Skaut z NBA: Polska wchodzi na wyższy poziom

- Oglądamy graczy nie raz, nie dwa, nie trzy razy i zwracamy uwagę naprawdę na wszystko. Począwszy od umiejętności koszykarskich, przez zaangażowanie oraz styl życia, jaki gracz prowadzi - mówi Sport.pl Jason Filippi, skaut Portland Trail Blazers odpowiedzialny za Europę, który właśnie przebywa w Polsce.

W środę Filippi był we Wrocławiu, gdzie obejrzał mecz Śląska z Siarką Tarnobrzeg (91:83). W zespole gospodarzy gra m.in. 18-letni Piotr Niedźwiedzki, a w Siarce jego rówieśnik Przemysław Karnowski. Obaj są wyróżniającymi się graczami z rocznika 1993, jakiego w Polsce dawno nie było.

Szczepan Radzki: Porozmawiamy o Piotrze Niedźwiedzkim i Przemysławie Karnowskim, dwóch bardzo uzdolnionych i utalentowanych graczach?

Jason Filippi*: Wiesz, że nie mogę mówić o nazwiskach?

Wiem, ale musiałem spróbować. Zostaje więc rozmowa o tym, czym się Pan zajmuje. W Polsce skauting to coś o czym się słyszy, ale w praktyce ludzi wykonujących taką pracę jest mało. Na czym polega Pana praca?

- Ja skupiam się na graczach poniżej 22. roku życia, bo to zawodnicy, którzy ciągle mogą zostać wybrani w drafcie NBA. Dlatego byłem m.in. na mistrzostwach Europy do lat 18, które odbywały się we Wrocławiu. Jeżdżę też oglądać młodych graczy, którzy grają w profesjonalnych klubach.

Na co zwracacie uwagę oceniając zawodników?

- Na wiele rzeczy. Przede wszystkim gracz musi być utalentowany koszykarsko, albo mieć predyspozycje fizyczne do gry. Czyli musi być silny, wysoki, skoczny. NBA to liga, w której grają najlepsi atleci. Patrzymy też na to, czy zawodnik gra twardo, czy przykłada się do swoich obowiązków na parkiecie, czy zależy mu na dobru drużyny, czy też jest raczej indywidualistą, czy też zależy mu na zwycięstwach. To wszystko da się zobaczyć, mając oczywiście pewne doświadczenie i widząc gracza kilka razy. Oceniamy też ich przydatność do drużyny, bo szukając graczy dla Portland, mam na uwadze to, jak bardzo poszczególny gracz będzie przydatny właśnie temu zespołowi. Patrząc nawet na samą NBA, to jest w niej wielu świetnych, utalentowanych zawodników, ale nie chciałbym mieć ich w swojej drużynie, bo nie pracują ciężko na treningach, wychodząc na parkiet myślą tylko o sobie. Przy pierwszym spotkaniu niektóre rzeczy mogą oczywiście umknąć, dlatego właśnie oglądamy graczy nie raz, nie dwa, nie trzy. Ale w pracy skauta nie jest istotne tylko to, co gracz robi podczas meczu czy treningu. Liczy się też jego otoczenie, jak się prowadzi, jakie ma cele, priorytety. To wszystko ma znaczenie.

Jadąc na pierwsze spotkanie ma Pan już ustalone na co dokładnie chce patrzeć?

- Patrzymy na całość, bo nie da się inaczej. Nie da się oceniać czegokolwiek, skoro nie mamy żadnego porównania. Najczęściej po pierwszym razie jestem zwykle zachwycony zawodnikiem, duże wrażenie robi na mnie wiele rzeczy, ale z każdym kolejnym zaczynam coraz bardziej zauważać braki, dostrzegam to, że nie poprawia się w pewnych elementach koszykarskich. Co oczywiście nie znaczy, że nagle nie podoba mi się dany zawodnik, albo nie jest utalentowany, czy go skreślam. Młodzi mają przed sobą długą drogę i sporo pracy, aby stać się graczami mogącymi funkcjonować na najwyższym poziomie.

Co może Pan powiedzieć o koszykówce w Polsce?

