Dylewicz i Stefański gotowi do gry

Po niedzielnym meczu z Polonią Warszawa zapowiadało się, że Treflowi Sopot grozi deficyt wśród polskich liderów drużyny. Do kolejnego spotkania sopocianie powinni jednak przystąpić w pełnym składzie

Przeciwko drużynie ze stolicy Polski nie zagrał Marcin Stefański. Skrzydłowy Trefla kontuzji kostki doznał we wcześniejszym, wyjazdowym meczu z Anwilem Włocławek. Już podczas spotkania z Polonią niemal identycznej kontuzji nabawił się kolejny polski skrzydłowy Filip Dylewicz. Biorąc pod uwagę, że przepisy wymagają, aby na parkiecie przez cale spotkanie przebywali minimum dwaj Polacy, sytuacja Trefla rysowała się nieciekawie.

- Gdyby tylko trener Karlis Muiznieks się uparł, Stefański zagrałby z Polonią. Szkoleniowiec nie chciał jednak ryzykować jego zdrowia. Z drugiej strony jeśli wiedzielibyśmy, że także Dylewicz dozna urazu, to Stefański na pewno usiadłby na ławce rezerwowych podczas niedzielnego spotkania - wyjaśnia wiceprezes Trefla Marcin Kicior.

Okazuje się, że również Dylewicz "na siłę" mógł kontynuować grę w meczu z Polonią. Groziło to jednak pogłębieniem się kontuzji, dlatego Muiznieks w drugiej połowie zostawił go na rezerwie.

- W niedziele czeka nas kolejny ciężki mecz z Turowem Zgorzelec. Jedziemy tam po zwycięstwo, a do tego potrzeba nam zdrowych koszykarzy. Dzięki takim, a nie innym decyzjom trenera mamy szansę zagrać go w pełnym składzie - dodaje Kicior.

Dylewicz jest po badaniach kontrolnych, które nie stwierdziły poważnego urazu wykluczającego z gry czy treningów. Stefański natomiast normalnie trenuje z resztą drużyny.

Kontuzje (z Anwilem nie grał także Dragan Ceranić, który z Polonią wystąpił w ochronnej masce) wcale nie wybiły z rytmu Trefla. W dwóch wspomnianych spotkaniach sopocianie odnieśli komplet zwycięstw: z Anwilem 84:79 i Polonią 71:65.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.