TBL Defensywnie: W bujanym fotelu o Tomaszu Kęsickim

Chciała go FC Barcelona, grał w Pamesie Walencja i Fortitudo Bolonia. Był jednym z najlepszych graczy obozu w Treviso. Miał szanse na angaż w NBA, ale jego kariera to ciągłe pasmo paskudnych kontuzji. Tomasz Kęsicki odbudowuje się w Kotwicy Kołobrzeg.

http://www.facebook.com/Sportpl >">Zero kontrowersji, żartów i luzu? To nie Facebook/Sportpl ?

Dokładnie 7 listopada 2011 roku kolumna TBL Defensywnie została poświęcona środkowym występującym w Tauron Basket Lidze. Sezon 2011/2012 to okres, który w NBA przypadł kilkanaście lat wcześniej, bo w latach 90 ubiegłego wieku, czyli epoce wielkich centrów. I wielkich nie tylko wzrostem, ale również osiągnięciami, umiejętnościami i tym, co w grze podkoszowych najważniejsze - totalną dominacją w okolicy obręczy.

Oczywiście opisywani wtedy Aleksandar Mladenović, Corsley Edwards, Kirk Archibeque, Gani Lawal to nie Hakeem Olajuwon, Shaquille O'Neal, Patric Ewing czy David Robinson, ale w warunkach polskiej ekstraklasy, to gracze nietuzinkowi i dominujący.

Do tej grupy dołącza gracz, którego wielu spisało na straty. Zapomniany. Zamknięty w szufladce z napisem "wieczna kontuzja". To koszykarz, który uznawany był za jeden z największych talentów w Polsce. I wcale nie jest przegrany, a jego kariera się nie skończyła. Przecież ma dopiero 23 lata. Proszę Państwa, nie zapomnijcie o mierzącym 213 centymetrów Tomaszu Kęsickim, wychowanku AZS-u Lublin.

Kęsicki grał w Lublinie, w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Warce, a po turnieju reprezentacji Polski juniorów, został zauważony przez skautów Pamesy Walencja i FC Barcelony. Trafił do tego pierwszego zespołu, bo Pamesa oferowała umowę czteroletnią, a nie sześcioletnią, którą środkowemu podsunęła Barcelona.

Kęsicki grał we Włoszech w Bipop-Carire Reggio Emilia, następnie w Fortitudo Bolonia i w końcu drugoligowym Basket Rimini Crabs. Wszędzie spotykała go ta sama historia - problemy zdrowotne. W Walencji notorycznie skręcał kostkę, w Fortitudo miał kłopoty z plecami, a zalecone wycięcie zębów mądrości skończyło się pobytem w szpitalu. Plecy doskwierały Kęsickiemu też w końcowym okresie pobytu w Rimini Crabs, a kostka odezwała się ponownie podczas występów na jednym z najważniejszych obozów koszykarskich w Treviso.

Wcale nie lepiej było po powrocie do Polski, kiedy Kęsickiego zakontraktował Zastal Zielona Góra. Środkowy nie rozpoczął sezonu zgodnie z planem, bo już przed pierwszym meczem doznał kontuzji. Wrócił na trzy spotkania i ponownie musiał oglądać grę kolegów z ławki rezerwowych.

Kęsicki zagrał w tym roku w dziesięciu spotkaniach Kotwicy i notuje w nich średnio 7.7 punktu oraz 5,7 zbiórki i 1,5 bloku w każdym spotkaniu. Statystyki niezbyt imponujące, ale gdy zestawimy je z faktem, że Kęsicki występuje obok Darrella Harrisa, jednego z najbardziej dominujących graczy podkoszowych w lidze, liczby robią wrażenie.

Ponadto, w ostatnich czterech meczach, Kęsicki pokazuje, że pod koszami nie można go lekceważyć. Tylko raz zaprezentował się przeciętnie i zanotował 6 punktów oraz 8 zbiórek w rywalizacji z AZS Koszalin. W meczu z Zastalem Zielona Góra w 22 minuty rzucił 11 punktów i miał 10 zbiórek, przeciwko wicemistrzowi Polski ze Zgorzelca miał odpowiednio 13 punktów, 10 zbiórek i trafił 5 z 7 rzutów z gry. Dallas Lauderdale, Daniel Kickert i John Edwards byli bezradni wobec poczynań Kęsickiego. Ale to nie koniec, bo lublinianin w sobotę rzucił Siarce Tarnobrzeg 15 punktów, miał 12 zbiórek, 5 bloków i 1 asystę. Wszystko to w zaledwie 19 minut.

Czy dobre występy Kęsickiego to przypadek? Nie, bo talent i umiejętności gracza można było zaobserwować choćby podczas kilku meczów w Zastalu Zielona Góra, oraz wcześniej, kiedy w sezonie 2009/2010 środkowy reprezentował barwy Sportino Inowrocław. W Zastalu miał mecze z 22 punktami i 6 zbiórkami, a w Sportino miał średnie z 13 meczów na poziomie blisko 14 punktów, 8 zbiórek i miewał mecze z 9 punktami oraz 17 zbiórkami czy 19 punktami, 13 zbiórkami oraz 2 blokami. Dobra gra ale i miłość kibiców z Lublina pozwoliła Kęsickiemu na udział w Meczu Gwiazd PLK w 2010 roku,

Tomasz Kęsicki to z pewnością jeden z zawodników, których nie tylko warto obserwować, ale wręcz należy cieszyć się jego dobrymi występami i liczyć na to, że dominacja podkoszowa w TBL nie będzie już tylko domeną graczy zagranicznych, ale także tych urodzonych i wychowanych w Polsce. Bo nic tak nie cieszy jak umiejętne wykorzystanie talentu oraz możliwości drzemiących w znaczku Teraz Polska.

Czy Kęsicki powiedział już ostatnie słowo? Miejmy nadzieję, że w dalekiej przyszłości, siedząc w fotelu bujanym, z cukierkami Werther's Original w ręku, będziemy mogli wnukom, lub nawet prawnukom opowiadać historie o świetnym polskim środkowym - i nie o Marcinie Gortacie - który nękany kontuzjami, powrócił na parkiety robiąc następnie wielką karierę.

Więcej o: