Dyskutuj z ludźmi, nie z nickami. Nie bądź anonimowy na Facebook.com/Sportpl >
Heat udało się zatrzymać rewelacyjny do tej pory atak Mavericks, którzy rzucili zaledwie 84 punkty przy bardzo słabej 37-procentowej skuteczności z gry. Zespół z Miami po raz pierwszy w tych play-off grał przeciwko drużynie, która tak dobrze i tak często rzuca za trzy, ale we wtorek nie miało to znaczenia. Heat zdominowali walkę o zbiórki (46:36), bardzo dobrze bronili, a w końcówce błysnęli liderzy.
Mavericks jeszcze na początku trzeciej kwarty po serii siedmiu punktów z rzędu wyszli na prowadzenie 51:43, ale rewelacyjna końcówka Heat, a zwłaszcza LeBrona Jamesa, który zdobył sześć z ostatnich 12 punktów zespołu w tym fragmencie gry, dała gospodarzom cztery punkty zaliczki przed ostatnią kwartą. Heat tej przewagi nie roztrwonili. Gdy 10 minut przed końcem meczu Dirk Nowitzki trafił spod kosza, Mavs zbliżyli się na dwa punkty (68:66). Obrona Heat na więcej nie pozwoliła, a w ataku Wade i James włączyli drugi bieg.
Wade podobnie jak w meczu numer pięć z Chicago Bulls przez trzy kwarty był niewidoczny, miał problem z przebiciem się przez defensywę rywali, pudłował. W czwartej kwarcie się przebudził. Rzucił siedem ze swoich 22 punktów, miał kluczowy blok na Shawnie Marionie oraz niezwykle ważną zbiórkę minutę przed końcem. Jego asysty do Jamesa i Bosha, którzy efektownymi wsadami przypieczętowały zwycięstwo Heat, były ozdobą końcówki spotkania. Tak naprawdę, gdy 40 sekund przed końcem James uciekł za plecami Mariona wyskoczył do podania Wade i potężnie zapakował piłkę do kosza, a Heat odskoczyli na 10 punktów, Mavs przestali wierzyć, że będą w stanie cokolwiek ugrać.
Mavs udało się powstrzymać Jamesa przed wchodzeniem w pole trzech sekund, ale nie miało to większego znaczenia. Dwukrotny MVP ligi trafiał z dystansu i półdystansu, świetnie rozdzielał piłki, do tego rewelacyjnie grał w obronie, pomagał w walce o zbiórki. Mecz zakończył z 24 punktami, dziewięcioma zbiórkami i pięcioma asystami.
Choć to atutem Mavs miała być najlepsza ławka rezerwowych, to zmiennicy Heat wypadli w meczu numer jeden lepiej. Rezerwowi Heat rzucili 27 punktów wobec tylko 17 punktów Mavs. Zawiódł zwłaszcza Jason Terry, który po dobrej pierwszej połowie, w której zdobył 12 punktów, po przerwie pudłował raz za razem, słabo bronił.
Najwięcej punktów dla Mavs 27 zdobył Dirk Nowitzki. Niemiec znów był skuteczny w czwartej kwarcie, gdy zdobył 10 punktów, ale nie miał wsparcia od partnerów. Do tego, Heat całkiem umiejętnie ograniczali mu pole manewru (solidnie grali Joel Anthony i Udonis Haslem), często podwajali, zmuszali do oddawania piłki na obwód, a gdy już nie wiedzieli co zrobić, faulowali. Nowitzki trafił wszystkie 12 rzutów wolnych (w całych play-off spudłował zaledwie 10). 16 punktów i 10 zbiórek miał Shawn Marion.
Heat odnieśli niezwykle cenne zwycięstwo. W historii finałów NBA drużyna, która wygrywała mecz otwarcia w niemal 74 procent przypadków zostawała później mistrzem. W ostatnich 12 latach ten scenariusz powtórzył się 10-krotnie. Heat udało się ponadto podtrzymać passę zwycięstw we własnej hali - u siebie w tegorocznym play-off nie przegrali jeszcze żadnego meczu.
Mecz numer dwa także w Miami. Spotkanie na żywo pokaże Canal+Sport, początek transmisji o godz. 3 w nocy z czwartku na piątek polskiego czasu.
Trójka przenajwiększa! Cztery cegły o finale NBA
Mecz obrony wygrał skuteczny atak. NBA Defensywnie