Śląsk gra o mistrzostwo, a Maciej Zieliński nie przychodzi na mecze. "Znalazł się w złym miejscu"

Łukasz Cegliński
Maciej Zieliński, jeden z najlepszych polskich koszykarzy i ikona Śląska Wrocław, nie chodzi na mecze swojego klubu - wspiera go tylko w mediach społecznościowych. Wszystko przez konflikt sprzed roku. - Znalazł się w złym czasie, w złym miejscu. Szkoda - mówi Grzegorz Schetyna, twórca potęgi Śląska w latach 90.

"Napadamy!", "Dusimy!", "Walczymy!" – pisze na Twitterze Maciej Zieliński przed meczami Śląska, a w ich trakcie dzieli się emocjami. Tymczasem gdy on siedzi przed telewizorem i stuka w klawiaturę telefonu, fani we Wrocławiu skandują "Maciej Zieliński!". I nie w trzeciej kwarcie, w piątej kolejności – nazwisko symbolu klubu doskonale słyszalne jest zaraz po rozpoczęciu meczu, potem na początku drugiej połowy, często także na koniec. "Zielony" słyszy je jednak tylko w telewizji.

Teraz cały Wrocław szykuje się na mecz wyjątkowy. W piątek w Hali Stulecia odbędzie się piąte spotkanie finału Energa Basket Ligi. Śląsk prowadzi z Legią Warszawa 3-1, jeśli wygra, to po raz pierwszy od 2002 r., ale już po raz 18. w historii, zdobędzie koszykarskie złoto. Legia w finale walczy twardo w każdym meczu, ale Wrocław szykuje się na wyczekiwaną od dwóch dekach "osiemnastkę" – w środę bilety wyprzedały się w kilkadziesiąt minut, zanim klub oficjalnie ogłosił ich sprzedaż, w Hali Stulecia chce być każdy.

Zobacz wideo "To nie czary, to Cezary!". Jaką karierę zrobili Polacy w NBA?

Ale nie jedna z najważniejszych postaci w historii koszykarskiego Śląska. – No, raczej nie - mówi Maciej Zieliński, gdy pytamy go o to, czy będzie w piątek na meczu. – Nie za bardzo mogę rozmawiać – ucina kolejne pytanie i prosi o telefon później. Ale potem rozmawiać na ten temat już nie chce.

Wrocław pokochał Zielińskiego, Zieliński pokochał Wrocław

Kiedyś na Zielińskiego chodził cały Wrocław. Oczywiście, chodził także na Adama Wójcika, Dominika Tomczyka, Joe McNaulla, Raimondasa Miglinieksa, Lynna Greera i wiele innych gwiazd Śląska. Ale "Zielony" wśród nich był wyjątkowy. Zadziorny, waleczny, skuteczny do bólu po obu stronach parkietu. I wierny.

Śląsk był dla niego jedynym seniorskim klubem w karierze. Zieliński urodził się w Wałbrzychu, uczył koszykówki w Olsztynie, ale serce zostawił we Wrocławiu. W Śląsku grał w latach 1987-2006 z trzyletnią przerwą na studia w USA. Zdobył osiem tytułów mistrza Polski, w sumie wywalczył 12 medali. Nigdy nie został królem strzelców ligi, ale pod względem punktów jest siódmy na liście wszech czasów. Był za to najlepiej punktującym reprezentacji Polski na obu EuroBasketach, w których wystąpił – w 1991 i 1997 r.

Ale Maciej Zieliński to nie tylko liczby. To efektowny styl, to lewa ręka, która napędzała kontry, z impetem wykonywała wsady, twardo blokowała rzuty rywali. "Zielony" był wyrazisty, grał emocjami, dla kibiców Śląska stał się idolem. Wrocław go pokochał.

A Zieliński pokochał Wrocław, pod każdym względem. W 2006 r. został miejskim radnym, pięć lat później uzyskał mandat poselski kandydując z ramienia PO w okręgu wrocławskim. Posłem był jedną kadencję, samorządowcem jest do dziś. Ale to właśnie polityka wpłynęła na jego rozwód z ukochanym Śląskiem.

