Play-off NBA. Celtics pokonali Magic w Orlando

Boston Celtics wygrali z Orlando Magic tylko 92:88, ale byli wyraźnie lepsi w pierwszym meczu finału Konferencji Wschodniej. Marcin Gortat zdobył sześć punktów i pięć zbiórek i miał świetny moment w pierwszej połowie.

Zobacz skrót meczu Orlando Magic - Boston Celtics na Zczuba

Polski rezerwowy w drugiej kwarcie poderwał gospodarzy, którzy na początku tej części przegrywali już 14:29. Gortat zaczął od asysty w kontrze do Vince'a Cartera, a potem sam zaczął trafiać.

Najpierw był rzut spod kosza, potem piękny wsad z podania Jameera Nelsona, a w końcu odważna akcja indywidualna w ataku rozegranym w drugie tempo. Po trzecim koszu Gortata Magic przegrywali tylko 28:35 w końcówce drugiej kwarty.

Polak dał drużynie to, czego jej brakowało, czyli odważną, dynamiczną grę i próbę wywierania presji na rywali. Skakanie pod atakowanym koszem pozwoliło na dobitkę Rasharda Lewisa, osaczenie Kendricka Perkinsa spowodowało stratę rywala. Fragment z Gortatem na boisku był najlepszym momentem gospodarzy w pierwszej połowie, a być może nawet w całym meczu.

Magic rozpoczęli bardzo źle - brakowało im dynamiki, ryzyka, atakowania obręczy. To Celtics wyszli na boisko bardziej zdeterminowani i perfekcyjnie realizowali swój plan - świetna obrona ograniczała słabiutkich Dwighta Howarda i Lewisa, brak wolnych pozycji na obwodzie przeszkadzał Nelsonowi. Tylko Carterowi nie brakowało agresji w ataku, ale to było za mało.

Celtics pudłowali sporo rzutów, ale jednak wymuszali jeszcze więcej nieudanych prób Magic. Gospodarze w pierwszej kwarcie trafili zaledwie cztery z 20 rzutów!

- Nie kontynuujemy swoich akcji. Po jednej zasłonie kończy się nasz zespołowy atak - denerwował się trener Magic Stan Van Gundy. Próbował zmian i nowych ustawień, ale np. zmiennik Nelsona Jason Williams rozpoczął swoją grę od wyrzucenia piłki w aut.

Goście rozkręcali się z minuty na minutę - bohaterowie serii z Cleveland Cavaliers Kevin Garnett i Rajon Rondo grali bardzo dobrze mimo tego, że nie rzucali wielu punktów. Pierwszy zbierał, drugi podawał, obaj świetnie bronili. Punktować nie musieli, bo znakomicie robili to Paul Pierce i Ray Allen.

Snajperzy Magic zawodzili - drużyna, która najlepiej w NBA rzuca za trzy punkty, w niedzielę spudłowała dziewięć pierwszych rzutów. Strzelcom brakowało pewności, a świetna obrona Celtics w każdym miejscu boiska sprawiała, że gospodarze bali się rzucać. Błyskotliwi w poprzednich seriach skrzydłowi Matt Barnes i Mickael Pietrus grali fatalnie.

Zryw Magic z Gortatem na boisku pozwolił jednak gospodarzom zmniejszyć straty do dziewięciu punktów po dwóch kwartach, a kiedy na początku trzeciej za trzy zaczął trafiać Nelson, koszykarze z Orlando przegrywali tylko 40:43.

Wówczas na punkty gospodarzy znakomicie odpowiedział Pierce. Trafiał z dystansu, wymuszał faule, wykorzystywał pomyłki Magic w obronie. Celtics zdobyli 12 punktów z rzędu nie tracąc żadnego, a w końcówce trzeciej kwarty prowadzili 65:45.

Statyczne ataki Magic nie przynosiły efektu - piłka często trafiała pod kosz do Howarda, ale gwiazdor gospodarzy grał bojaźliwie. Nie atakował obręczy, próbował rzucać o tablicę i regularnie pudłował (3/10 z gry, w sumie 13 punktów). Howard nie potrafił ograć Perkinsa i dawał się wyprowadzać z równowagi Wallace'owi. Doświadczeni podkoszowi gości momentami ośmieszali środkowego Magic.

Gospodarze wyglądali na zrezygnowanych. Cisza na trybunach, pomyłki liderów, bezradność trenera - wydawało się, że Celtics wygrają ten mecz łatwo. Jeszcze na początku czwartej kwarty, kiedy za trzy sprzed nosa Gortata trafił Wallace, goście prowadzili aż 77:60.

Nagle Celtics przestali zdobywać punkty, a gospodarze trafili dwukrotnie za trzy, poprawili obronę i zaczęli odrabiać straty. 100 sekund przed końcem przegrywali tylko 83:88.

Planowane akcje Magic były jednak słabo wykonywane - w najważniejszych momentach obrona Celtics świetnie zatrzymywała większość pomysłów gospodarzy i choć po dobitce Nelsona sześć sekund przed końcem było tylko 90:88 dla gości, to Magic nie mieli szans na wygraną.

Zwycięstwo drużyny z Bostonu przypieczętował z linii Allen, który zdobył aż 25 punktów. 22 dla Celtics dodał Pierce, a 13 Wallace. Garnett i Rondo rzucili po osiem, ale pierwszy miał 11 zbiórek, a drugi osiem asyst.

W Magic najskuteczniejszy był waleczny Carter (23 punkty), w drugiej połowie nieźle grał Nelson (20). Howard zdobył 13 punktów, miał 12 zbiórek i pięć bloków, ale także aż siedem strat. Fatalnie wypadł Lewis - pięć punktów i 2/10 z gry.

Gortat grał w sumie 14 minut - zdobył sześć punktów (3/3 z gry), miał pięć zbiórek, asystę i faul.

Magic wygrali walkę o zbiórki, ale mieli więcej strat i fatalną skuteczność za trzy - trafili tylko pięć z 22 prób. Celtics mieli 6/14.

W rywalizacji do czterech zwycięstw jest 1:0 dla Celtics. Drugi mecz we wtorek, także w Orlando.

Finał Konferencji Zachodniej rusza w poniedziałek - Los Angeles Lakers podejmują Phoenix Suns.

Zobacz typy na finały konferencji ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.