Adam Wójcik, jeden z najlepszych polskich koszykarzy w historii, prekursor efektownych lotów ponad obręczami i ikona dyscypliny na przełomie wieków, zmarł na białaczkę w 2017 r. Jego synowie mieli wtedy niespełna 18 lat. Jan i Szymon urodzili się 11 listopada 1999 roku, ten pierwszy dwie minuty wcześniej. To było tuż po trzecim mistrzostwie Polski zdobytym przez ojca, pięciu kolejnych doświadczyli jako mali chłopcy. Gdy dorośli, zaczynali trenować także pod okiem taty, a potem szukali swoich koszykarskich dróg – grali we Francji, w USA, teraz robią postępy w polskiej ekstraklasie: Jan w Zielonej Górze, a Szymon w Słupsku. Obaj regularnie zachwycają kibiców efektownymi akcjami, najczęściej firmowymi, rodzinnymi wręcz wsadami. Na ligowym profilu na YouTube są stałymi gośćmi.
Jan w 2021 roku r. konkurs wsadów, w finałowej próbie wystąpił w koszulce ojca z czasów Śląska Wrocław. W 2022 r. w barwach tego klubu został mistrzem Polski, kilka miesięcy później jego brat Szymon zadebiutował w reprezentacji kraju. Ale mierzący po 207 cm wzrostu bliźniacy swoje kariery budują wciąż w cieniu osiągnięć Adama, do którego - chcąc nie chcąc - są porównywani.
- Adam był wybitnym koszykarzem, jego synom trudno wejść w jego buty. Dlatego Jan, ale też Szymon, nie powinni starać się upodobnić do ojca, tylko znaleźć swoje drogi. To inni ludzie, inne osobowości, które grają już w trochę inną koszykówkę. Jak będą chcieli naśladować ojca, to będą słabymi kopiami. A obaj mogą być doskonałymi oryginałami – mówi Sport.pl David Dedek, który jako trener prowadzi Jana w Zastalu Zielona Góra.
Za talenty uważani byli od zawsze - nobilitowało do tego nazwisko, fantastyczne warunki fizyczne i motoryczne, nabywane od dziecka umiejętności. W tej chwili obaj pełnią istotne role w drużynach Orlen Basket Ligi. I mają niemal – nomen omen - bliźniacze statystyki. Jan gra w Zastalu po 20:24 minuty, Szymon w Czarnych dostaje średnio o sekundę dłużej. Punkty? 7,5 vs 8,3. Zbiórki - 4,8 vs 4,1. Skuteczność z gry - 47 vs 44 proc. Ich style gry różnią się między sobą – Jan lepiej czuje się bliżej kosza, Szymon ucieka na obwód, ale efektywność jest podobna.
Tak samo jak dotychczasowe kariery, bo bracia Wójcikowie przez wiele lat byli koszykarsko nierozłączni. Grali razem w WKK Wrocław, KKS Kobierzyce, potem we francuskim Elan Chalon, na amerykańskiej uczelni Missouri State, a potem Northwest Florida West College. Ich drogi rozeszły się dopiero w 2020 r., gdy mieli po 21 lat - Jan wrócił do Polski, do Śląska, Szymon został w USA na dłużej, na powrót do Polski zdecydował się dwa sezony później. Bliźniacy przez rok grali razem w Zielonej Górze, minionego lata Szymon odszedł do Czarnych Słupsk.
- Potrzebowaliśmy tego odłączenia – tłumaczył Szymon Wójcik w rozmowie z Plk.pl, czyli oficjalną stroną ligi. - Gramy na podobnych pozycjach i każdy z nas musi myśleć o sobie, swojej karierze i rozwoju. Czasami bywały takie momenty, że bardziej myślałem o bracie, jak mu pomóc na boisku, a nie o sobie. I to też działało w drugą stronę. Uznałem, że to jest ten moment, że trzeba pójść swoją drogą. Mamy ze sobą regularny kontakt, rozmawiamy codziennie, wymieniamy się różnymi spostrzeżeniami.
- O Janie i Szymonie trzeba rozmawiać osobno – owszem, są bliźniakami, więc ich warunki fizyczne i możliwości atletyczne są identyczne i, na marginesie, wspaniałe, ale jednak ich charakterystyka gry jest trochę inna – ocenia Tomasz Jankowski, były reprezentant Polski, ekspert Polsatu Sport. - Najważniejsze rozróżnienie to umiejętności rzutowe – Szymon czuje się pewniej w rzutach za trzy punkty, oddaje ich więcej. Janowi tej pewności trochę brakuje, on ucieka od takich decyzji, woli grać bliżej kosza.
- Musimy o nich myśleć w kontekście reprezentacji, to wciąż są gracze perspektywiczni – mówi o 24-letnich skrzydłowych Jankowski. - Jestem przekonany, że Jan i Szymon skoki jakościowe mogą robić co sezon przez kilka kolejnych lat. Tą krzywą rozwoju widać, przestrzeni do postępu jest jeszcze wiele. Oczywiście, do tego potrzeba pracy, zaufania od trenera, ale obaj ci gracze są niesłychanie plastyczni, można ich jeszcze lepić, kształtować. Mam wrażenie, że są bardzo skoncentrowani na koszykówce, po nich widać, że oni tak po prostu bardzo chcą grać. Sprintem biegają do kontry, są zaangażowani, wewnętrznie zmotywowani.
Gdzie, poza oczywistym nabieraniem doświadczenia, jest pole do rozwoju? - Obaj mogą grać dużo lepiej tyłem do kosza, przy takim wzroście to powinna być ich groźna broń – zaznacza Jankowski. - Jeden, dwa manewry, rzut po świetnym wyskoku – w koszykówce polegającej w dużym stopniu na wykorzystywaniu przewag po zamianie krycia powinni grać w ten sposób częściej. Ale do tego potrzebna jest także bardziej zarysowana, konkretna rola w zespole. Na razie w Zastalu i w Czarnych Janek i Szymon są po prostu wrzuceni do zespołów – mają biegać, skakać, walczyć o zbiórki.
Adam Wójcik już w wieku niespełna 20 lat był ważnym graczem Gwardii Wrocław, a chwilę później jej liderem. W wieku 24 lat – obecnym Jana i Szymona - został bohaterem głośnego transferu, gdy jako wielka gwiazda przechodził do Mazowszanki Pruszków, by zdobyć swoje pierwsze mistrzostwo Polski. Jego synowie nie pełnią jeszcze głównych ról w swoich zespołach, na razie są uzupełnieniem dla liderów Zastalu czy Czarnych. Ale coraz ważniejszym, ich walka o zbiórki, efektowne akcje w ataku i obronie są zauważalne, braciom regularnie zdarzają się mecze z ponad dziesięcioma zdobytymi punktami.
Czego od Jana wymaga w Zielonej Górze David Dedek? – Jego rolą jest skupienie się na podstawowych elementach gry: bieganiu do szybkiego ataku, wejściach bez piłki wzdłuż linii końcowej za plecami rywali, stawianiu dobrych zasłon, zbieraniu piłek w obronie i ataku – mówi słoweński trener. Sytuacja Szymona w Słupsku? - Bardzo się cieszę, że mam go w drużynie, Szymon ma wszystko, co powinien mieć dobry wysoki skrzydłowy – jest wysoki, atletyczny, mobilny, ma dobry rzut - mówi trener Mantas Ceskauskis.
I zwraca uwagę na to, o czym wspominał sam Szymon. - Rozmawiałem z nim i zgodziliśmy się, że za długo został w USA. Nie miał dobrego uniwersytetu, nie robił postępów - tłumaczy Cesnauskis. - Brakuje mu cwaniactwa, boiskowego sprytu. Ale to przyjdzie z minutami, doświadczeniem, zaufaniem trenera. Już widzę, że pod tym względem jest lepiej. Na boisku Szymon ma nam dawać wszystko. Grać w obronie, walczyć o każdą piłkę, grać z energią i blokować rzuty. W ataku ma zielone światło na rzuty z dystansu, chcemy, żeby brał na siebie ciężar i odpowiedzialność, w ostatnich meczach wychodzi mu to dobrze. Mam nadzieję, ze niedługo wystrzeli tak, że cala Polska będzie z niego zadowolona - mówi trener Czarnych.
Wójcikowie budują swoją pozycję w polskiej lidze, ale ich potencjał i ambicje są wyższe. Na pewno sięgają reprezentacji Polski, a chcąca walczyć o wysokie cele kadra potrzebuje wysokich, atletycznych, wszechstronnych skrzydłowych. Pierwsze przymiarki do obecności Wójcików w reprezentacji już były, w listopadzie 2022 roku Szymon zadebiutował w niej przeciwko Szwajcarii – zdobył dwa punkty w meczu wygranym 79:64.
I był oczywiście pytany o porównania do ojca, byłej gwiazdy reprezentacji. - Tato był legendą, ja jestem Szymon i chcę pracować na swoje konto, na siebie. Wiem, że jeszcze dużo muszę zrobić, by ludzie, kibice porównywali mnie mocno do taty. Mam jednak nadzieję, że koledzy z reprezentacji patrzą na mnie po prostu jak na Szymona, który rozpoczyna karierę, a nie na syna legendy.
To oczywiste porównywanie jest dla obu Wójcików i naturalne, i przygniatające. Braci ocenia się przez pryzmat dokonań ojca, nie da się o nich mówić, nie wspominając kontekstu osiągnięć wielkiego Adama. To może uwierać, bo pozycja, którą na boisku i w świadomości kibiców wypracował sobie Wójcik senior pozwala mówić o nim jako o legendzie polskiego basketu. W reprezentacji Polski grają też Jarosław Zyskowski, Andrzej Pluta, Jakub Nizioł czy Igor Milicić - ich ojcowie, choć także byli gwiazdami lub dobrymi zawodnikami, nie mieli jednak takiej pozycji jak Wójcik.
– Początkowo Adaś starał się ich trzymać z dala od koszykówki, najdłużej jak się dało, nawet piłki nie mieliśmy w domu - wspominała w TVP Sport mama bliźniaków Krystyna Wójcik. - Wiedzieliśmy jednak, że muszą uprawiać sport. Raz, że są obciążeni "genem wzrostu", a dwa – wiadomo, jaką rolę odgrywa sport w rozwoju dzieci i młodzieży. To kapitał. A więc byliśmy pływakami, judokami, narciarzami, tenisistami, przez krótki czas piłkarzami, a nawet członkami szkółki żeglarskiej w Zatoce Gdańskiej, w czasach gdy Adam grał w klubie z Sopotu - wyliczała mama Jana i Szymona, którzy na poważnie koszykówką zajęli się w wieku 10 lat.
– Odkąd pamiętam, zawsze siedziałem z mamą i bratem za ławką, przy boisku - wspominał oglądanie ojca od najmłodszych lat Jan Wójcik w rozmowie z TVP Sport. - Mieliśmy swoje miejsca, dzięki czemu mogliśmy z bliska obserwować, jak tata grał. Jedno z piękniejszych wspomnień to rok 2012, ostatni sezon w jego karierze. Zdobył wówczas punkt numer 10 000, było wielkie święto w Hali Orbita. Cała rodzina była przeszczęśliwa, pamiętam taki wielki tort, który tata kroił w koronie króla strzelców.
Oni od tej korony są na razie daleko, ale po koszykarskiej drabinie się wspinają. - Jesteśmy wdzięczni za to, co tata nam przekazał, ale wolimy zbudować naszą karierę na nowo. Żeby ludzie mówili, że jestem Janem Wójcikiem, a nie synem Adama Wójcika. To też jest ważne, ale chcę coś osiągnąć samemu – mówił trzy lata temu Jan przed kamerami klubowej telewizji Śląska Wrocław. A siedzący obok Szymon dodał: – Ostatnim marzeniem taty było, żebyśmy zostali lepszymi koszykarzami niż on. Robię wszystko, żeby moja kariera potoczyła się lepiej niż taty.