NBA. Mistrzowska sztuka Phila Jacksona

Phil Jackson, najbardziej utytułowany trener w historii NBA, we wtorek rozpocznie swój ostatni sezon w karierze. Czy z Los Angeles Lakers zdobędzie swoje 12. mistrzostwo?

Lato w NBA zdominowali LeBron James i Chris Bosh (przeszli do Miami Heat tworząc elektryzujące trio z Dwyane'em Wade'em), Shaquille i Jermaine O'Neal (trafili do Boston Celtics) oraz Kevin Durant (w imponującym stylu poprowadził reprezentację USA do mistrzostwa świata). Duranta typuje się do nagrody MVP, a Heat i Celtics mierzą w tytuł - gdyby szanse na mistrzostwo oceniać pod względem zainteresowania mediów, drużyny z Miami i Bostonu byłyby daleko przed wszystkimi.

Mistrzowie NBA Los Angeles Lakers w ciszy i spokoju lizali rany po wyczerpującym sezonie, bo to, co dla Lakers najważniejsze, wydarzyło się już 1 lipca. - Chcę podjąć wyzwanie obrony tytułu - zapowiedział wówczas Phil Jackson. Trener, który zdobył 11 tytułów mistrzowskich - sześć z Chicago Bulls (1991-93 i 1996-98) oraz pięć z Lakers (2000-02 i 2009-10). Jest pod tym względem rekordzistą NBA.

Jackson ma już 65 lat. Po operacjach biodra porusza się o kulach, przerzedzone włosy mają już jednolity srebrny kolor, ale wciąż jest na szczycie. To jedyny w swoim rodzaju "Zen Master", jeden z najlepszych trenerów w historii koszykówki.

Patyczki do lodów w zębach

Prowadzenie drużyny sportowej wymaga ogromnej wiedzy z zakresu danej dyscypliny, a na dodatek wielu lat doświadczenia w roli trenera. Geniusza od świetnego fachowca odróżnia jednak znajomość psychologii, umiejętność zarządzania jednostkami, skuteczne techniki motywacyjne i wyczucie psychiki sportowca. Jackson to potrafi.

- Włożyłem między zęby patyczki od lodów, zacisnąłem szczękę, zacząłem warczeć i podskakiwać. Zawodnicy tarzali się po ziemi ze śmiechu, więc nigdy już tego nie powtórzyłem - wspomina. Dwie dekady temu Jackson chciał w ten sposób pobudzić koszykarzy Chicago Bulls do agresji na boisku. Nie udało mu się, ale i tak odniósł ogromny sukces.

W latach 90. sześć razy zdobywał mistrzostwo NBA z Bulls, gdzie wykorzystał talent wielkiego Michaela Jordana. Okiełznał jego strzeleckie zapędy, skłonił do gry dla drużyny, dopasował do niego innych klasowych graczy. Radził sobie i z europejskimi gwiazdami debiutującymi w USA (Toni Kukoc), i z wybitnymi ekscentrykami (Dennis Rodman).

Na początku XXI wieku stworzył mistrzowski zespół w Los Angeles Lakers, w którym pogodził największego filozofa wśród koszykarzy Shaquille'a O'Neala z następcą Jordana Kobe Bryantem. Po odejściu Shaqa Jackson ponownie wydobył Lakers z kryzysu i znów wrócił na szczyt. Znów ma geniusza (Bryant), gwiazdę z Europy (Pau Gasol) i nieprzewidywalnego szaleńca (Ron Artest). Ciągle sobie z nimi radzi.

Dziwne książki

Wychowany w rodzinie zielonoświątkowców Jackson telewizję po raz pierwszy oglądał w szkole średniej, na potańcówkę poszedł, w latach 60., kiedy studiował religię, filozofię i psychologię. Jako zawodnik New York Knicks zderzył ten sposób postrzegania świata z urokiem metropolii. Zainteresował się filozofią wschodu, a za najbardziej inspirującą uznał książkę "Zen i sztuka oporządzania motocykla".

W latach 70. dzieło Roberta Pirsiga było biblią dla szukającej życiowej drogi hippisowskiej młodzieży. W opowieści o motocyklowej podróży przez Amerykę, która konfrontuje romantyzm z racjonalizmem, Jackson znalazł sposób dotarcia do doskonałości. Pomieszał go z osiągnięciami kultury zachodu i efekt wykorzystał w szatni, pracując z koszykarzami. - Czytał te dziwne książki, których my nie rozumieliśmy. Gdyby trenował tyle, co czytał, byłby o wiele lepszym zawodnikiem - wspominał kolega Jacksona z Knicks.

O swojej koszykarskiej karierze Jackson napisał jeszcze jako zawodnik w wydanej w 1975 roku książce "Maverick". Wspominał w niej m.in. o paleniu marihuany i eksperymentach z LSD. Dał do zrozumienia, że w odróżnieniu od większości zawodników, jego światopogląd nie ogranicza się do tylko do boiska

Biały bizon w szatni

Jako trener do najlepszych drużyn NBA przebijał się przez podrzędne ligi. Po latach pracy w Chicago i Los Angeles, gdzie pracował z najlepszymi koszykarzami świata, często się podkreśla, że źródłem sukcesów Jacksona nie jest geniusz jego, ale właśnie zawodników, których miał w drużynie. Fakty są jednak takie, że ani Jordan, ani O'Neal nie zdobyli mistrzostwa, zanim nie zaczęli grać u Jacksona. Poza tym trzech potrójnych serii mistrzowskich nie da sprowadzić się do przypadku. Tym bardziej, że Jackson przypadek eliminował - w sferze taktycznej, ale i duchowej.

Wspomniany na początku sposób wyzwalania złości efektu nie przyniósł, ale inne elementy filozofii przyciętej na potrzeby koszykówki już tak. Jordanowi i spółce zdarzało się grać na boisku w myśl założeń taoizmu. Ideą fixe Jacksona było, aby koszykarski talent mieszał się ze świadomym wykorzystaniem możliwości umysłu. Trener namawiał zawodników do medytacji - do tego, aby spoglądając wewnątrz siebie, potrafili się wyciszyć i w pełni skoncentrować na tym, co trzeba wykonać na boisku. Motywował nie tylko wykorzystując filozofię, ale także poprzez odwołania się do kultury - w szatni rozwieszał artefakty wodza indian Lakota, wypędzał z niej złe duchy, snuł opowieści o mitycznym białym bizonie na preriach, a w filmy wskazujące zagadnienia taktyczne wplatał sceny z "Czarnoksiężnika w Krainie Oz".

Co wpaja nam kultura?

Filozofia pomagała koszykarzom wyciągać wnioski z porażek. - Kiedyś wierzyłem, że dzień, w którym zaakceptuję porażkę, będzie sygnałem do zakończenia pracy w sporcie - tłumaczył Jackson. - Ale przegrywanie jest nieodłączną częścią rywalizacji. Buddyzm uczy, że akceptując śmierć, odkrywasz życie. W sporcie jest podobnie - zapoznając się z możliwością porażki, możesz w pełni doświadczać istoty rywalizacji.

- Nasza kultura wpaja nam, że posiadanie świadomości możliwej porażki oznacza szykowanie się na nią. Ale nie wszyscy mogą zawsze wygrywać. Obsesja zwycięstwa dodaje niepotrzebną presję, która paraliżuje ciało i ducha, a więc automatycznie pozbawia cię wolności do działania na najwyższym poziomie - wyjaśniał.

Bulls trzykrotnie przegrywali z Detroit Pistons, zanim w końcu awansowali do finału i zdobyli pierwszy z sześciu tytułów mistrzowskich. W 1998 roku, w jednym ze słabszych meczów, kiedy drużyna zmierzała do porażki, Jackson zaczął ostentacyjnie obcinać paznokcie siedząc na ławce rezerwowych. Bulls przegrali ze słabeuszem, ale trener chciał pokazać, że świat się na tym nie kończy. Kilka miesięcy później mistrzostwo znów trafiło do Chicago.

Shaq i Nietzsche

Czy wszystkie nietypowe metody prowadzenia zespołu trafiały do zawodników? Oczywiście, że nie! I nie chodzi o te przypominające tę z wkładaniem patyczków między zęby. Jackson zwykł rozdawać zawodnikom książki z nadzieją, że ich przesłanie da dodatkową motywację, ale niektórzy nawet do nich nie zaglądali.

