Polska kontra Ukraina. Ukraina, która jest zachwycona. "Dwie świetne wiadomości"

Piotr Wesołowicz
- Nawet na pierwszej linii frontu nasi żołnierze starają się oglądać mecze. Jeśli nie oderwiesz się choć na chwilę od tego, co się dzieje wokół, twoja głowa eksploduje - mówi Sport.pl Alex Proshuta, ukraiński dziennikarz piszący o koszykówce. W niedzielę kadra Polski zagra z Ukrainą w 1/8 finału EuroBasketu.

W czwartek, tuż po wkalkulowanej porażce z Serbią, odetchnęliśmy z ulgą. Reprezentacja Polski nie zajęła pierwszego miejsca w grupie D, ale nie ma tego złego – w walce o ćwierćfinał trafiliśmy na Ukrainę, w teorii najwygodniejszego rywala w stawce 16 najlepszych drużyn w Europie.

Zobacz wideo POLSKA - USA. Mamy półfinał! Teraz już tylko złoto!

Kłopot w tym, że Ukraińcy myślą o nas dokładnie to samo. Polska i Ukraina są dziś lustrzanym odbiciem: europejskim średniakiem, który zawiódł w kwalifikacjach do mistrzostw świata w 2023 r., a przed którym wyrosła szansa, by dokonać czegoś spektakularnego w trakcie EuroBasketu.

Nie tylko gwiazdy z NBA. Na kogo powinniśmy uważać?

W fazie grupowej Ukraina rosła z każdym meczem – po zwycięstwie z Wielką Brytanią 90:61 przyszła kolejna – 74:73 z Estonią. Ale to wygrana z gospodarzami w Mediolanum Forum 84:73, przed niemal siedmioma tysiącami włoskiej publiczności, sprawiła, że o Ukraińcach zrobiło się naprawdę głośno. Kolejne dwie porażki 79:99 z Grecją i 85:90 nie odebrały już naszym sąsiadom awansu do 1/8 finału.

– Przełomem był mecz z Włochami. Zwycięstwo sprawiło, że mnóstwo Ukraińców – także tych, którzy na co dzień się koszykówką nie interesują – zaczęło sprawdzać, jak radzi sobie nasza drużyna. A ewentualne zwycięstwo z Polską to zainteresowanie jeszcze podwoi – uważa Alex Proshuta.

Gdy rozmawiamy, Proshuta jest w drodze do Berlina na fazę pucharową mistrzostw. Ale równie wiele, co o koszykówce, ukraiński dziennikarz pisze o wojnie, a czytają go tysiące. Ale o tym za chwilę.

Wróćmy do EuroBasketu: Ukraina nie ma w składzie gracza naturalizowanego, ale – w porównaniu do biało-czerwonych – ma dwóch graczy z doświadczeniem w lidze NBA – Ołeksija Łenia i Swiatosława Mychajluka. Aby zagrali wspólnie w narodowych barwach, w Ukrainie czekali cztery lata.

Ten drugi jest jedną z gwiazd turnieju – były gracz Toronto Raptors (został zwolniony w przeddzień turnieju) w każdym z grupowych meczów był najlepszym strzelcem Ukrainy, zdobywa średnio po 18 punktów i trafia aż 42 proc. rzutów za trzy. – Nie ma tu filozofii: Svi to nasz najlepszy strzelec, oddaje najwięcej rzutów, gra sporo z piłką. Ale nie powiedziałbym, że wszystko kręci się wokół niego. Drużyna jest zbudowana wokół tercetu Svi – Bohdan Błyzniuk – Ivan Tkaczenko – tłumaczy Proshuta. I dodaje: – Jeśli spytasz mnie o naszego najważniejszego gracza na turnieju, wskażę Błyzniuka. Jest niezwykle twardy w defensywie, ale jeśli trzeba, może mieć piłkę w ręce. Na parkiecie potrafi zrobić dosłownie wszystko. To nasz swing player. Jeśli on gra dobrze, to dobrze prezentuje się cały zespół.

Ukraińcy najmocniejsi powinni pod koszem. Mają swojego giganta

Błyzniuk to 27-letni niski skrzydłowy, który w 2018 r. próbował dostać się do NBA, a ostatnio występował w drużynie z Kijowa. Na EuroBaskecie gra ponad 30 minut w meczu. 7,6 punktu i 4,6 asysty średnio w każdym z nich nie brzmi gwiazdorsko, ale wpływu Błyzniuka statystyki nie oddają.

