Co mecz z Holandią powiedział o reprezentacji Polski koszykarzy?

- To był pokaz serca i waleczności. Byliśmy razem w każdym momencie, każdy dał z siebie wszystko. Byliśmy drużyną przez cały czas i jestem z tego dumny. Widać po nich, że chcą coś osiągnąć. Ta wygrana to ich zasługa - komplementował zespół Mike Taylor, trener reprezentacji Polski.

Polscy koszykarze w czwartek pokonali na wyjeździe Holandię 105:78 i są coraz bliżej awansu na przyszłoroczne mistrzostwa świata, które zorganizują Chiny.

Dzięki "trójkom" gra się łatwiej

Polacy trafili aż 16 rzutów za trzy punkty, z czego sześć było autorstwa Aarona Cela. Imponuje też skuteczność drużyny w tym elemencie - 52 procent. To rewelacyjny wynik na wyjeździe. 66 procent skuteczności w rzutach za dwa to też powód do zadowolenia. - "Trójki" otwierają ci grę, bo wymuszają na obronie wychodzenie wyżej. Ale my w drugiej połowie trafialiśmy też inne rzuty, wchodziliśmy pod kosz, wymuszaliśmy faule. Wiadomo, jak trafiasz z dystansu, to jest dobrze. Ale trzeba też próbować innych rzeczy. Z Holandią to wystarczyło, z Włochami tak łatwo nie będzie - mówił Mateusz Ponitka.

- Skuteczność była wyjątkowa, a do tego trafialiśmy nie tylko te łatwe rzuty. Holendrzy pod koszem bronili twardo, to nie był spacerek. Po prostu zagraliśmy bardzo dobrze - dodawał Cel.

Dobry mecz zagrał Maciej Lampe, który jesienią imponuje strzeleckimi popisami w lidze chińskiej, a w s-Hertogenbosch błyszczał wszechstronnością. Do 17 punktów dopisał sobie siedem zbiórek, cztery asysty (więcej miał tylko Łukasz Koszarek), dwa bloki i przechwyt.

Defensywny plan zadziałał

Lider Holendrów Charlon Kloof rzucił 21 punktów, ale poza nim żaden z kolegów nie zdobył więcej niż 10 punktów. Holendrzy potrafią sprytnie walczyć o piłki na atakowanej tablicy, ale w czwartek nie byli w stanie tego przełożyć na punkty. Zebrali co prawda 12 piłek w ataku, ale z ponowienia akcji uzyskali tylko 10 punktów. Polacy mieli rywali rozpracowanych pod każdym względem. Doskonale wiedzieli, w jaki sposób będzie krążyć piłka. Trener Mike Taylor pokrzykiwał do zawodników, gdy orientował się, jaką zagrywkę będą starali się wyegzekwować rywale.

Pomyłek w kryciu niemal nie było, za to nie brakowało efektownych bloków (w sumie cztery - po dwa Cela i Lampego), przechwytów, zbiórek w obronie, czy efektywnej współpracy. - Mieliśmy świetny plan defensywny. Gdy koszykarze w to uwierzą, a potem egzekwują na parkiecie, to jako trener nie mogę czuć się lepiej - mówił Taylor.

"To zwycięstwo to zasługa zawodników"

Trener po meczu komplementował swoich koszykarzy. -  Wszyscy byli skupieni i gotowi do gry. Realizowali nasz plan defensywny, na pewno pomogły nam celne rzuty na początku meczu, ale widać też, że procentuje praca nad fundamentami. Zawodnicy szybko przypomnieli sobie zagrywki i nie traciliśmy czasu na wdrażanie systemu - mówił.

Taylor zwracał uwagę na cechy wolicjonalne swoich graczy. - To był pokaz serca i waleczności. Byliśmy razem w każdym momencie, każdy dał z siebie wszystko. Byliśmy drużyną przez cały czas i jestem z tego dumny. Widać po nich, że chcą coś osiągnąć. Ta wygrana to ich zasługa - dodał.

Liderzy mogli odpocząć

W napiętym kalendarzu eliminacji, które rozgrywane są w środku sezonu ligowego, każda minuta regeneracji jest ważna. Polacy zgrupowanie zaczęli w poniedziałek, w środę pół dnia poświęcili na podróż, w czwartek grali mecz, w piątek czeka ich lot do Gdańska, gdzie w niedzielę zagrają z Włochami. To dlatego po treningach trener Mike Taylor przypominał swoim koszykarzom: - Gdy wrócicie do hotelu, zrelaksujcie się i odpocznijcie - mówił.

W regeneracji pomogła wysoka wygrana z Holandią. Żaden z liderów nie biegał po boisku więcej niż 30 minut. Aaron Cel, który był najlepszym strzelcem spotkania dostał 29 minut, Maciej Lampe, który imponuje lekkością gry, 25, a kapitan kadry Adam Waczyński 23 minuty.

- To idealna sytuacja, bo mogliśmy dać odpocząć liderom, a do tego gracze z mniejszym stażem mogli zebrać doświadczenie. Kolenda dobrze organizował grę, Nowakowski i Sulima też się czegoś nauczyli - mówił Taylor.

- To ważne, że mogliśmy oszczędzić siły, grać szerszym składem. Włosi takiego komfortu z Litwą nie mieli - dodawał Mateusz Ponitka, który zagrał 20 minut.

"Wiem, że jesteśmy w stanie to zrobić"

Trzy kolejki przed końcem kwalifikacji Polska zajmuje trzecie miejsce w grupie J. Prowadzą Litwini, którzy mają już pewny awans do mistrzostw świata. Na drugim miejscu są Włosi z bilansem, z nimi zagramy w niedzielę. Koszykarze z Italii też już są jedną nogą w samolocie do Chin. Jeśli w niedzielę pokonają Polskę, też będą świętować awans. Porażka od tego celu ich nie oddali.

Polacy są na trzecim miejscu, ostatnim dającym awans, i mają bilans 5-4. Za nimi Chorwaci i Węgrzy, którzy zwyciężali czterokrotnie i pięć razy przegrywali. Z Węgrami biało-czerwoni mają korzystny bilans bezpośrednich starć, z Chorwatami grali do tej pory raz, wygrali pięcioma punktami, ale czeka ich jeszcze rewanż na wyjeździe. Ostatnia w grupie Holandia szanse na awans ma tylko teoretyczne.

- Nie chcę zapeszać, ale mamy dużą szansę. Wiem, że jesteśmy w stanie to zrobić - mówił Mateusz Ponitka.

Więcej o:
Copyright © Agora SA