- Nie przeczytałem żadnej z sześciu, które dostałem. Będę miał na stare lata - śmiał się w 2000 roku Ron Harper, który grał u Jacksona i w Bulls, i w Lakers. - Ja się tym nie przejmuję - komentował trener. - Wiem, że 25 proc., może nawet 50 proc., te książki czyta. Niektórzy próbują, ale nie mogą przebrnąć. Wiem jednak, że gdzieś i kiedyś one im się przydadzą. Nawet, jeśli sięgną po nie za 20 lat.

Książki dobierał tematycznie - w zależności od sytuacji zespołu, pozycji w nim konkretnego zawodnika, celu indywidualnego i drużynowego. Najlepiej obrazuje to przypadek z 2000 roku, kiedy O'Nealowi, gigantowi z przerośniętym ego, zadał lekturę "Ecce homo: Jak się staje, kim się jest" Fryderyka Nietzschego. - To była trudna książka, ale z tego, co złapałem, to Nietzsche był tak wyjątkowy, że postrzegano go jako wariata. Wydaje mi się, że Phil uważa mnie za tak wyjątkowego, że aż bliskiego obłędu - mówił O'Neal.

- Uznałem, że pisząc tą książkę Nietzsche był w podobnym momencie kariery, co Shaq. Obaj mieli o sobie wysoką opinię, ale nie wspięli się jeszcze na szczyt. Myślę, że Shaq wychwycił to, o co mi chodziło - wyjaśniał Jackson. Kilka miesięcy później Lakers zdobyli mistrzostwo.

Nie zawsze jednak trafiał - skłócony z O'Nealem młody gwiazdor Bryant po przeczytaniu "Mandoliny Kapitana Corellego" o żołnierzu, który poświęca własne honory za dobro kolegów, niemal się obraził. W drużynie doszło do eskalacji konfliktu - tym razem z udziałem trenera, który potrafił publicznie stanąć przeciwko Bryantowi.

Jackson i kontrowersje

Motywacyjne metody Jacksona bywają kontrowersyjne. Przed rywalizacją play-off z Sacramento Kings, miasto przeciwników nazwał pastwiskiem dla krów, a swoim koszykarzom pokazał film "Więzień nienawiści" o amerykańskich neonazistach. Zdjęcia głównego bohatera ze swastyką wytatuowaną na piersi Jackson zestawiał z ogolonym na łyso i wytatuowanym białym rozgrywającym rywali Jasonem Williamsem, a ich trenera z wąsikiem i przedziałkiem na prawą stronę Ricka Adelmana miał porównywać do Adolfa Hitlera.

Przed kilku laty głośno było też o krytyce Jacksona w stosunku do hip-hopowej kultury, która jest nieodłącznym elementem dla większości czarnych koszykarzy w NBA. Kontrowersyjne komentarze trenerskiego guru zostały mu jednak zapomniane - zapewne ze względu na jego pomnikowy status.

Mocny głos w sprawie zajął tylko Scoop Jackson - znany czarny publicysta zajmujący się m.in. koszykówką. - Jak to możliwe, że wychowany na ideałach zmiany kulturowej i poszanowania dla różnorodności Jackson, zaczął uzależniać boiskowe możliwości koszykarzy od stopnia zaangażowania w kulturę hip-hopową. Jackson dwukrotnie splunął na kulturę pewnej grupy, ale nigdy nie musiał się z tego tłumaczyć - pisał Scoop Jackson.

We wtorek meczem z Houston Rockets Jackson rozpocznie swój 20. sezon jako trener w NBA. - To mój ostatni rok w lidze. Mam nadzieję, że będzie wielki - mówi trener. Jak wygląda sztuka motywacji według Jacksona?- Strach i zachłanność to rzeczy, które wszystkich prowokują do cięższej pracy. Dodałbym do tego miłość albo poczucie wspólnoty - to też działa na ludzi. Ja zmierzam właśnie w tym kierunku - tłumaczy Jackson.

Oto sztuka oporządzania motocykla według Phila Jacksona.

Tekst ukazał się wcześniej w magazynie "F Experience"