Blazers liczą, że nie powtórzy się scenariusz z zeszłego sezonu, kiedy targany kontuzjami zespół co prawda wygrał 50 meczów i zagrał w play-off, ale nie był w stanie w decydującej części sezonu nawiązać walki z rywalami. Jak policzyli statystycy tylko Golden State Warriors mieli większe problemy z urazami - ich zawodnicy opuścili więcej meczów. Blazers nie są jeszcze w pełni sił, cały czas czekają na powrót dwóch podkoszowych - Joela Przybilli i Grega Odena.
We wtorek jeszcze osiem minut przed końcem był remis 86:86, ale gra Suns rozsypała się w czwartej kwarcie. W sumie zdobyli tylko 11 punktów wobec aż 31 Blazers. - Skończyło się nam paliwo w ataku - mówił po meczu Steve Nash, który z 26 punktami był najlepszym zawodnikiem drużyny z Arizony. W grze Suns było widać brak Amare Stoudemire'a, który latem przeniósł się do New York Knicks. - Cały czas uczymy się grać, poczekajcie miesiąc, zobaczycie progres - mówił jeszcze przed meczem trener Suns Alvin Gentry.
24 punkty dla Blazers zdobył Brandon Roy, 19 punktów i 11 zbiórek dołożył Nicolas Batum, a gracze z Portland zrewanżowali się Suns za porażkę w pierwszej rundzie play-off poprzedniego sezonu.
Boston Celtics - Miami Heat 88:80
Portland Trail Blazers - Phoenix Suns 106:92
Los Angeles Lakers - Houston Rockets 112:110
Mistrzowie zaczęli od wygranej, dzięki Bryantowi i Gasolowi ?