W czwartkowy wieczór MKS otarł się o koszykarskie niebo. W pierwszej kwarcie meczu z Dzikami Warszawa zdobył aż 40 punktów, koszykarze z Dąbrowy Górniczej trafili dziewięć trójek w 10 minut. Kosz gonił kosz, fantazja biła wyrachowanie. "Koszykarski huragan", "nieznośna lekkość gry", "dzikie tempo" – pisali kibice w mediach społecznościowych, a MKS biegł dalej. Ostatecznie wygrał aż 116:83!
Dąbrowianie pokonali już mistrza ze Szczecina, wicemistrza z Wrocławia, rewelacyjnego beniaminka z Warszawy oraz odrodzony zespół z Lublina. Do tego dołożyli zwycięstwo z ekipą z Zielonej Góry, a przegrali tylko z jedynym niepokonanym w lidze Anwilem Włocławek. Średnia 100,6 punktów jest nie tylko najwyższa w lidze, ale po prostu niespotykana. Ofensywny styl gry jest podziwiany i chwalony, bilans 5-1 daje miejsce w ścisłej ligowej czołówce. A przecież mówimy o zespole, który w trakcie dziewięciu lat w ekstraklasie tylko trzy razy wystąpił w play-off i nigdy nie podskoczył powyżej szóstego miejsca. Teraz, na początku sezonu, MKS wyskoczył wysoko, bardzo wysoko.
Wszystko zmieniło się maju, kiedy klub podpisał dwuletni kontrakt z trenerem Borisem Balibreą. 35-letni Hiszpan, a właściwie Katalończyk, jak sam o sobie mówi, w ojczyźnie pracował jako szkoleniowiec na poziomie czwartej ligi, a w 2017 roku przeniósł się do Szwecji, gdzie dwukrotnie został wybrany trenerem sezonu. Jego zespoły słynęły z ofensywnej gry – tak, jak teraz MKS. - Chcemy grać szybką, atrakcyjną koszykówkę, przy której kibice będą się dobrze bawić – zapowiedział po podpisaniu umowy w Dąbrowie Górniczej, ale by przestawić zespół na ofensywny styl gry, najpierw trzeba było zmienić system pracy.
Obejmując drużynę Balibrea mówił o chęci stworzenia tożsamości, filozofii i metodologii, z którymi klub się będzie identyfikował. A budować je zaczął od radykalnej zmiany rytmu pracy – wprowadził system biurowy, korporacyjny.
I tak dzień pracy w MKS zaczyna się o 7.30 – wtedy do klubu przyjeżdżają trenerzy, którzy zajmują się omówieniem ostatnich lub nadchodzących meczów, wariantów taktycznych, postępów graczy, planów na trening. Trening, a nie treningi, bo – to zmiana wręcz rewolucyjna – MKS Balibrei odszedł od typowych dwóch zajęć dziennie na rzecz jednej, długiej jednostki, która zawiera w sobie wszystkie możliwe elementy.
Zajęcia zaczynają się o godz. 11 – koszykarze są na nie gotowi po kilkudziesięciominutowym przygotowaniu, każdy według indywidualnej rutyny. A potem wszyscy razem przechodzą przez sesję wideo, odprawę taktyczną, zajęcia siłowo-motoryczne, wspólny posiłek regeneracyjny i ćwiczenia koszykarskie.
- Taki trening trwa minimum trzy, ale czasem niemal cztery godziny – mówi rzucający MKS Dominik Wilczek. - Początkowo przestawienie się na taki system pracy było trudne, rozmawialiśmy w drużynie, że to niespotykane w koszykówce, z którą mieliśmy do czynienia. Ale dziś wszyscy widzimy, że to pozytywna zmiana. Przed 16 jesteśmy w domu, mentalnie jesteśmy już wolni od obowiązków, mamy więcej czasu na spędzanie czasu z rodziną – dodaje 24-letni koszykarz.
Wtóruje mu Michał Dukowicz, były zawodnik, a potem trener MKS, obecnie asystent, który z klubem związany jest od jego początków w 1992 roku. – Nigdy nie miałem tyle wolnego czasu dla dzieci, dla rodziny. Pracujemy około ośmiu godzin, jak w biurze, ale przy jednym treningu wszystko ułożone jest lepiej, nie trzeba jeździć do i wracać z klubu po dwa razy dziennie. Jesteśmy efektywni, ale też wypoczęci, mamy przewietrzone głowy i entuzjazm do pracy.
Uporządkowaniu pracy służy też wprowadzenie do drużyny, do klubu, specjalnej aplikacji. XPS to platforma za pomocą której organizacje sportowe mogą planować pracę, komunikować się między sobą, analizować dane. – To kolejna nowinka i bardzo ciekawa rzecz. Koszykarze mają kalendarz z rozpisanymi treningami i indywidualnymi obciążeniami, wypełniają określone parametry, które sztab i trener od przygotowania fizycznego może monitorować – mówi Dukowicz. – W tej aplikacji jest też miejsce na analizę wideo, bo można w niej rozsyłać filmy dotyczące skautingu, analizy pomeczowej, indywidualnych zagrań. Nie zawsze jest czas na wspólne omówienie wszystkiego, a tutaj każdy może sobie zajrzeć i utrwalić obserwacje w wolnym czasie.
Z nowego modelu pracy i funkcjonowania klubu zadowolony jest prezes Łukasz Żak. - Nie ukrywam, że świetnie wspominam okres pracy z włoskim trenerem Alessandro Magro. Zależało mi na tym, by wrócić do tych standardów – mówił WP Sportowe Fakty. - Dla mnie te standardy europejskie mocno różnią się od tych polskich. Jest całkowicie inny system pracy. Bardzo korporacyjny, począwszy od delegowania obowiązków na wszystkich pracowników. Każdy wie, co ma robić i za co odpowiada. Wszystko jest poukładane i bardzo dobrze skoordynowane.
- Widzę dobrą aurę wokół klubu, widzę ducha walki i przyjaźni w zespole. Nigdy nie widziałem, żeby zawodnicy tak ciężko pracowali. Ostatnio jeden z nich powiedział mi tak: "Jest bardzo ciężko, ale zawsze idę z uśmiechem na trening". To bardzo wymowne słowa, które pokazały mi, że podjąłem dobrą decyzję w sprawie zatrudnienia Borisa Balibrei – cieszy się prezes MKS.
To, co wyróżnia MKS od kiedy swoje porządki zaczął wprowadzać Balibrea, to także międzynarodowy skład sztabu trenerskiego, który tworzą Hiszpan, Polak, Szwed i Argentyńczyk. Poza Balibreą i Dukowiczem są w nim przecież asystent Adam Engstrom oraz trener przygotowania motorycznego Matias Suhurt.
- Do tego dochodzą dwaj polscy masażyści, więc w sztabie mieszają się różne języki – dominuje angielski, ale słychać hiszpański i polski – mówi Dukowicz. – Boris jest pracoholikiem, takim pozytywnym. Od rana działamy z werwą, analizujemy, rozmawiamy, wszystko toczy się wokół koszykówki. Na WhatsAppie mamy chyba trzy grupy, na których wymieniamy się spostrzeżeniami.
Jeśli chodzi o spostrzeżenia dotyczące gry, to na pierwszym miejscu jest atak. 116 punktów z Dzikami, 112 ze Startem, 103 z Kingiem, 100 z Zastalem, 91 z Anwilem, 82 ze Śląskiem – to osiągnięcia imponujące, rekordowe. Serwis Puls Basketu wyliczył, że w ostatnich 20 latach żaden polski zespół nie zdobył tylu punktów w pierwszych sześciu meczach sezonu.