Fundacje, sądy, rady nadzorcze. I prezes Zieliński

Zaczęło się w 2019 r., bez udziału Zielińskiego. To wówczas zmienił się właściciel zarządzającej klubem spółki akcyjnej Śląsk Basketball – wcześniej należała ona do Fundacji "Kosynierka", ale w 2019 r., na podstawie aktu darowizny, koszykarski klub przejęła Fundacja Wspierania Polskiego Sportu "Waleczne Serce".

- Dawny układ właścicielski nie dawał możliwości pozyskiwania wystarczających środków finansowych na funkcjonowanie zespołu nawet na poziomie walki o awans do PLK. Nowe otwarcie pozwoliło zdobyć sponsorów, dzięki czemu zbudowaliśmy drużynę, która zakwalifikowała się do ekstraklasy – tłumaczył w "Gazecie Wyborczej" Michał Lizak, ówczesny i obecny prezes Śląska.

Jeden z fundatorów "Kosynierki", biznesmen Jacek Koch, uznał jednak, że do darowizny doszło niezgodnie z prawem. Jego pierwszy wniosek oddalono, ale pod koniec 2020 r. sąd zmienił zdanie – uznał, że do momentu zakończenia procesu, prawa z akcji będzie wykonywać "Kosynierka". Fundacja "Waleczne Serce" ten wyrok uznała za nieprawomocny, ale druga strona nie czekała. 15 marca 2021 r. przedstawiciele tej fundacji wybrali radę nadzorczą, która na prezesa powołała właśnie Zielińskiego.

- Otrzymałem propozycję, której nie mogłem odrzucić, jako że Śląsk jest dla mnie całym życiem – mówił wówczas "Zielony", który kilka lat wcześniej był już prezesem klubu, gdy ten odbudowywał się od II ligi.

Zieliński opuszcza klub prezydenta

Rok temu Śląsk miał zatem dwóch prezesów, Lizaka i Zielińskiego, a także dwie fundacje uznające się za właściciela spółki prowadzącej klub. Za oboma stały różne opcje polityczne – walka o koszykarski Śląsk stała się sporem Tadeusza Grabarka, wówczas wrocławskiego radnego Nowoczesnej, z ludźmi związanymi z Grzegorzem Schetyną. Były wicepremier, a obecnie poseł PO, w latach 90. budował wielki Śląsk, który dominował na przełomie wieków. Dziś w klubie żadnej funkcji nie pełni, ale wciąż jest ważny.

W marcu 2021 r. wrocławska "Wyborcza" o sytuacji w radzie miasta i wokół Śląska pisała tak: "Tadeusz Grabarek od dawna jest w politycznym konflikcie ze Schetyną. Spór przybrał na sile w ostatnich tygodniach, kiedy radni Nowoczesnej zwlekali z poparciem budżetu przygotowanego przez Jacka Sutryka, prezydenta Wrocławia. Ostatecznie zagłosowali za, jednak nie powstrzymali zmian, do jakich doszło w radzie miasta. Sutryk - mający nieoficjalne wsparcie Grzegorza Schetyny - utworzył własny klub w radzie i zdymisjonował swojego zastępcę - Adama Zawadę z Nowoczesnej.

W odpowiedzi Nowoczesna utworzyła w radzie klub Współczesny Wrocław, do którego przeciągnęła dwóch radnych PO: Michała Górskiego, a niedawno Macieja Zielińskiego - legendę koszykarskiego Śląska. Bez niego klub prezydenta stracił większość w radzie. Znamienne, że Zieliński przez wiele lat blisko współpracował ze Schetyną. Był posłem Platformy Obywatelskiej do Sejmu, a teraz kolejny raz jest radnym Wrocławia".

Zieliński na szali położył więc wiele, ale do jeszcze większego zamieszania doszło wtedy, gdy wraz z nowymi współpracownikami postanowił przejąć Śląsk. Dosłownie.

