"Presja? Nigdy w życiu". A potem TO. Po tym wsadzie złapaliśmy się w hali za głowy

Piotr Wesołowicz
Z nieba do piekła, a do tego z Cleveland Cavaliers do Utah Jazz. Po fantastycznej pierwszej połowie, w której Lauri Markkanen dominował na boisku, w drugiej był mniej widoczny. I choć w sumie zagrał świetny mecz, Finlandia swój pierwszy mecz EuroBasketu przegrała po dogrywce z Izraelem. I w sobotę spróbuje odbić sobie na Polakach.

Ma 25 lat, 211 cm wzrostu i ręce tak długie, że wydaje się, iż mógłby objąć całą praską O2 Arenę. A przede wszystkim Lauri Markkanen jest liderem Finlandii – reprezentacji, która w piątek mierzyła się z Izraelem w pierwszym meczu grupy D na EuroBaskecie, a dzień później sprawdzi formę Polaków.

Zobacz wideo TV tego nie pokazała. Kibole kontra ochrona. Bandyci zniszczyli święto piłki

Już kilkadziesiąt sekund po starcie spotkania zachował się tak, jakby był rozgrywającym, a nie potężnym środkowym – przekozłował piłkę przez cały parkiet, minął rywali jakby byli manekinami i załadował piłkę do kosza tak, że mało nie złożyła się konstrukcja.

"Presja? Nie, nigdy w życiu". A potem TO

A w pierwszej kwarcie upchnął jeszcze trójkę po zwodzie, który niemal nie połamał kostek rywalowi, oraz wsad równo z końcową syreną. Po piłkę, która odbiła się od obręczy po niecelnym rzucie jednego z graczy obwodowych, sięgnął, zdawało się, z poziomu piątego rzędu hali.

W pierwszej połowie zdobył 17 punktów. Trudno było tego nie zauważyć i… nie usłyszeć. Choć w 14-tysięcznej hali do kompletu było daleko, to "Wataha Wilków" ("Susijengi"), jak określają się fińscy fani, robiła gigantyczny hałas, godny finału EuroBasketu. A radości dostarczał im głównie Lauri.

To paradoksalne, bo dzień przed meczem był dla niego wyjątkowo trudny. Na przedmeczowej konferencji był wyluzowany. – Presja? Gram od lat na wysokim poziomie, cieszę się na ten turniej, ale presja? Nie – odpowiadał dziennikarzom.

Jeszcze nie wiedział, a może tłumił emocje? Kilka godzin później Adrian Wojnarowski z ESPN, dziennikarz słynący z tego, że o transferach wie więcej, niż ich uczestnicy, napisał na Twitterze, że Markkanen przenosi się z Cleveland Cavaliers do Utah Jazz. Fin wziął udział w wymianie, której główną częścią było oddanie przez ekipę z Salt Lake City największej gwiazdy – Donovana Mitchella.

W każdym razie – Markkanen nie wyglądał w piątek na kogoś, kogo wieść o tym, że jego życie właśnie zostało wywrócone do góry nogami, robi jakieś szczególne wrażenie. Ot, kolejny dzień w pracy.

Ale faktem jest, że Markkanen – pięciokrotny koszykarz roku w Finlandii – mimo młodego wieku jest już piekielnie doświadczony. O tym, że jest liderem swojej kadry, pisaliśmy już w trakcie EuroBasketu w 2017 r. Zresztą – to na tamtych mistrzostwach 20-letni wówczas Lauri sponiewierał Polaków. W kluczowym meczu turnieju zdobył przeciwko biało-czerwonym 27 punktów, a Finlandia wygrała po dwóch dogrywkach 90:87. My odpadliśmy po fazie grupowej, Finowie awansowali do 1/8 finału.

Markkanen spróbuje sobie odbić na Polakach

Końcówka meczu z Izraelem była dla niego słodko-gorzka. Obie ekipy potrzebowały dogrywki, by rozstrzygnąć, kto jest lepszy, a dodatkowych pięciu minutach Markkanen zdobył pięć punktów, w tym trójkę dającą remis na finiszu. Ale w ostatnich sekundach najpierw nie upilnował Deniego Avdiji, a potem spudłował rzut, który mógł dać remis po 86. Ostatecznie górą był Izrael 89:87, a pojedynek gwiazd z NBA lepiej wypadł na korzyść Avdiji. Paradoksalnie: 21-latek z Washington Wizards zaliczył kosmiczne double-double, czyli 22 punkty i 15 zbiórek, ale Markkanen skończył z jeszcze lepszymi 33 punktami i 11 zbiórkami. Ale i potężnym niesmakiem po porażce. Za wspaniały doping dziękował ze zwieszoną głową.

W sobotę będzie próbował odbić sobie niepowodzenie na Polakach. Spotkanie Polska - Finlandia odbędzie się o godz. 14.

Więcej o:
Copyright © Agora SA