Adam Waczyński: Czułem się dziwnie. Jestem zdrowy i w formie, ale w kadrze zagrać nie mogłem

- To bardzo smutny czas, bo nie mogłem uczestniczyć w życiu reprezentacji, w której jestem od kilku dobrych lat, której byłem kapitanem i brałem odpowiedzialność za ten zespół. Przez decyzje ludzi na górze nie wolno mi było w tym wszystkim uczestniczyć. Naprawdę było mi smutno i mam nadzieję, że to się w przyszłości zmieni - mówi Adam Waczyński, koszykarz Unicajy Malaga i reprezentacji Polski.

Waczyński był w szerokiej kadrze na listopadowe mecze kwalifikacji do mistrzostw świata, ale w kadrze nie zagrał przez wielki konflikt interesów na szczytach europejskiej koszykówki. Terminarz meczów reprezentacyjnych koliduje z kalendarzem Euroligi, najważniejszych rozgrywek klubowych w Europie, nad którymi FIBA, czyli światowa federacja koszykówki, nie ma żadnej kontroli. Więc kluby euroligowe swoich koszykarzy na mecze kadry, poza absolutnymi wyjątkami, nie puszczały. Waczyński jest jedynym Polakiem w Eurolidze.

W piątek reprezentacja Polski pokonała w Bydgoszczy Węgrów 70:60, w niedzielę w Kłajpedzie przegrała z Litwą 55:75. W grupie ma jeszcze Kosowo, a do kolejnej fazy awansują trzy z czterech drużyn. Kolejne mecze kwalifikacji MŚ w lutym.

Waczyński w piątek grał w Eurolidze z CSKA Moskwa. Jego zespół przegrał 80:89, ale Polak zagrał jeden z najlepszych meczów w sezonie. W 25 minut rzucił 15 punktów (był drugim strzelcem zespołu), miał też dwie zbiórki, asystę oraz przechwyt.

Michał Owczarek: Miałeś możliwość oglądania meczów Polaków?

Adam Waczyński: Obejrzałem pierwszą połowę z Węgrami, bo później grałem swój mecz w Eurolidze z CSKA, a niedzielne spotkanie z Litwą widziałem w całości.

Łatwo się te mecze oglądało? Byłeś kilka tysięcy km od kolegów z reprezentacji.

- Bardzo ciężko. Po raz pierwszy od dłuższego czasu oglądałem z odległości jak gra kadra. Wyrywało mnie z fotela. Chciałem wstać, wejść do gry, zrobić jakąś różnicę, pomóc w jakiś sposób. Ale to nie było możliwe. Z taką niemocą ciężko się ogląda. Trzymałem mocno kciuki, bardzo im kibicowałem.

Jeszcze na EuroBaskecie byłeś kapitanem reprezentacji Polski. Teraz jesteś w dobrej formie, masz udany czas w klubie, ale w kadrze zagrać nie mogłeś. To chyba bardzo trudna sytuacja dla Ciebie.

- Czułem się dziwnie, bo jestem zdrowy i w formie, ale w kadrze zagrać nie mogłem. To nie jest jednak wina koszykarzy, choć niektórzy przedstawiciele władz FIBA i Euroligi tak próbują to przedstawiać, tworząc rozgrywki w tym czasie, kiedy są inne mecze. A o NBA nawet się nie wspomina. Ich to ominęli, nie wiadomo dlaczego. Okienka są zorganizowane w takich terminach i w taki sposób, że nic za bardzo nie mogę zrobić.

Jak podeszła do tej sytuacji Unicaja Malaga? Mieliście zakaz wyjazdu na kadrę, czy może wam tylko odradzano, sugerując, że może być jakaś kara? A może mieliście wolną rękę?

- Sytuacja na pewno nie była komfortowa ani dla koszykarzy, ani dla klubu. Unicaja nie była zbyt chętna byśmy wyjechali na zgrupowania swoich reprezentacji, bo w piątek graliśmy ważny mecz w Eurolidze z CSKA. Gdyby nie to spotkanie, dostalibyśmy pewnie wolną rękę. Ale w takiej sytuacji lepsze dla klubu było, że nikt drużyny nie opuścił.

Nie jesteś jedynym reprezentantem kraju w Maladze. Jak inni koszykarze do tego podeszli?

