NBA. Lakers - Celtics o objęcie prowadzenia w finałach

W nocy z niedzieli na poniedziałek czasu polskiego po raz piąty w finałach NBA zmierzą się Los Angeles Lakers i Boston Celtics. Stawką meczu będzie objęcie po raz kolejny prowadzenia w serii i tylko jeden krok dzielący zwycięzców od założenia na palce mistrzowskich pierścieni. Jak na razie w pojedynku "Jeziorowców" z "Celtami" jest remis 2:2.

Piąte spotkanie zostanie rozegrane w bostońskiej hali TD Garden, później seria wróci do Los Angeles. Teoretycznie faworytami są zatem koszykarze z "Miasta Aniołów", sporo jednak zależy od postawy Raya Allena. Supersnajper Celtics w tegorocznych playoffs jest bardzo chimeryczny.

W meczu numer dwa finałów rzucił Lakersom 32 punkty, by już dwa dni później nie trafić żadnego z 13 rzutów z gry. Jeśli chodzi o skuteczność na playoffsowych parkietach nie mieści się w pierwszej 60. najlepszych strzelców tegorocznych gier posezonowych - lepsi od niego są koledzy z drużyny Kevin Garnett i Rajon Rondo. W kategorii rzutów za trzy punkty Allen plasuje się dopiero pod koniec drugiej dziesiątki.

Z drugiej strony parkietu czai się groźny jak zawsze Kobe Bryant. "Czarna Mamba" nie jest może tak skuteczna jak w półfinałach i finałach Konferencji, ale i tak w czterech meczach serii z Bostonem Bryant rzucał średnio ponad 28 punktów. Z drugiej strony supergwiazdy też bywają w serii finałowej w cieniu swoich zmienników. O losach poszczególnych spotkań decydował już blisko 36-letni rozgrywający Lakers Derek Fisher, a także "Wielka Czwórka 2" Boston Celtics, rodem z ławki rezerwowych - Rasheed Wallace, Tony Allen, Glen Davis i Nate Robinson.

Kto kandydatem do nagrody MVP ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.