EuroCup. Miodrag Rajković: Miejmy nadzieję, że ta seria będzie trwała

Paris Levallois będzie przeciwnikiem PGE Turowa Zgorzelec w walce o czołową ósemkę Pucharu Europy. Mistrzowie Polski w fazie Last32 spisali się znakomicie i awansowali do Top16 z pięcioma zwycięstwami i tylko jedną porażką. O fazie grupowej EuroCup mówi trener Turowa Miodrag Rajković.

Zakończyliście rozgrywki Last32 Pucharu Europy na pierwszym miejscu w grupie. Co oznacza awans dla klubu, drużyny, zawodników, pana?

Miodrag Rajković: Zacznę trochę od tyłu i od samych siebie, czyli sztabu szkoleniowego. Nieco odetchnęliśmy, podobnie zawodnicy, bo wiemy, że wykonaliśmy ogromną pracę, aby znaleźć się w tym miejscu, w którym jesteśmy. Ale to nie koniec i nie traktujemy tego awansu jak szczytu naszych możliwości. Chcemy iść dalej, bo my chcemy wygrać każdy najbliższy mecz. Nie będzie łatwo, bo mamy znowu trochę problemów w drużynie, Filip jest wyłączony na kilka tygodni, miejmy nadzieję, że nie na długo, Vlad jest chory i pewnie nie zagra w Radomiu, liczymy natomiast, że wróci bardzo szybko. Uważam też, że dla klubu jako organizacji to także istotna sprawa, że decyzje podjęte trzy lata temu były słuszne i nasz projekt przynosi efekty.

Porozmawiajmy o meczu w Sewilli. Jechaliście tam pewni awansu, w osłabionym składzie, generalnie zwycięstwo czy porażka nie robiła wielkiej różnicy.

- Nie do końca, bo wygrana zapewniła nam możliwość rozgrywania meczów rewanżowych w kolejnych dwóch rundach na własnym parkiecie. To istotne, ale faktycznie jest to szczegół, bo awans dał nam mecz z Lietuvosem Rytas Wilno, i wiem, co chcesz powiedzieć. My nie wychodzimy na parkiet, żeby przegrywać, bo już osiągnęliśmy jakiś cel. Nie tego uczymy się od trzech lat. Uważam, że zespół pokazał charakter, postawił kropkę nad "i" i podkreślił, że my jesteśmy w tych rozgrywkach na poważnie. To dla nas też pokazanie, że nie lekceważymy żadnego przeciwnika. Poza tym, jak mogliśmy odpuścić? Baloncesto to naprawdę mocny zespół, wystarczy popatrzeć na ich strukturę organizacyjną, w której znajduje się kilku byłych zawodników odpowiedzialnych za rozwój klubu.

Porozmawiajmy o bilansie. Już pięć zwycięstw i zaledwie jedna porażka w Pucharze Europy robią wrażenie, ale jeszcze większe robi to, że PGE Turów wygrał na parkietach europejskich pięć meczów z rzędu.

- To jest nasza gra. Rozmawialiśmy o tym nieraz, mówię to często i może to brzmi jak jakiś standard i nawet jeśli nim jest, to ten fakt mało nas interesuje, bo my wiemy, czemu służy nasze podejście. Mamy wytyczone długofalowe cele, ale nie możemy wybiegać za daleko w przyszłość, bo wtedy tracimy ostrość widzenia tego, co jest blisko przed nami. Dla nas wszystkie mecze są jednakowo równe, wszystkie chcemy wygrać, przygotowujemy się do nich na 100 proc. Nie siedzimy i nie przybijamy sobie piątek, bo wygraliśmy trzy mecze z rzędu i myślimy, że jest świetnie. Wygraliśmy? To oznacza, że jest to już przeszłością i trzeba stawiać kolejny krok.

To jeszcze raz - wygraliście pięć meczów z rzędu w EuroCup. Gdyby spytał pan kogoś mającego olbrzymią wiedzę na temat koszykówki w Polsce o to, kiedy coś takiego miało ostatnio miejsce, pewnie musiałby się poważnie zastanowić. To wielka sprawa, duży sukces.

- A kiedy ostatnio coś takiego miało miejsce?

Jeśli dobrze pamiętam, osiem lat temu zrobił to także Turów, wcześniej Prokom i Anwil miały takie serie, ale to było już 13-14 lat temu.

- No to liczmy na to, że nasza seria jeszcze się przedłuży. I wiem, jak dużo to znaczy, choć nie mnie to oceniać, ale my też czujemy, że robimy coś fajnego, coś, co może wywoływać zadowolenie.

Przed wami jeszcze mecze w TBL m.in. z Rosą Radom, a także Puchar Polski. Ale musimy spytać o to, czy lepiej grać z Paris niż z Besiktasem w kolejnej rundzie?

- Wszystkim wydaje się, że tak, bo to mniejsza marka, mniejsza nazwa niż Besiktas. Popatrzmy na to jednak z innej strony. Przede wszystkim Paris pokonał Besiktas w Turcji i zrobił to w meczu decydującym o awansie. Czy to znaczy, że jest słabszy? Chyba nie. Poza tym w Top16, a nawet w Last32 Pucharu Europy nie ma już słabych zespołów. Jest kilka dużych marek, ale jest też kilka klubów, które dobrze się rozwijają, mają solidne składy, ciekawych graczy, którzy za chwilę mogą być gwiazdami w Europie. My nie kalkulujemy, trafiliśmy na Paris i do gry z tym zespołem będziemy się przygotowywać.

PGE Turów Zgorzelec planowo już 11 marca we własnej hali rozegra mecz z Paris Levallois, w którym będzie walczył o awans do najlepszej ósemki EuroCup. Bilety na to spotkanie będą w sprzedaży od 23 lutego.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.