- Wydaje mi się, że w ostatnim czasie polska koszykówka poszła nieco do przodu. Wygląda na to, że jest coraz więcej młodych i uzdolnionych graczy, a przykładem tu może być choćby kadra, która w 2010 roku zdobyła wicemistrzostwo świata w kategorii do lat 17. Polska i Czechy to chyba dwa kraje, które obecnie wchodzą na wyższy poziom i zaczynają pukać do reszty stawki. W tych krajach można też znaleźć wielu wysokich graczy, dobrze zbudowanych, nieźle przygotowanych fizycznie, silnych, skocznych, a jak wiadomo w koszykówce wysokich zawsze potrzeba.

Jak to jest pracować dla klubu NBA?

- Pracuję dla NBA już od 12 lat. Mija właśnie siódmy rok odkąd jestem zatrudniony w Blazers. Jestem pewny, że na meczach w Polsce w niedługim czasie pojawi się więcej skautów, którzy będą oglądali młodych graczy. Nie wiem, czy ktoś był tutaj w ostatnim czasie, ale na pewno wielu moich kolegów było tak jak ja na mistrzostwach do lat 18. Kilku z nich zapowiadało już, że wybiorą się na mecz do Warszawy pomiędzy Politechniką i Siarką. W niedalekiej przyszłości kierunek Polska będzie obierany dość często. Wiesz, jeśli na świecie pojawia się nazwisko, które warto umieścić w notatniku i mówi się o nim w kontekście draftu NBA, to my przyjedziemy takich graczy oglądać.

W ilu miejscach na świecie był Pan, żeby oglądać talenty?

- W Europie zwiedziłem chyba wszystkie możliwe kraje, byłem w Ameryce Południowej, Afryce, Japonii i wielu, wielu innych miejsach. Większość skautów powie to samo, bo nasza praca jest praktycznie identyczna. Jedziemy tam, gdzie jest ktoś godny uwagi. Taka praca to marzenie, jeździć na mecze koszykarskie, oglądać najlepszych graczy i jeszcze dostawać za to pieniądze.

Nie jest Pan jedynym skautem w Europie pracującym dla klubu NBA.

- Nie, większość drużyn z NBA ma swoich ludzi w Europie - nie wszystkie, ale te najważniejsze na pewno tak. Te, które nie mają nikogo na stałe, w razie potrzeby wynajmują kogoś tymczasowo. Czasem proszą też zaprzyjaźnionych trenerów o opinie i opisy graczy. Poza tym tak jak powiedziałem, w dobie internetu i dużej ilości agencji koszykarskich, duże kluby wiedzą, co się dzieje na rynku.

Osobiście jestem szczęśliwy, że pracuję w takim zespole jak Portland Trail Blazers, bo ten klub ma bogate tradycje, jest rozpoznawalny, grali w nim wielcy gracze, a moi szefowie wiedzą, na czym polega koszykówka, wiedzą i chcą wynajdować talenty. Dzięki nim mogę jeździć do wielu miejsc i zobaczyć tak dużo meczów jak to tylko możliwe.

Znalezienie talentu jest zapewne trudne, bo tych, którzy mogą zagrać na najwyższym poziomie jest garstka, a koszykarzy na świecie i tych, którzy chcą dostać się do NBA niezliczone ilości.

- Ciężko teraz znaleźć kogoś nowego, kogoś, kogo nikt wcześniej nie widział i będzie on zaskoczeniem dla całego świata koszykarskiego. W dobie internetu, szybkiego przepływu informacji, wszystko wychodzi wcześniej, kibice, agenci, mogą zobaczyć najlepszych już na filmikach w sieci, a my tylko skrupulatnie oceniamy tych graczy, kiedy przyjeżdżamy ich obserwować.

Jakie jest pana i pańskich szefów z Blazers marzenie?

- Znaleźć gracza, którego nikt wcześniej nie widział i który okaże się ogromnym talentem.

*Jason Filippi jest europejskim scoutem Portland Trail Blazers, drużyny NBA. Filippi z Blazers pracuje od 2004 roku. Po epizodzie w roli dyrektora do spraw mediów we włoskim Progresso Castelmaggiore, Filippi otworzył w 1999 roku agencję scoutingową European Scouting Service, mającą zapewnić klubom NBA informacje o europejskich talentach koszykarskich. Wcześniej, w latach 1997-1999 pracował jako agent sportowy.

Copyright © Agora SA