Sąd rozwiał wątpliwości

"Wykorzystując przychodzących na poranny trening koszykarzy grup młodzieżowych Śląska Wrocław, wbrew interwencji ochrony obiektu oraz kierownika sekcji koszykówki Marka Liebenthala, wyłamane zostały zamki do pomieszczeń biurowych Fundacji Wspierania Polskiego Sportu Waleczne Serce" – głosił komunikat koszykarskiego Śląska z 17 marca.

Właściciele klubu zarzucali ekipie Zielińskiego włamanie, splądrowanie biur i wymianę zamków w drzwiach. Były koszykarz tłumaczył, że jego pełnomocnicy mieli zabezpieczyć dokumentację spółki i sprzęt elektroniczny. Interweniowała policja. – Fundacje, które mają tam swoje biura, są w sporze. Osoba, która powiedziała, że jest właścicielem tego obiektu, wymieniła zamki do wejścia – mówił w rozmowie z serwisem TuWrocław.com sierżant Paweł Noga z Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu. – Interwencja policji zakończyła się tym, że przedstawiciele obu fundacji dostali klucze do nowych zamków – dodawał.

Przepychanki w mediach trwały kilka dni, 22 marca Zieliński zrezygnował z funkcji prezesa, gdy okazało się, że nie może jej łączyć z mandatem radnego. – Nie chcę, by przed decydującą fazą sezonu i możliwością wywalczenia kolejnego medalu drużyna była skoncentrowana na problemach pozaboiskowych – tłumaczył. I dodawał: – Moja miłość do drużyny zawsze była wyżej niż ego i ambicje, i tak zostanie na zawsze.

Zamieszanie skończyło się pod koniec kwietnia - sąd orzekł, że właścicielem Śląsk Basketball, który ma pełne prawo do podejmowania wszelkich decyzji jest Fundacja "Waleczne Serce". To ostatecznie rozwiało wątpliwości dotyczące kwestii własnościowych i kompetencyjnych. Nadzwyczajne walne zgromadzenie akcjonariuszy odwołało wybraną w marcu radę nadzorczą, a ta usunęła zastępującego Zielińskiego prezesa Jarosława Stróżyka. Prezesem spółki ponownie – i już bezdyskusyjnie – został Lizak.

"Wszyscy, dla których klub jest ważny, powinni czuć się zaproszeni"

Kurz opadł, Śląsk zaczął zdobywać medale, a Maciej Zieliński na mecze swojego klubu nie chodzi. We wrocławskich halach pojawiają się byłe gwiazdy i koszykarze zespołu – Mieczysław Łopatka, Dominik Tomczyk, Jarosław Zyskowski, Radosław Hyży czy Mirosław Łopatka. Niektórzy dostają zaproszenia na trybunę VIP, inni korzystają z biletów. A Zieliński siedzi w domu i na Twitterze.

Gdyby chciał, mógłby na meczu być. Bilety oferują mu znajomi, kibice chętnie widzieliby go na trybunie, która prowadzi doping. Odnalazłby się tam - ze swoją pasją, wyrazistością, miłością do Śląska. Ale Zieliński najwyraźniej czeka jednak na zaproszenie od klubu.

– Czy takie zaproszenie będzie? – pytamy Lizaka. - Maciek Zieliński – obok Adama Wójcika i Dominika Tomczyka - jest symbolem wielkich sukcesów Śląska i legendą tego klubu – to dlatego flaga z jego numerem wisi pod kopułą hal, w których gramy. Śląsk jest klubem Wrocławia i wrocławian – wszyscy, dla których Śląsk jest ważny, powinni czuć się zaproszeni na nasze mecze – mówi prezes klubu.

- Maciek znalazł się w złym czasie, w złym miejscu. Szkoda, bo jest historią tego klubu. Jest mi przykro, że tak się stało – dodaje Grzegorz Schetyna, który swój pierwszy mistrzowski Śląsk zbudował, opierając drużynę o wracającego ze studiów w USA Zielińskiego.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.