Po raz ostatni Bulls wygrali Konferencję Wschodnią w 1998 roku. Zespół z Michaelem Jordanem zwyciężył wtedy w 62. meczach sezonu zasadniczego, nie miał sobie równych w play-off i zdobył szósty tytuł mistrzowski, a Jordan był wtedy MVP sezonu zasadniczego, finałów oraz Meczu Gwiazd.
To był jednak ostatni sezon Jordana w Bulls. Władze klubu z Chicago postanowiły po odejściu swojej mega gwiazdy przebudować zespół, pozbył się zawodników, którzy tworzyli trzon mistrzowskiej drużyny, z zespołu odszedł także twórca sukcesu - trener Phil Jackson. Przebudowa była bolesna. Przez sześć kolejnych sezonów Bulls nie awansowali do play-off, w kolejnych sześciu udało im się to aż pięć razy, ale tylko raz wyściubili nosy poza pierwszą rundę.
Wszystko zmieniło tegoroczne lato. Władze Bulls, gdy wolnymi agentami byli m.in. LeBron James i Dwyane Wade, nie ściągali za wszelką cenę wielkich gwiazd. Postanowili, że zrobią solidny zespół. Ściągnęli z Boston Celtics trenera Toma Thibodeau - specjalistę od defensywy, który nigdy wcześniej nie był pierwszym trenerem w NBA. Z Utah Jazz przyszedł Carlos Boozer, który przez większość kariery gra przyzwoicie, a najlepiej w ostatnim roku kontraktu. To dwa kluczowe dodatki do trójki, która w Chicago gra już od jakiegoś czasu - Luola Denga, Joakima Noah i rewelacyjnego Derricka Rose'a - faworyta do nagrody MVP w tym sezonie.
Mieszanka stworzona latem przez menedżerów Bulls okazała się wybuchowa. Zespół, choć zaczął sezon przeciętnie, miał rewelacyjny finisz. Wygrał 18 z ostatnich 20 meczów, wygrał Konferencję Wschodnią i zagwarantował sobie przewagę własnego parkietu w trzech pierwszych rundach play-off.
- To dla mnie trener roku - powiedział o Thibodeau w piątek lider Bulls Rose. Thibodeau w kilka miesięcy stworzył jedną z najlepiej broniących drużyn w lidze i jednego z faworytów do mistrzostwa. Udało mu się stworzyć także zespół przez wielkie "Z". - To co nas wyróżnia to grupa dobrych koszykarzy. Nie ma u nas w drużynie palantów, a to rzadkie w tej lidze - powiedział Carlos Boozer.
Sam Thibodeau o najlepszym wyniku Bulls od 13 lat mówi spokojnie i już patrzy w przyszłość: - To tylko kolejny krok. Mamy jeszcze sporo roboty przed sobą, musimy cały czas poprawiać swoją grę.
Bulls mają do rozegrania jeszcze trzy mecze, ale już wiadomo, że w pierwszej rundzie play-off ich rywalem będzie Indiana Pacers.
Suns gorsi od Hornets. Przeciętny Gortat?