Koszykarze Śląska zdobyli Gryfię. Travis Trice znów tańczył z rywalami

Łukasz Cegliński
Znakomity mecz Śląska Wrocław na inaugurację półfinału play-off Energa Basket Ligi. Travis Trice, MVP rundy zasadniczej, 18 punktów i sześć asyst zdobył bez większego wysiłku, a jego zespół pokonał Czarnych w słupskiej Gryfii aż 77:57.

Świetna obrona (57 punktów Czarnych to ich najgorszy wynik w sezonie), dominacja w walce o zbiórki (aż 53 zebrane piłki przy ledwie 36 gospodarzy), różnica klas w grze obwodowych liderów (Travis Trice i Łukasz Kolenda zdobyli 30 punktów dla Śląska, Marek Klassen i Billy Garrett ledwie 13 punktów dla Czarnych) – wrocławianie zdominowali mecz nr 1, w serii do trzech zwycięstw objęli prowadzenie 1-0 i podtrzymali zwycięską serię z ostatnich dni.

Śląsk w dobrym rytmie, nie przeszkadza mu nic

A przecież na taką serię wcale się nie zanosiło. Nieco ponad dwa tygodnie temu Śląsk był na krawędzi – w ćwierćfinale play-off przegrywał z Zastalem Zielona Góra 0-2, kolejna porażka oznaczała koniec sezonu. Ale wrocławianie się podnieśli, wyeliminowali wicemistrzowski Zastal, w sumie przez dwa tygodnie zwyciężyli w czterech spotkaniach z rzędu i teraz są o dwie wygrane od finału Energa Basket Ligi.

Zobacz wideo Wisła nad przepaścią. Brzęczek: Jakbym nie był optymistą, to musiałbym zrezygnować z pracy

Jeśli spojrzymy na Śląsk w węższej, majówkowej perspektywie, to zobaczymy, jak zespół trenera Andreja Urlepa spiął te ładne wiosenne dni efektowną klamrą. W sobotę 30 kwietnia w Zielonej Górze odrobił sześć punktów straty w czwartej kwarcie i decydujący mecz nr 5 wygrał 86:80. We wtorek 3 maja w Słupsku przewagę budował od drugiej kwarty i ostatecznie pokonał Czarnych aż 77:57. Oba mecze były szalenie ważne - pierwszy decydował o awansie do półfinału, drugi ten półfinał ustawiał. Wygrywając w Słupsku wrocławianie przejęli przewagę boiska.

Śląskowi w tych ostatnich dniach, a szczególnie we wtorek, nie przeszkadzały ani zmęczenie, ani podróże, ani kontuzje. Wrocławianie w ćwierćfinale zagrali o jeden mecz więcej niż Czarni, odpoczywali o trzy dni krócej, a w Słupsku wystąpili bez kontuzjowanych Jakuba Karolaka i D’Mitrika Trice'a. Na boisku widać było jednak, że są w dobrej formie i grają w niezłym rytmie. Natomiast Czarnym tego rytmu ewidentnie brakowało.

Gwiazdy Czarnych pudłują, gwiazda Śląska tańczy

Słupszczanie, czołowy zespół ligi pod względem skuteczności rzutów za trzy, we wtorek miał słabiutkie 8/38 z dystansu, czyli ledwie 21 proc. Najlepsi strzelcy Czarnych – wspomniani już Garrett i Klassen, a także Beau Beech i Marcus Lewis – mieli razem fatalne 10/42 z gry, w tym 7/30 za trzy. A skoro trójki nie wpadały, to obrona Śląska mogła murować pole trzech sekund, kontrolować zbiórki, a kolejne przejmowane piłki przekazywać w ręce Trice’a lub Kolendy.

Obaj rozgrywający Śląska zagrali bardzo dobrze. Szczególnie w drugiej i trzeciej kwarcie, kiedy goście budowali przewagę. Trice, MVP rundy zasadniczej, nic sobie nie robił z defensywnych pomysłów Czarnych. W niespełna 27 minut miał 7/11 z gry, do 18 punktów dodał sześć asyst, popełnił tylko jedną stratę. Trafił kilka trudnych rzutów – takich w swoim stylu, które poprzedzał taniec z piłką i z rywalem. Zwody, piwoty, rzuty z odchylenia - Amerykanin pokazał próbki każdej ze swoich akcji, ale specjalnie wysilać się nie musiał.

Kolenda aż tak spektakularny nie był, ale zdobył 12 punktów, miał 4/9 z gry. Czyli ledwie o jeden mniej niż Klassen i Garrett w sumie. To także dzięki niemu przewaga Śląska pod koniec trzeciej kwarty urosła do blisko 20 punktów i Czarni stracili wiarę w wygraną. W ostatniej części swoje pięć minut miał z kolei podkoszowy Śląska Kerem Kanter, który skończył mecz z 17 punktami i 14 zbiórkami.

Mecz nr 2 w czwartek, także w Słupsku. Rywalizacja w drugim półfinale, w którym zmierzą się Anwil Włocławek z Legią Warszawa, rozpocznie się w środę we Włocławku.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.