Była połowa czwartej kwarty i 75:68. Prowadzenie niby bezpieczne, ale Izrael gonił, naciskał, groził. Polacy czuli presję, każda akcja była szalenie istotna. I wtedy piłka trafiała do tego, który siedem lat temu został Polakiem właśnie po to, by robić różnicę w najważniejszych momentach. 35-letni A.J. Slaughter, naturalizowany Amerykanin, który w poniedziałek grał w kadrze już po raz 80., najpierw trafił niesamowitą trójkę sprzed obrońcy, a potem dodał punkty z wejścia. Polacy wyszli na prowadzenie 80:68, Izrael już się nie podniósł.
Dzięki wygranej wróciła wiara w awans z grupy. Ba, już nie tylko wiara, ale także solidne podstawy. Po trzech meczach biało-czerwoni mają bilans 2-1, taki sam jak Izrael. Z sześciozespołowej grupy, w której są także Serbia, Finlandia, Czechy i Holandia, do 1/8 finału awansują cztery ekipy, Teoretycznie ten awans mogą dać już dwie wygrane.
Po sobotnim blamażu z Finlandią na mecz z Izraelem Polacy wyszli bardzo zmobilizowani. Widać było koncentrację i chęć podtrzymania wysokiej intensywności gry, a przede wszystkim - zespołowy atak. Dobrze zaczął Aleksander Balcerowski, dwie trójki trafił Michał Sokołowski, Polacy nie tracili głowy pod presją czasu i nawet w trudnych sytuacjach znajdowali kolegów. W pierwszej kwarcie mieli aż dziewięć asyst i prowadzili 23:16.
Prowadzili, choć w obronie momentami zostawiali rywalom sporo miejsca na obwodzie. Na szczęście dla biało-czerwonych - Izraelczycy spudłowali większość rzutów za trzy. Zupełnie niewidoczny w ich zespole był lider Deni Avdija - koszykarz Washington Wizards do przerwy nie zdobył ani jednego punktu.
A Polacy do przerwy prowadzili 39:33. Prowadzili nawet pomimo tego, że rywale w drugiej kwarcie zaczęłi trafiać z dystansu. Wśród biało-czerwonych uaktywnił się jednak wszechstronny Mateusz Ponitka, dobre momenty miał Slaughter, który w pierwszej połowie zdobył 10 punktów. Dziury w obronie łatał doświadczony Aaron Cel, pod koszem twardo grał Balcerowski, dobre akcje potrafili rozegrać rezerwowi.
Trzecią kwartę Polacy rozpoczęli od dwóch przechwytów, a potem koncert gry dali weterani - 35-letni Cel i Slaughter trafili po dwie trójki, a do tego świetnie podawali kolegom i przewaga biało-czerwonych rosła. Także dzięki dobrej obronie, w której najlepszą akcję zaliczył Cel, który będąc sam pod koszem przerwał przechwytę kontrę trzech rywali.
W połowie tej części Polacy prowadzili 58:44, ale Izrael po przerwie na żądanie poprawił grę, zaczął zmniejszać straty. Koszykarze Igora Milicicia trzymali jednak poziom w obronie i w ataku - grą świetnie dyrygował Ponitka, biało-czerwoni potrafili cierpliwie i efektownie rozgrywać długie akcje, po 30 minutach wygrywali 68:56.
W 32. minucie swoje pierwsze punkty w meczu zdobył wspomniany Avdija, który zmniejszył prowadzenie Polaków do 70:62. Milicić na wszelki wypadek poprosił o przerwę, żeby nie pozwolić rywalom wejść w rytm. To się jednak nie udało, po chwili kolejną trójkę trafił Nimrod Levi, przewaga biało-czerwonych stopniała do ledwie pięciu punktów. Pięknie odpowiedział jednak Balcerowski, który trafił wymuszony rzut za trzy pod presją czasu. A po chwili wsadził piłkę do kosza po ładnym podaniu Cela.
Mecz zbliżał się do końca, temperatura rosła, waga każdej akcji była coraz większa. Izrael potrafił wyciągać wynik na swoją korzyść w wygranych spotkaniach z Finlandią i Holandią, co chwila odrabiał kilka punktów straty do Polaków. Ale całości nie był w stanie odrobić. Slaughter powiedział: "Stop!"
Biało-czerwoni wygrali ostatecznie 85:76. Slaughter rzucił 24 punkty, miał 6/11 za trzy i jeszcze pięć asyst. 17 punktów dodał Balcerowski, który pięknie odrodził się po nieudanym meczu z Finlandią. Cel skończył spotkanie z 13 punktami, miał także cztery asysty i trzy przechwyty. Klasę pokazał też Ponitka, który do 11 punktów dodał osiem zbiórek i siedem asyst.
Przed Polakami jeszcze dwa mecze w grupie D - we wtorek biało-czerwoni zmierzą się z teoretycznie najsłabszą w grupie Holandią, a w czwartek zagrają z jednym faworytów imprezy Serbią. Do 1/8 finału z grupy awansują cztery z sześciu drużyn.