– Dodałbym jeszcze do tego zestawu Issufa Sanona. To nasz szósty gracz, który znakomicie kreuje sobie pozycje do rzutu. Svi jest typowym strzelcem, który czeka na piłkę. Sanon potrafi wykreować coś z niczego – dodaje Proshuta.

Gdzie upatruje szans Ukraińców? Tam, gdzie i my, czyli pod koszem. – Mam nadzieję, że to będzie nasza przewaga. Nie przez przypadek mówię o nadziei, bo nasi środkowi, mówiąc delikatnie, nie błyszczą. Zwłaszcza Łeń. Z pięciu meczów może dwa były w jego wykonaniu – tłumaczy dziennikarz.

Łeń to 29-letni środkowy. Mierzy 213 cm wzrostu i ma osiem lat doświadczenia na parkietach NBA. Nie jest taką gwiazdą, jak oczekiwano – w 2013 r. Phoenix Suns wybrali go z piątym numerem draftu. Ale wciąż utrzymuje się na rynku, ma na koncie ponad pół tysiąca meczów w najlepszej lidze świata, na jej parkietach zarobił ponad 35 mln dol. i niedawno podpisał nowy kontrakt z Sacramento Kings.

Aleksandra Balcerowskiego czeka trudne zadanie. Polski gigant w fazie grupowej najpierw poradził sobie z Janem Veselym z Czech, ale potem rozczarował w starciu z Laurim Markkanenem i Finlandią. W kolejnych meczach był jednak podporą reprezentacji Polski, wciąż rośnie jako jej potencjalny lider – Olek jest świetny, ale w Gran Canarii był tylko zmiennikiem Artema Pustowoja – kontruje Proshuta.

Dla Ukraińców sport to okazja, by choć na chwilę wyrwać się z matni wojny. Od niedawna rozgrywki próbuje wznowić tamtejsza piłkarska liga, również występy koszykarzy na EuroBaskecie dają rodakom mnóstwo radości. Reprezentacja co prawda do turnieju szykowała się w Rydze, ale w nękanej wojną Ukrainie byłoby to i niebezpieczne, i niemal niemożliwe – wiele obiektów sportowych zostało zbombardowanych lub zniszczonych przez rosyjską armię. Pomocną dłoń wyciągnęła Łotwa. Legendą jest tam Ainars Bagatskis, były koszykarz, a dziś selekcjoner Ukrainy. W Rydze Ukraińcom niczego nie brakowało – Łotysze pomogli i kadrze, i najlepszej drużynie, czyli Prometey'owi, który w rozgrywkach EuroCup będzie występować w Riga Arena. – To teraz drugi dom naszej koszykówki – mówi Proshuta.

"Nawet nasi żołnierze oglądają mecze"

– Uwierz mi. Nawet na pierwszej linii nasi żołnierze starają się oglądać mecze, o ile mają taką techniczną możliwość. Jeśli nie oderwiesz się, choć na chwilę od rzeczywistości, twoja głowa eksploduje – tłumaczy dziennikarz, który mimo wojny nie zrezygnował z pasji. Ale wojna doświadcza go tak samo boleśnie, jak każdego Ukraińca. Mieszka w Kijowie, a o wojnie pisze na Twitterze – od pierwszego jej dnia relacjonuje to, co dzieje się w jego mieście, ale zamieszcza także emocjonalne wpisy o tym, co sam czuje. I odlicza dni rosyjskiej agresji. W sobotę opublikował wpis numer 199. „Nie wiem, co jest lepsze: to, że zaczyna się faza pucharowa EuroBasketu, a ja oglądam mecze z odległości siedmiu metrów od parkietu, czy fakt, że Rosjanie w końcu opuścili Kupjańsk i Izjum – dwa strategiczne miasta w kierunku Charkowa. Myślę, że obie wiadomości są świetne :)" – napisał.

– Na początku był to sposób, by odpowiedzieć na wiadomości moich znajomych i przyjaciół i dać znać, że żyję i że wszystko ze mną dobrze. Ale z czasem stało się to moją rutyną. Publikuję informacje z wojny, których filtrem jestem tylko ja sam – tłumaczy.

– Robię to, bo czuję, że w ten sposób mogę na swój sposób przyczynić się do tej walki. Nie jestem na linii frontu, ale słowo jest moją bronią. I jeśli mogę to wykorzystać, zwłaszcza informując międzynarodową publiczność o tym, co dzieje się w Ukrainie, by przypominać, że wciąż walczymy o życie, to powinienem to robić dalej. Chcę czuć, że robię coś pożytecznego dla Ukrainy – kończy.

Więcej o:
Copyright © Agora SA