Odkąd NBA wprowadziła walkę do czterech zwycięstw w pierwszej rundzie, tylko raz zdarzyło się, by drużyna rozstawiona z numerem pierwszym przegrała serię z ósmym zespołem. W 2007 roku ta sztuka "udała się" Dallas Mavericks, którzy sensacyjnie ulegli Golden State Warriors 2:4. Teraz blisko powtórki jest w parze San Antonio Spurs - Memphis Grizzlies.
Dla zespołu z Memphis to już jest historyczna faza play-off. Do tego roku trzykrotnie awansowali do najlepszej ósemki zachodu, ale szybko odpadali z rywalizacji o tytuł, nie wygrali żadnego meczu. W tym sezonie prowadzą już 3-1 z faworyzowanymi Spurs i są o krok od sprawienia ogromnej sensacji.
W niedzielę Spurs kompletnie zawalili początek trzeciej kwarty. Grizzlies zaczęli od dwunastu punktów z rzędu, szybko zbudowali przewagę, której późnij zaciekle bronili. Trener Gregg Popovich brał kolejne przerwy na żądanie, ale niewiele to pomagało. Gdy na początku czwartej kwarty Darrell Arthur trafił z dystansu, a Grizzlies odskoczyli na 18 punktów (85:67), trener Spurs w zasadzie poddał mecz. Zaczął oszczędzać liderów na niesłychanie ważny mecz numer pięć, a do gry wypuścił głębsze rezerwy. Grizzilies wygrali wysoko 104:86 i brakuje im tylko jednego zwycięstwa do awansu do drugiej rundy.
Obchodzący w niedzielę 35 urodziny Tim Duncan rzucił zaledwie sześć punktów, 14 miał Manu Ginobili, a 23 Tony Parkier. Grizzlies do zwycięstwa poprowadził rozgrywający Mike Conley (15 punktów, siedem asyst). Ośmiu innych zawodników zdobyło przynajmniej osiem punktów.
Mecz numer pięć w środę w San Antonio.
San Antonio o krok od odpadnięcia! A tylko Barkley stawiał na Grizzlies!
Jako pierwsi do drugiej rundy play-off awansowali Boston Celtics>
Jako pierwsi do drugiej rundy play-off awansowali Boston Celtics>