EuroBasket 2015. Dobra wiadomość: Polska nie jest uzależniona od Marcina Gortata

To była jedna z obaw przed EuroBasketem - że Polska drużyna będzie za bardzo uzależniona od Marcina Gortata. Ale dwa pierwsze, zwycięskie mecze z Bośnią i Hercegowiną oraz Rosją pokazały, że tak nie jest.

Gortat, jako jedyny Polak w NBA, w naturalny sposób traktowany jest jako ikona dyscypliny i najważniejszy koszykarz w kraju. Przez większość mediów, przez kibiców. Ale już nie przez koszykarzy. W trakcie przygotowań były mecze, w których po podaniach do Gortata pozostali zawodnicy stawali w miejscu i tylko patrzyli, co zrobi środkowy Washington Wizards.

- Zawodnicy oczekują, że Marcin Gortat to jedyna opcja w ataku. A tak nie jest. Trzeba go szukać, ale nie liczyć tylko na niego - mówił jeden z członków sztabu szkoleniowego reprezentacji. A trener Mike Taylor w sparingu z Turcją dał nawet odpocząć gotowemu do gry Gortatowi, by inni mogli brać odpowiedzialność za rozgrywanie akcji.

I w Montpellier jest tak, jak być powinno. Mecze zaczynają się od szukania Gortata pod koszem, środkowy Washington Wizards dostaje dużo podań, wykonuje ważne akcje, koncentruje na sobie uwagę rywali. Ale proporcje są odpowiednie i szansę na swoje akcje i rzuty dostają także skrzydłowi.

Szczególnie Adam Waczyński i Mateusz Ponitka, którzy swoimi weekendowymi występami przyćmili Gortata. Pierwszy zdobył w dwóch meczach 38 punktów, trafił sześć z 10 rzutów za trzy oraz 14 z 18 wolnych, drugi zgromadził 23 punkty, osiem zbiórek i 10 asyst. Waczyński imponuje spokojem i opanowaniem w rzutach z dystansu, Ponitka podrywa kibiców dynamicznymi akcjami i wsadami.

- To nie jest przypadek. Rok temu zbudowaliśmy zespół, a nie zebraliśmy koszykarzy skupionych wokół jednego gracza - mówi trener Mike Taylor, którego drużyna w poprzednim sezonie wygrała eliminacje bez Gortata, A.J. Slaughtera i Łukasza Koszarka. - W tym roku to powtórzyliśmy. Mecz z Rosją był definicją zespołowej gry. Każdy, kto wszedł na parkiet, dał coś od siebie.

Właśnie, każdy. Waczyński i Ponitka byli na pierwszym planie, ale przecież Koszarek i Przemysław Zamojski trafili ważne trójki, gdy Rosjanie uciekli na 21:28 w drugiej kwarcie, Aleksander Czyż i Aaron Cel dali bardzo dobre zmiany z Bośnią, Przemysław Karnowski akcjami w obronie i w ataku pomógł wypracować kilkupunktową przewagę pod koniec meczu z Rosją, Slaughter trafił w tym spotkaniu ważną trójkę...

A Gortat zrobił swoje. Z Rosją zdobył 18 punktów, w ostatnich minutach miał 5/6 z linii. W sumie, w dwóch spotkaniach, zgromadził 28 punktów, 13 zbiórek i sześć asyst. I mówi: - Jeśli inni zawodnicy będą trafiali, atakowali obręcz, to nie ma najmniejszej potrzeby, żebym ja forsował swoje akcje.

- Adam i Mateusz są w rytmie meczowym. Będę starał się ich napędzać, by go nie tracili. Grają fantastycznie. Adam trafia z dystansu, rusza się bez piłki, to jest jego gra. Biega, ścina, rzuca i jeśli jest wolny, to odpala rzut. Mateusz rozwija się niesamowicie, jest bardzo agresywny - mówi o grze młodszych kolegów Gortat.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA