Zmarł Manute Bol. Więcej niż koszykówka

W sobotę wieku 47 lat zmarł w klinice w Charlottesville były koszykarz ligi NBA Manute Bol. - Nic mu w życiu nie przychodziło łatwo, poza szczerym uśmiechem- wspomina Adrian Wojnarowski z Yahoo.

Bol od dłuższego czasu leczył się na przewlekłe schorzenie nerek i bolesną chorobę skóry. Mierzący 231 cm obrońca był do 1993 roku najwyższym zawodnikiem, który kiedykolwiek grał w NBA. Na amerykańskich parkietach spędził dziesięć lat. Grał w Washington Bullets, Golden State Warriors, Philadelphia 76ers i Miami Heat.

Wysoki wzrost i niezwykle długie ramiona predestynowały go do gry obronnej, co dobrze wykorzystywał. Zasłynął wielką liczbą blokowanych rzutów. Nie imponował zaś w ataku. Jest jedynym zawodnikiem, który ma na koncie więcej bloków (2086) niż punktów (1599). Zaliczył w karierze także 2647 zbiórek.

- To było coś wspaniałego patrzeć, jak walczył przeciwko zbudowanym potężnie innym centrom NBA. I zawsze dawał sobie radę - wspomina Harvey Araton na "The New York Times N.B.A. Blog". Bol przy 231 centymetrach rzadko ważył więcej niż 100 kg. - Przypominał gościa, który cały czas chodzi na szczudłach - czytamy na Yahoo.

Największy szacunek wzbudzało jego zaangażowanie w kampanie charytatywne, zwłaszcza na rzecz swego rodzinnego kraju - Sudanu. Założył w Kairze szkółkę koszykarską, której absolwentem jest między innymi zawodnik Chicago Bulls - Luol Deng. - On bez reszty oddawał się innym. Był niesamowicie hojny, robił wszystko, by świat wokół niego był lepszy z każdym dniem - mówi Ed Stefanski, prezydent Philadephii 76ers.

W 2004 roku jechał taksówką, której kierowca, pijany i bez licencji na przewóz osób, spowodował wypadek. Jadący na tylnym siedzeniu Bol połamał kręgi szyjne, przez kilka miesięcy leżał w szpitalu. Ale nigdy nie stracił dobrego samopoczucia.

- Nic mu w życiu nie przychodziło łatwo, poza szczerym uśmiechem- wspomina Adrian Wojnarowski z Yahoo. We wrześniu 2001 roku po zamachach na World Trade Center miał ogromne problemy ze zbieraniem pieniędzy dla swojej fundacji. Wtedy zaczął w zamian za wpłaty na konto, grać w jednej z mniejszych lig hokejowych, wystąpił w telewizyjnym show, gdzie musiał walczyć na ringu. - Zrobili z niego cyrk objazdowy - powiedział kiedyś John Nash, były menedżer Bullets. Bol robił wszystko, by pomóc swoim rodakom.

To podczas ostatniego pobytu w Sudanie ciężko zachorował. Aktywnie uczestniczył w kampanii prezydenckiej w swoim regionie. Swoje zaangażowanie przypłacił zakażeniem skóry w jednym z miejscowych szpitali. - On naprawdę czuł, że kraj go potrzebuje. On naprawdę umarł za ten kraj. Zrobił wszystko, by najbliższe wybory przebiegły jak najlepiej - wspomina Tom Pichard, który kieruje założoną przez Bola fundacją Sudan Sunrise. Fundacja zajmuje się budową szkół w Sudanie, Bol chciał ich wybudować 41.

- On był jedyny w swoim rodzaju. Nigdy nie będzie nikogo podobnego do niego - wspomina Jeff Ruland, który grał z Bolem w Washington Bullets.

- Sudan i cały świat stracił wielkiego bohatera. Manute, będziemy za tobą tęsknić - powiedział Prichard.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.