- Chcieliśmy ustalić wspólną wersję. Nie wydawaliśmy żadnego oświadczenia jak koszykarze Olympiakosu, ale postanowiliśmy, że albo wszyscy jedziemy na te drugie mecze kwalifikacyjne, albo nikt na nie nie jedzie. Wyjazd na drugie spotkanie nie był łatwy dla nikogo do zorganizowania ze względów logistycznych, ale też przyjazd na sam mecz byłby ciężki. W końcu koledzy trenowali od poniedziałku, a my byśmy niemal z samolotów, bez odpowiedniej regeneracji, po piątkowym spotkaniu od razu wychodzili na parkiet. To jest bardzo trudny temat, jest wiele detali, które sprawę komplikują, jak choćby piłki, którymi się gra w kwalifikacjach, do których trzeba się przyzwyczaić. A to jedna z wielu takich drobnych rzeczy. Sprawa jest o wiele poważniejsza niż tylko kwestia przyjazdu i gry w meczu.

Spodziewasz się, że sytuacja w europejskiej koszykówce choć trochę ulegnie poprawie i będziecie mogli dołączyć do swoich reprezentacji już podczas lutowego okienka kwalifikacyjnego?

- Mam nadzieję, że sytuacja się poprawi. Obie federacje powinny zrozumieć, że zawodnicy z Euroligi pomogą kadrom i będzie to też dobre dla samej Euroligi. Trzymam kciuki, mam nadzieję, że federacje narodowe będą trzymały stronę zawodników, bo to my tracimy na tym zamieszaniu najbardziej. Co Euroliga straciłaby na przełożeniu meczów? Nic. A FIBA? Po prostu robi to co robi.

Zawodnicy, jak sam mówisz, tracą w całej sytuacji wiele. Chyba brakuje wam wspólnego głosu. W NBA jest związek zawodowy, który o takie sprawy dba. Na poziomie ogólnoeuropejskim takiej organizacji nie ma.

- W wielu krajach takie związki działają, ale dotyczą one tylko danej federacji. Nikogo nie obchodzi jak sytuacja wygląda na zewnątrz, jak koszykarze są postrzegani w FIBA. Potrzebna jest jedna organizacja z kilku silnych związków z wyrazistym liderem, która reprezentowałaby w zarządzie FIBA czy w Eurolidze wszystkich zawodników grających w Europie. Dobrze by też było, żeby w takich sprawach działali też sami koszykarze, bo nasz głos też jest ważny, a często patrzymy na sprawy z nieco innej perspektywy niż działacze.

Wydawało się, że te okienka mogą być świętem koszykówki reprezentacyjnej, bo kibice mogliby zobaczyć gwiazdy swoich reprezentacji w trakcie sezonu, gdy są w formie. A okazało się, że to jednak smutny czas, bo często w jednym momencie grał twój klub i twoja kadra.

- To bardzo smutny czas, bo nie mogłem uczestniczyć w życiu reprezentacji, w której jestem od kilku dobrych lat, której byłem kapitanem i brałem odpowiedzialność za ten zespół. Przez decyzje ludzi na górze nie wolno mi było w tym wszystkim uczestniczyć. Naprawdę było mi smutno i mam nadzieję, że to się w przyszłości zmieni. Uważam, że da się wyjść z takiej sytuacji. Trzeba po prostu rozmawiać i słuchać tego, co inni mają do powiedzenia i jakie mają opinie. Bo to naprawdę da się wszystko pogodzić. Nawet włącznie z ligą NBA, by wszyscy koszykarze byli dostępni dla reprezentacji. Rozwiązania na pewno są, trzeba tylko usiąść przy jednym stole i porozmawiać. Szkoda, że na razie takich chęci nie ma.

Z różnych stron Europy słychać narzekania po tych weekendowych meczach. Myślisz, że to skłoni szefów związków, Euroligi i FIBA do działania w tej sprawie?

- Mam nadzieję. Euroliga organizuje przecież rozgrywki EuroCup, które nie kolidują terminarzem z reprezentacjami, więc kwestią jest pójście na ustępstwa. Tylko kto na nie chce iść? Temat był dyskutowany od miesięcy i nic nie udało się uradzić. A jest naprawdę wielu zawodników, którzy byliby gotowi „pociachać się” za reprezentację, a nie mogą w niej uczestniczyć.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.