Nieprawdopodobny mecz we Wrocławiu. Czarni zdemolowali Śląsk 123:60. To nie pomyłka

Łukasz Cegliński
Znakomity, wybitny, rewelacyjny mecz koszykarzy Czarnych Słupsk. Rozbity w dwóch pierwszych meczach półfinału, skazywany na pożarcie we Wrocławiu beniaminek, pokonał Śląsk aż 123:60. Tak, to nie pomyłka - 123:60 i w półfinałowej serii do trzech zwycięstw jest już tylko 1-2. Czarni trafili aż 23 trójki, ależ to był popis!

To niewiarygodny zwrot sytuacji w półfinale play-off Energa Basket Ligi. Przecież Czarni dwa mecze u siebie przegrali w sumie różnicą 45 punktów i właściwie zostali skreśleni z gry o mistrzostwo Polski. Przecież Śląsk w Słupsku dominował – grał pięknie i skutecznie w ataku oraz konsekwentnie i twardo w obronie, a Czarni momentami byli bezradni.

Ale nie przestali wierzyć. Odpowiedzieli koszykarskim nokautem. W dwóch meczach u siebie w sumie - w sumie - zdobyli 123 punkty, we Wrocławiu rzucili tyle w ciągu 40 minut.

Śląsk, być może rozluźniony prowadzeniem 2-0 w półfinale, od początku niedzielnego meczu był bezradny. Czarni zaczęli od kanonady z dystansu – trafiali Billy Garrett, Anthony Lewis, Beau Beech, Jakub Musiał, przewaga gości rosła z akcji na akcję. 7:3, 21:5, 37:15… Ten ostatni wynik to rezultat jeszcze z końcówki pierwszej kwarty!

Zobacz wideo Kibice chcą pomnika dla Banasika. "Lepiej niech w Radomiu nie staje"

68 punktów do przerwy

Kiedy na początku drugiej Śląsk zmniejszył straty do 26:39, wydawało się, że szok minął i gospodarze zaczną gonić Czarnych. Ale nic z tych rzeczy – znakomicie zaczął grać wówczas Musiał, wrocławianin i wychowanek Śląska, który podejmował odważne decyzje i trafiał, trafiał, trafiał.

Ale słupszczanie świetnie grali nie tylko w ataku. Defensywa także działała bez zarzutu. Goście dużo lepiej pilnowali Travisa Trice’a – MVP rundy zasadniczej punkty ciułał, ale zdobywając je męczył się niemiłosiernie. Obrońcy Czarnych kierowali Amerykanina na lewą rękę, a ten nie potrafił odnaleźć rytmu gry.

Słupszczanie grali za to w świetnym rytmie i wszystko przechodziło im jakby bez wysiłku. Do przerwy trafili aż 66 proc. rzutów z gry, mieli znakomite 12/18 za trzy. Garrett po dwóch kwartach miał 23 punkty, Lewis 17, Beech 14, a Musiał 10. Cały zespół Czarnych – aż 68! Wykrzyknik jest konieczny, bo przecież w całym meczu nr 1 w Słupsku gospodarze zdobyli ich 57, a w drugim spotkaniu – 66.

Znakomity Billy Garrett

Po 20 minutach goście prowadzili 68:38 i wiadomo było, że Śląsk w tym spotkaniu może uratować tylko cud. Ale cudu nie było. Albo inaczej - Czarni w drugiej połowie też zagrali cudownie.

Trzecią kwartę od trafienia zaczął rewelacyjny Garrett, po chwili kolejne trójki dorzucili Marek Klassen i Musiał. I Czarni kontrolowali już ten mecz do końca – po 30 minutach prowadzili 93:55, a potem kontynuowali strzeleckie przpisy. Ostatecznie wygrali 123:60, czwartą kwartę zwyciężyli 30:5! W rywalizacji do trzech zwycięstw przegrywają już tylko 1-2. 

Gwiazdą Czarnych był w niedzielę Garrett, który rzucił 33 punkty, ale znakomicie grali także wspominani już Lewis (22), Beech (17) i Musiał (15). Ale nie tylko oni – grę świetnie prowadził Klassen, który zdobył 12 punktów i miał 12 asyst. W drugiej połowie on także włączył się do rzucania z dystansu, które w niedzielę w wykonaniu Czarnych było niesamowite - u siebie słupszczanie w dwóch meczach mieli fatalne 14/70 za trzy, tymczasem we Wrocławiu trafili niesamowite, rekordowe w tym sezonie w lidze 23 z 36 trójek.

W półfinałach wygrywają tylko goście

Klęskę Śląska właściwie trudno wytłumaczyć. Trener Czarnych Mantas Cesnauskis przed meczem mówił, że wrocławianie grają obecnie najlepszą koszykówkę w Polsce, ale w niedzielę gospodarze zagrali fatalnie.

Trafili tylko 27 proc. rzutów z gry, Trice zdjął buty już po trzeciej kwarcie i czwartą oglądał z ławki. Rzucił 14 punktów, ale miał tylko 3/11 z gry i cztery straty. Ale nie tylko on grał źle, wszyscy koszykarze Śląska spisali się fatalnie. Teraz wrocławianie mają niecałe dwa dni na zresetowanie głów - mecz nr 4 we Wrocławiu odbędzie się we wtorek.

W drugiej parze play-off Legia Warszawa prowadzi z Anwilem Włocławek 2-0, mecz nr 3 odbędzie się w poniedziałek w Warszawie. Ciekawostką półfinałów jest fakt, że dotychczasowe mecze w obu parach wygrywali tylko goście.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.