Koszykarz z USA dzieli kadrę

- Można świetnemu koszykarzowi A.J. Slaughterowi dać polski paszport, zrobić z niego Andrzeja Rzeźnickiego, oprzeć na nim reprezentację, ale jak się z taką reprezentacją utożsamiać? - pyta jeden z koszykarzy kadry.

W poniedziałkowej "Gazecie Wyborczej" podaliśmy, że w Kancelarii Prezydenta jest wniosek Slaughtera (slaughter to po angielsku rzeźnia, ubój) o obywatelstwo, poparty przez PZKosz. Amerykański rozgrywający Panathinaikosu Ateny ma 27 lat. Koszykarskie CV ma lepsze niż jakikolwiek polski zawodnik na jego pozycji. W drużynie chce go mieć jego rodak, trener reprezentacji Mike Taylor. Slaughter polski paszport chętnie przyjmie - to ułatwi mu pracę w Europie. Ekspresowe obywatelstwo miałby otrzymać w zamian za obowiązkowe przyjazdy na zgrupowania i grę dla nowego kraju. W związku z tym prawdopodobnie podpisze specjalną umowę, ale jak ją wyegzekwować po nadaniu obywatelstwa - nie wiadomo. PZKosz chce, aby Amerykanin, który nie ma żadnych związków z Polską i nigdy nawet w Polsce nie był, grał w reprezentacji na przyszłorocznych mistrzostwach Europy.

Drużyna wywalczyła awans na turniej bez największych gwiazd, które odpoczywały i leczyły kontuzje. Gracze drugiego planu akceptują, że dla dobra zespołu na EuroBaskecie ustąpią miejsca liderom - choćby Marcinowi Gortatowi, Maciejowi Lampe czy Łukaszowi Koszarkowi. Czy ustąpią miejsca również Slaughterowi?

Reprezentanci są oszczędni w słowach. Pierwszy: - Slaughter jest na pewno dobrym koszykarzem, ale czy wszystko trzeba już robić dla wyniku? Nie będę tego komentował, dostosuję się do polityki trenera.

Drugi: - Kiedyś David Logan powiedział, że nie ma dla niego żadnej różnicy, dla kogo gra i równie dobrze może reprezentować Afganistan. Myślałem, że nic już tego nie przebije.

Kiedy Logan o tym wspominał w 2009 r. w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego", mieszkał już kilka lat w Polsce, umiał powiedzieć "cześć" i wiedział, że prezydentem jest "Lek Czakynsky".

- W kadrze Polski powinni grać zawodnicy polscy. Wiem, że trend jest inny, że rozgrywki reprezentacyjne przypominają często ligę, ale drużyny narodowe powinny rządzić się innymi regułami. Polscy siatkarze takich wzmocnień nie potrzebują, i radzą sobie świetnie. Więc dlaczego nie ma wiary, że i my jesteśmy w stanie? - pyta Kamil Łączyński, rozgrywający drużyny Mike'a Taylora.

Umowa ze Slaughterem prawdopodobnie pozbawiłaby Łączyńskiego miejsca w kadrze na EuroBasket. - Co wtedy? Nic. To ciągle drużyna narodowa, której będę kibicował, bo jestem Polakiem. Nie mam zamiaru patrzeć na to, co będzie się działo w jego sprawie. Chcę skupić się na swoim rozwoju i pracować tak, by trener uznał, że warto na mnie postawić.

Tarek Khrais, agent koszykarski pracujący w Polsce: - Wszyscy dookoła już się wzmacniają, dając obywatelstwa. Mnie sprawa Slaughtera jest obojętna. Niech Polacy po prostu udowodnią, że są lepsi. A jak nie - niech gra.

- Kompromitacja. Nonsens, bzdura. Szlag mnie trafia, jak o tym słyszę. Nie mam słów - mówi z furią o pomyśle PZKosz Tomas Pacesas. Były rozgrywający kilku polskich klubów, później trener Asseco Prokomu Gdynia w okresie jego świetności, teraz jest działaczem na Litwie. - Tu buduje się koszykówkę w oparciu o dzieci, bo tylko to daje dobre rozwiązanie na lata. Rozdawanie paszportów? To pranie mózgów. Kibicom, mediom, sponsorom. Można ogłosić, że polska koszykówka ma się dobrze i ciągle być w fotelu prezesa. Mydlenie oczu.

- Dziwna sytuacja, chyba jedna z dziwniejszych w historii polskiego sportu zawodowego - mówi Arkadiusz Brodziński, agent m.in. Krzysztofa Szubargi, jednego z czołowych polskich rozgrywających. - Z biznesowego punktu widzenia sprawa jednoznaczna: skoro wszyscy tak robią, to dlaczego nie my? Ale ze względu na moje przekonania i patriotyzm jestem przeciwny. Wolałbym, żeby na reprezentację w ten sposób nie patrzeć, od strony biznesowej, a tak jest w przypadku Slaughtera. Jak ktoś ma się z taką drużyną utożsamiać?

Pacesas: - To transakcja. Slaughter będzie najemnikiem zajmującym w kadrze miejsca Polaków, dla których ta reprezentacja to coś więcej niż praca.

Brodziński: - Logan kadrę potraktował jak interes do załatwienia. Nie warto tego powtarzać.

Przytacza historię koszykarki, którą reprezentuje. Julie McBride to jedna z najlepszych zawodniczek polskiej ligi. Amerykanka przed miesiącem otrzymała polskie obywatelstwo. - Jej pradziadkowie pochodzą stąd. Nie wymyśliła tego sobie na poczekaniu. Ma to w niezwykły sposób udokumentowane, przedstawiała nawet skany dokumentów z Austro-Węgier z 1880 r. Widać, że Polskę traktuje wyjątkowo, a na obywatelstwo nie patrzy przez pryzmat paszportu.

Jednak jej gra w kadrze kobiet nie jest przesądzona. Brodziński: - Trener reprezentacji jest nią zainteresowany, ale konkretnej propozycji nie było. Trzeba do tego podejść spokojnie. To kadra narodowa, coś wyjątkowego.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.