Początek tej historii rozpoczyna się nieco ponad 20 lat temu, gdzieś w latach 90. ubiegłego wieku, nazywanej przez wielu epoką wielkich centrów NBA. W najlepszej koszykarskiej lidze świata grali wtedy Patrick Ewing, Shaquille O'Neal, Hakeem Olajuwon, Dikembe Mutombo, Alonzo Mourning, David Robinson, nieco wcześniej Kareem Abdul-Jabbar, Kevin Duckworth czy Robert Parish. Wielcy nie tylko wzrostem, górowali na parkiecie umiejętnościami i to na nich przeważnie opierała się gra zespołu, wokół nich budowano drużyny mające walczyć o najwyższe cele.
Obserwując koszykarską ekstraklasę można śmiało stwierdzić, że lata 90-te ubiegłego wieku rozpoczęły się w Polsce w około miesiąca temu.
Ostatnie lata w Polskiej Lidze Koszykówki, Tauron Basket Lidze, czy jakkolwiek inaczej nazywanej koszykarskiej ekstraklasie, to czasy, w których dominowali mali gracze. Mikrusy często nie mające 190 centymetrów wzrostu miały piłkę w rękach i nadawały ton grze. Byli to gracze wybitni, tak jak Thomas Kelati, David Logan, Daniel Ewing, którzy kończyli dobre szkoły w USA (Ewing i Duke) lub też grają obecnie w silnych i czołowych klubach Europy (Logan i Panathinaikos Ateny). Byli też ci trochę bardziej zwariowani, jak często przywoływany w TBL Defensywnie Ted Scott, nieco mniej zwariowany, ale także dominujący piłkę i uwielbiany przez kibiców w Świeciu Rick Apodaca, jego rodak Christian Dalmau. Byli także Brandun Hughes, świetny strzelec Joe Crispin, Ed Scott, ale i byłe wielkie gwiazdy, dla których Polska stanowiła swego rodzaju koniec koszykarskiej kariery. Tu wymienić warto Tyusa Edney'a czy Eda Cotę.
Niewątpliwie i bez dwóch zdań ciężar gry skupiony był na obwodzie, na graczach dominujących piłkę, porywających kibiców coraz to śmielszymi wjazdami pod kosz i minięciami łamiącymi nie tylko kostki ale i wiążącymi sznurówki przeciwnikom, a trenerom rozwiązującym krawaty.
W lidze oczywiście grali także środkowi i silni skrzydłowi, ale do zespołów często ściągani byli jako mięso armatnie, ci którzy mają, niczym Charles Oakley czy Horace Grant, pełnić rolę ochroniarza tych małych, biegających z piłką i oddających szalone rzuty gwiazd zespołu. Prawdziwi centrzy byli w lidze rzadkością. Przeważnie wysocy uciekali na obwód, albo brakowało im umiejętności, ci z umiejętnościami grali w Prokomie, czasem Turowie lub Anwilu. Pod koszem liczyli się tylko ci, co potrafią zbierać piłkę, zastawić tablicę i solidnie bronić. Atak? I pomimo tego, że trenerzy chcieli punktów z pomalowanego, tak najczęściej słabo wyszkoleni środkowi, posiadający maksymalnie półtorej manewru podkoszowego byli w stanie dostarczać punktów tylko na rozgrzewce.
W sezonie 2011/2012 w lidze doszło do rewolucji i zmiany systemu gry większości klubów. Tauron Basket Ligą nie rządzą już mikrusy wzrostem dorównującym kibicom siedzącym na trybunach. Teraz mali, niczym generałowie na polu bitwy, mają sterować swoim wojskiem i kierować piłkę pod kosz, bo to tam, gdzie wysyła się najsilniejszych żołnierzy, toczy się prawdziwa wojna.
Rośli, silni i wyszkoleni technicznie środkowi po dziewięciu kolejkach TBL są ozdobą meczów ekstraklasy. A tych, w przeciwieństwie do lat poprzednich jest w lidze naprawdę wielu i równie wielu z nich co mecz notuje statystyki, które wyglądają oszałamiająco.
Pojedynek Corsleya Edwardsa z Gani Lawalem zakończył się 26 punktami i 11 zbiórkami tego pierwszego, oraz 15 puntami, 13 zbiórkami i 4 blokami gracza Zastalu. Było też kilka efektownych wsadów, nieco piłek zebranych metr ponad obręczą i akcji tyłem do kosza, tak typowych dla środkowych. Ci gracze dominują pod koszami dzięki swojemu atletyzmowi, skoczności i zasięgowi ramion. Aleksandar Mladenović ze Śląska Wrocław jest za to najlepiej wyszkolonym indywidualnie graczem Tauron Basket Ligi. Repertuar zagrań Mladenovića zdaje się nie mieć końca, a środkowy z Wrocławia potrafi akcję skończyć prawą i lewą ręką, po obrocie w obie strony i serii niesłychanie skutecznych zwodów. Kirk Archibeque z ŁKS Łódź, John Turek i Chris Burgess z Trefla Sopot łączą siłę Edwardsa i umiejętności Mladenovića i w sprytny sposób upycha się pod koszem. Duet z Sopotu ma natomiast jeszcze jedną ogromną zaletę - obaj zawodnicy podkoszowi operują również nieco dalej od kosza i grożą rzutem z kilku metrów. Darrell Harris z Kotwicy i zarazem ostatni z grupy wielkich centrów, wykorzystuje niesłychany zasięg ramion i szybkość w walce o zbiórki.
Nie można też zapomnieć, że w lidze, w której od lat dominowali niscy zawodnicy, jest też kilku graczy podkoszowych, którzy nie pokazali jeszcze całego swojego potencjału. Mowa tu choćby o Rafale Bigusie, który po świetnym początku sezonu jakby zniknął z radaru, w tą grupę wliczyć należy także środkowych PGE Turowa Zgorzelec, Johna Edwardsa i Dallasa Lauderdale'a.
Nowoczesna wojna szybkości, odpalania rzutów jakby piłka była rakietą dalekiego zasięgu, którą obserwowaliśmy w TBL przez lata, została zastąpiona niezwykle efektowną, uliczną walką na pięści i kamienie w malutkim ringu, który nazwać można w nomenklaturze koszykarskiej polem trzech sekund.
Sezon 2011-2012 można śmiało określić Epoką Wielkich Centrów Tauron Basket Ligi.
Redaktor to dopiero jest kibic! Poznaj nas na profilu Facebook/Sportpl ?