Jego dziadek Bill Garrett pod koniec lat 40. XX wieku był pierwszym czarnym graczem Big Ten Conference w akademickiej NCAA. W drafcie wybrali go Boston Celtics, ale w NBA nie zagrał, bo wcielono go do wojska. Potem grał w Harlem Globetrotters, zmarł na zawał serca w wieku 45 lat. Z kolei syn Billa, Billy Garrett senior, na studiach grał w futbol, a potem został trenerem koszykówki. Pracował w szkole średniej i na kilku uczelniach, obecnie jest dyrektorem ds. koszykówki na uczelni De Paul. W jej drużynie prowadził swojego syna, Billy’ego Garretta juniora.
Gwiazdor Czarnych Słupsk po dziadku i ojcu w genach odziedziczył nie tylko talent do koszykówki. Odziedziczył także anemię sierpowatą, na szczęście w jej łagodniejszej odmianie. Jego czerwone krwinki nie są okrągłe, tylko mają kształt właśnie sierpa - ze względu zakrzywienie mogą się zakleszczać i blokować przepływ krwi w żyłach. Wynikający z tego zaburzony transport tlenu może powodować ból w mięśniach, infekcje, przerażający ucisk w klatce piersiowej. W cięższych - słabnący wzrok, martwicę narządów, zawał serca, a nawet śmierć.
- Urodziwszy się z taką anemią, często słyszysz: "Niestety, nie możesz robić tego, nie możesz robić tamtego". Zawodowy sport? To cel tak odległy, że może wydawać się niemożliwy - mówił kilka lat temu Garrett amerykańskim dziennikarzom.
A ci pytali, bo w 2018 roku Billy został pierwszym koszykarzem z tak zdiagnozowanym schorzeniem, który zagrał w NBA. Podpisał dziesięciodniowy kontrakt z New York Knicks, w czterech meczach rzucał średnio po 6,5 punktu. Epizod był krótki, ale dla Billy’ego - wspaniały.
Jego droga do NBA była trudna nie tylko dlatego, że do ligi dostaje się tylko garstka koszykarzy z całego świata. W szkole średniej, a potem na studiach Garrett miewał zapaści, po których trafiał do szpitala. - Wytrzymałość to największe wyzwanie - tłumaczył kilka lat temu Billy. - Motywuję się do ciężkiej pracy, przesuwam sobie granice, ale takie podejście może wywołać poważny kryzys.
Takich kryzysów, w których Garrett mógł bać się o życie, miał w młodości kilka. - Kiedy mój tata był trenerem Uniwersytetu Iowa, uczestniczyłem w treningach jego zespołu. Raz ćwiczyliśmy w hali, w której nie było klimatyzacji, było duszno. A ja, jak to nastoletni chłopak, chciałem grać bez przerwy, rywalizować. Przesadziłem i zacząłem czuć się fatalnie.
Wówczas odezwała się śledziona, która powiększyła się do tego stopnia, że znacznie zmniejszyła liczbę czerwonych krwinek w organizmie. Garrett potrzebował transfuzji krwi, spędził cztery dni w szpitalu. W 2014 roku, gdy studiował już na De Paul, podczas podróży lotniczej na mecz zaczęło boleć go kolano. Czerwone krwinki znów się zakleszczyły. Gdy Billy trafił do szpitala, był odwodniony, wymiotował, jego stan ponownie zagrażał życiu.
Trudne chwile nauczyły go, jak dbać o siebie. - Z dzisiejszej perspektywy powiem, że te kryzysy zdrowotne, te zapaści, uświadomiły mi, co konkretnie muszę robić, by spróbować zostać zawodowym sportowcem. Nigdy nie miałem wątpliwości, że chcę nim być, a wtedy zrozumiałem, jaką drogą muszę dojść do celu. Zacząłem poznawać swoje ciało - mówi Sport.pl Billy.
Anemia sierpowata to choroba nieuleczalna, ale są sposoby, by redukować jej objawy. - Odpowiednia dieta, nawadnianie i odpoczynek to podstawa. Jak widzisz, nie są to jakieś wyjątkowe rzeczy, każdy sportowiec o to dba - mówi Garrett. Ale zaznacza: "Tylko że ja absolutnie nie mogę o niczym zapomnieć, moje życie opiera się na planie, regularności - mówi koszykarz Czarnych. Dzień zaczyna od wypicia butelki wody, a kończy tak, by mieć przed sobą osiem godzin snu.
W Słupsku trenuje jednak na pełnych obrotach. - Przed podpisaniem kontraktu byliśmy świadomi, jakie problemy zdrowotne ma Billy, ale pracując z nim, nie zaobserwowaliśmy żadnych, absolutnie żadnych znaków, które sugerowałyby, że potrzebuje odpoczynku czy przerwy w treningu - mówi Łukasz Seweryn, drugi trener Czarnych.
I dodaje, że Garrett często urządza sobie dodatkowe treningi indywidualne, podczas których pracuje nad słabszymi stronami. - Czasem jest tak, że on jest nie tylko rozgrzany, ale już spocony, zanim cały zespół zacznie trening - dodaje Seweryn.
- Zawodowo gram już piąty rok i potrafię unikać kryzysów zdrowotnych. Wiem, ile mogę, wiem, jak się regenerować. Dbam o siebie – podkreśla Garrett, który po epizodzie w NBA grał też we Francji i w Grecji, a w 2021 roku zdobył mistrzostwo G League, gdzie swoje filie mają kluby NBA. Dla Lakeland Magic zdobywał średnio po 11,7 punktu, zaliczał po 5,3 asysty.
W polskiej ekstraklasie mierzący 197 cm wzrostu wszechstronny obwodowy jest wyróżniającą się postacią. Dla Czarnych zdobywa najwięcej punktów (17,2 na mecz), jak na obwodowego zbiera sporo piłek (średnio 4,4), zalicza też solidną porcję asyst (4,1). Ale to, co robi wrażenie w kontekście jego problemów zdrowotnych, to czas gry. 34 minuty, które Garrett spędza średnio na parkiecie, to najwyższa średnia nie tylko w Czarnych, ale w całej lidze.
- Ciężko pracowałem na to, by grać, tak jak gram i grać tyle, ile gram. Te minuty są dla mnie ważniejsze niż punkty, zbiórki czy asysty - śmieje się Billy. - Pamiętam, jak zaczynałem, jakie miałem problemy i wyzwania przed sobą. Jako dzieciak szybko się męczyłem, zdarzało się, że lądowałem w szpitalu i bliscy martwili się o moje życie.
W przypadku anemii sierpowatej pojawia się, niestety, pytanie o długość życia. Często znacznie krótszego niż u zdrowych ludzi. Na te trudne pytania Garrett musiał odpowiadać, jeszcze gdy grał w USA. - Cóż, jeśli mam żyć krócej, to tak naprawdę niewiele mogę na to poradzić - mówił trzy lata temu zawodnik w rozmowie z The Undefeated. - Staram się w ogóle o tym nie myśleć, robię swoje. A jeśli rzeczywiście stanie się tak, że w wieku 45, 50, 55 lat pojawią się komplikacje, to będę musiał sobie z nimi radzić. Na razie jestem zdrowy.
W Słupsku Billy ma wszystko, czego potrzeba, by myśleć o sukcesach - jest zdrowie, forma i determinacja, by walczyć o mistrzostwo. - Zawsze o nie walczę, taki mam charakter – mówi koszykarz. – W Słupsku mamy świetnie dobrany przez trenera zespół, wierzymy w siebie, uzupełniamy się, znamy swoje role. Wiem, że jesteśmy beniaminkiem, ale ja naprawdę myślę o mistrzostwie - podkreśla Garrett.
- Billy jest naszym liderem, ale zdajemy sobie sprawę, że dla niego jesteśmy tylko przystankiem – zauważa Seweryn. - On wie, że po tym sezonie może znaleźć się w lepszym otoczeniu, trafić do lepszej ligi. Dlatego tak ciężko nad sobą pracuje - dodaje drugi trener Czarnych.
- Pracuję, bo chcę wygrywać - wraca do punktu wyjścia Garrett. Syn trenera i wnuk koszykarza wie, co w zespołowym sporcie jest najważniejsze, Ale w końcu kiwa głową. - Wiadomo, chcę iść w górę. Za dwa, trzy lata chciałbym znaleźć się na najwyższym europejskim poziomie, może nawet w Eurolidze. A jak to się nie uda, to wrócę do domu. Do NBA - uśmiecha się na koniec.