczywiście celny. Kosmos.

- Jego niesamowite rzuty są połączone z intuicją i tym, że on się bawi koszykówką – mówi Jeklin. - Jak się czymś bawisz, to zawsze stać cię na jakieś niekonwencjonalne zachowanie. A on na dodatek ma nosa do tego, jak trafić do kosza. Wie jak i kiedy to robić, choć czasem, żeby zrobić sobie miejsce, musi wykonywać nietypowe ruchy i zagrania. On to czuje, on się bawi, on jest pewny siebie. I regularnie wykonuje najdziwniejsze rzuty na treningach. A to z krzesła, a to zza kosza, a to z biegu – to część jego zabawy, którą później przenosi do meczu.

- Poza tym on ma takie wewnętrzne źródło energii, które pcha go do walki o zwycięstwo. Ono go napędza – uważa były słoweński koszykarz. - I jak ktoś go podwoi, uniemożliwi albo zablokuje rzut, to Luka szuka rozwiązań i robi to za pomocą niebanalnych manewrów. I ma w sobie coś takiego, że jak ktoś go wkurzy, to Doncić wymyśla jeszcze lepsze rzeczy, jakby wyciągał pomysły ze specjalnej szuflady.

Doncić szaleje, Słowenia wygrywa, koszykarski świat nie może się doczekać kolejnego meczu. - Gra Luki Doncicia fascynuje wszystkich, dla niego wypełniają się hale i nie ma już znaczenia, czy on pobije kolejne rekordy czy nie. W Słowenii znają go i mówią o nim wszyscy – mówi Jeklin. - Zainteresowanie nim wykracza daleko poza kibiców sportu. Luka wszedł do każdego słoweńskiego domu, rozmawiają o nim sąsiedzi i babcie na ulicach. On jest cudownym dzieckiem słoweńskiej koszykówki.

W środę to cudowne dziecko stanie naprzeciw Polaków. Ćwierćfinał EuroBasketu o godz. 20.30 - transmisja w TVP Sport, relacja na żywo na Sport.pl.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.