Jest Legia, która wygrywa w Europie. Największy sukces od ponad pół wieku!

Łukasz Cegliński
Gdy kibice piłkarskiej Legii nie znajdują już słów na określenie tego, jak źle gra ich ulubiona drużyna, fani Legii koszykarskiej mogą świętować duży sukces. Drużyna z Warszawy nieoczekiwanie pokonała na wyjeździe solidną Parmę Perm 78:67 i awansowała do ćwierćfinału Pucharu Europy FIBA. To największy sukces Legii w Europie od ponad pół wieku.

Najpierw konieczne wyjaśnienie hierarchii w koszykarskiej Europie, która podzielona jest na dwie skonfliktowane organizacje: Euroligę oraz FIBA. Najważniejsze są rozgrywki prowadzone przez tę pierwszą – elitarna Euroliga, a potem Puchar Europy. Z kolei FIBA organizuje Ligę Mistrzów oraz Puchar Europy FIBA. Legia gra w tych ostatnich rozgrywkach, czyli europejskiej czwartej lidze. Ale to wcale nie umniejsza wagi osiągnięcia koszykarzy z Warszawy.

Legia, krajowa potęga w połowie XX wieku, w ostatnich latach stopniowo odbudowuje swoją markę – w minionym sezonie legionistów dzieliły sekundy od brązowego medalu, ale dzięki rzutowi równo z końcową syreną to Śląsk Wrocław wygrał decydujący o trzecim miejscu mecz 86:85. W tym sezonie Legia jest w środku tabeli ekstraklasy, ale bardzo skutecznie walczy w Europie.

W pierwszej fazie rozgrywek legioniści wygrali swoją grupę z bilansem 6-0, w drugiej już tak łatwo nie było. Po porażkach na własnym parkiecie z holenderskim ZZ Leiden (59:77) oraz rosyjską Parmą Perm (70:72), warszawianie byli pod ścianą, potrzebowali zwycięstw w dwóch ostatnich kolejkach. Z niemieckim Medi Bayeruth wygrali pewnie, 80:55 i o awansie miał decydować rewanżowy mecz w Permie.

Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl

W starciu z piątą drużyną mocnej ligi rosyjskiej Legia faworytem nie była, ale zaczęła dobrze – od stanu 9:11 warszawianie zdobyli 11 punktów z rzędu i prowadzili przez większość spotkania. W połowie czwartej kwarty gospodarzom udało się wyjść na prowadzenie 60:58, ale wtedy znów uderzyła Legia.

Znakomity moment miał wówczas Robert Johnson, który niedawno dołączył do drużyny Wojciecha Kamińskiego. Amerykanin zdobył 10 punktów z rzędu i Legia wyszła na prowadzenie, którego nie oddała już do końca. Ostatecznie wygrała 78:67, a bohaterem meczu został Johnson – Amerykanin rzucił w sumie aż 30 punktów, trafił świetne 13 z 22 rzutów z gry. Do tego dodał dziewięć zbiórek.

"Cały czas walczymy o kolejne zwycięstwa, kolejne awanse"

- Cieszymy się ogromnie ze zwycięstwa. Troszkę niespodziewanego, bo ostatnie nasze mecze, szczególnie w lidze polskiej, nie były najlepsze – przyznał po meczu Kamiński, który kilka dni wcześniej był bezradny, gdy jego zespół przegrywał u siebie aż 84:114 z mistrzem Polski Stalą Ostrów Wlkp. – Teraz wykorzystaliśmy jednak swoje szanse, zespół przede wszystkim dobrze zagrał w obronie. W momencie, w którym nas przegonili w czwartej kwarcie, my się nie załamaliśmy. Bardzo pomógł Robert Johnson, który wziął atak na siebie, natomiast cały zespół był naprawdę mocny w defensywie.

- Myślę, że to jest wielki sukces dla Legii, bo awansowaliśmy do najlepszej ósemki europejskiego pucharu. Cieszymy się bardzo, ale cały czas walczymy o kolejne zwycięstwa, kolejne awanse – dodał Kamiński.

W ćwierćfinale FIBA Europe Cup Legia zmierzy się z włoskim Unahotels Reggio Emilia. Tak daleko w europejskich pucharach legioniści nie doszli od 1971 roku, gdy grali w najlepszej ósemce Pucharu Europy Zdobywców Pucharów. Na przełomie lat 60. i 70. "Zielonym Kanonierom" czterokrotnie udało się awansować do ćwierćfinału najważniejszego wówczas Pucharu Europy Mistrzów Krajowych.

A w poprzednim sezonie w Pucharze Europy FIBA, w którym teraz walczą legioniści, aż do finału rozgrywek doszli mistrzowie Polski z Ostrowa Wielkopolskiego. W finale Stal przegrała jednak 74:82 z izraelskim Ironi Nes Ziona.

Więcej o: