Bulls zaatakowali Hawks od pierwszych sekund. Po szybkim 4:0 trener Hawks Larry Drew wziął pierwszą przerwę na żądanie. Nie pomogło. Goście grali bardzo szybko i skutecznie w ataku, solidnie bronili. Mieli także fenomenalnego Derricka Rose'a.
22-letni koszykarz, który w środę odebrał tytuł najbardziej wartościowego zawodnika sezonu zasadniczego, w piątek pokazał kibicom w Atlancie, dlaczego to jego przyznano to wyróżnienie. Po dwóch słabszych meczach, teraz zagrał tak jak w pierwszej rundzie z Hawks. Był nie do zatrzymania. Już w pierwszej kwarcie zdobył 17 punktów, a trener Drew tylko bezradnie rozkładał ręce.
Jeff Teague (21 punktów), który zastępuje kontuzjowanego Kirka Hinricha, w meczach w Chicago jeszcze jakoś radził sobie z Rose'em. W piątek szans nie miał. MVP rzucał i trafiał z każdej pozycji, zdominował mecz. W sumie zdobył aż 44 punkty, to drugi najlepszy wynik tych play-off. Więcej udało się tylko Dwightowi Howardowi - 46, także przeciwko Hawks.
Rose punktował na różne sposoby. Trafiał z dystansu i półdystansu, odważnie wchodził pod kosz, mijał rywali jak chciał. I grał na wysokiej skuteczności z gry (16/27), miał też siedem asyst i pięć zbiórek.
Na sukces Bulls dobrze pracowali także mniej widoczni i efektowni, ale bardzo pożyteczni Joakim Noah (15 zbiórek) i Taj Gibson (13 punktów, 11 zbiórek), a aż dziewięć ze swoich 11 punktów Kyle Korver zdobył w drugiej kwarcie, gdy Bulls powiększyli prowadzenie z sześciu do 16 punktów.
Hawks po ciosach z pierwszej połowy podnieść się nie byli w stanie, Bulls zadawali kolejne, a ich przewaga rosła. Gdy na pięć minut przed końcem Korver po raz trzeci w meczu trafił za trzy, a zespół z Chicago odskoczył na 22 punkty, było jasne, że Hawks tego meczu już nie wygraj. Przegrali ostatecznie "tylko" 99:82.
Bulls prowadzą w serii 2-1, mecz numer cztery w niedzielę w Atlancie. Gra się do czterech wygranych, zwycięzca awansuje do finału Konferencji Wschodniej, w którym zmierzy się z lepszą drużyną z pary Miami Heat - Boston Celtics. Po dwóch meczach jest 2-0 dla Heat.
NBA. Los Angeles Lakers nad przepaścią. Trzecia porażka z Mavericks ?