Kluczowych graczy w drużynie jest kilku. Na pierwszy plan wysuwa się najlepszy strzelec Marc Garcia, który zdobywa średnio po 22,3 punktu. 27-letni Hiszpan, którego do gry w Dąbrowie Górniczej namówił Balibrea, był gwiazdą młodzieżowych reprezentacji swojego kraju, w 2016 roku został MVP mistrzostw Europy do lat 20, które Hiszpanie wygrali.
Garcia szybko podpisał zawodowy kontrakt z Barceloną, ale w niej się nie przebił, często był wypożyczany. W pięciu klubach najsilniejszej na kontynencie ligi ACB rozegrał 164 mecze, teraz jest gwiazdą w Polsce. Anwilowi rzucił 24 punkty, Zastalowi – 26, a Dzikom – 32. W sześciu meczach ma znakomite 25/50 za trzy.
Ale błyszczy nie tylko Garcia. Doświadczony amerykański rozgrywający Tayler Persons w czterech z sześciu spotkań miał ponad 10 asyst, w każdym zdobywa sporo punktów. Jego rodak, środkowy Nicolas Carvacho gra efektownie i dominuje pod koszami, notując średnio double-double, skuteczni są także Jeriah Horne i Lovell Cabbil. Z polskich graczy najbardziej wyróżnia się Dominik Wilczek, który średnio rzuca po 10,3 punktu.
- Mamy bardzo inteligentny zespół, co widać w ataku – mówi Wilczek. - Można powiedzieć, że trener ma, co chciał. Drużynę grającą szybko, stawiającą dużo zasłon, wykonującą ruch bez piłki, chętnie biegającą do ataku, rzucającą dużo trójek – dodaje rzucający MKS.
- Czujemy pewność siebie, a ona wynika z dobrego podziału ról, każdy robi to, co potrafi najlepiej. Mamy świetnych strzelców, gości od czarnej roboty, ufamy sobie i dzielimy się piłką. Ale potrafimy też grać na kogoś tak, jak ostatnio na Marca.
- Kluczem była też sama budowa zespołu, to jak sztab z prezesem dobrali zawodników. Nie tylko pod względem koszykarskim, ale i charakterologicznym. Pierwszy raz spotykam się z drużyną, w której wszyscy są świetnymi osobami na co dzień. Zdarza się, że w dzień wolny przychodzimy do hali, żeby porzucać, albo po prostu się spotkać, posiedzieć, pogadać, coś zjeść – dodaje Wilczek.
A o dobrej atmosferze w Dąbrowie Górniczej mówią właściwie wszyscy. Że dobra praca daje efekty na boisku, zwycięstwa dają radość, ofensywny styl gry nakręca zawodników i kibiców. W hali przy Alei Róż nigdy nie było specjalnie tłoczno i głośno, ale to też zaczyna się zmieniać.
- Boris powtarza cały czas: wszyscy mamy czerpać radość z koszykówki. Wygrana, sukces, są ważne, ale najważniejsze, to po prostu się cieszyć. Czyli grać ładnie, efektownie, ofensywnie – mówi Dukowicz.
- Nasz styl gry jest oczywisty: run and gun, biegaj i rzucaj. Założenie jest proste – mamy przerzucić rywala. Cały czas mamy zastrzeżenia do obrony, tu możemy być lepsi, to jest element do poprawy. Ale fokus idzie na atak. Jest zielone światło na oddawanie rzutów przez strzelców, a mamy ich wielu. Są tacy, którzy mają to zielone światło bez względu na sytuację.
Dukowicz dodaje, że w Dąbrowie Górniczej lepiej jest nie tylko na boisku. - Organizacja, marketing, logistyka – wszystko idzie w dobrym kierunku. To dopiero początek sezonu, ale wszystko wygląda bardzo profesjonalnie.
Ale na koniec zaznacza: - My jeszcze nic nie wygraliśmy. Po prostu dobrze zaczęliśmy sezon. Dbamy o pokorę i szacunek wobec kolejnych rywali.