Kobe Bryant, Dwight Howard, LeBron James, Dirk Nowitzki i Derrick Rose - to nazwiska, które najczęściej padają z ust ekspertów typujących faworytów do miana najbardziej wartościowego zawodnika sezonu zasadniczego. Słaba ostatnio forma Miami Heat i fatalna skuteczność w końcówkach gwiazdy tego zespołu LeBrona Jamesa sprawiły, że triumfator w dwóch poprzednich latach powoli z tego wyścigu wypada.
Michael Jordan, legenda Chicago Bulls (zdobył z nimi sześć mistrzowskich pierścieni) i pięciokrotny MVP sezonu zasadniczego uważa, że w tym sezonie na wyróżnienie najbardziej zasłużył Derrick Rose z Bulls. - Gra rewelacyjnie, tu nie ma żadnej wątpliwości. Jeśli jednak nie dostanie tej nagrody, zobaczy co ja czułem przez tyle lat - mówił Jordan po meczu Bulls z Bobcats, których jest właścicielem. Jordan nie będzie brał udziału w głosowaniu na MVP, ale ze zdaniem jednego z najlepszych zawodników w historii NBA wielu się liczy.
- Nie wiem, co powiedzieć. To wielki zaszczyt, ale najważniejsze dla mnie są zwycięstwa drużyny. A taka nagroda przyjdzie tylko wtedy, gdy będziemy wygrywać - mówił jak zawsze skromny Rose.
W tym sezonie rozgrywający Bulls rzuca średnio 25 punktów, ma osiem asyst i cztery zbiórki w każdym meczu i jest liderem Bulls, którzy zajmują drugie miejsce na wschodzie i stali się jednym z faworytów do tytułu. Jerry Reinsdorf, prezes klubu, uważa, że jeśli tylko zespół ominą kontuzje może w najbliższym czasie wywalczyć przynajmniej cztery mistrzowskie pierścienie.
Na razie jednak, problemy zdrowotne nie omijają Bulls. W środowym meczu z Bobcats w samej końcówce, gdy wynik był już przesądzony, kostkę skręcił Carlos Boozer i nie wiadomo jak poważny to jest uraz i na ile wyłączy go z gry. Najprawdopodobniej Boozer nie zagra w piątkowym meczu z Atlantą Hawks.
Magazyn NBA. Gortat kandydatem do nagrody dla najlepszego rezerwowego