Tomasz Nowakowski zgłosił się do draftu ?
Deron Williams na swoje barki wziął ciężar gry Jazz. Ekipa z Utah przez kontuzje straciła większość swojego potencjału podkoszowego (Mehmet Okur), a także wydawałoby się jedynego zawodnika, który mógłby powstrzymać lidera Nuggets Carmelo Anthony'ego (Adrej Kirilenko). Mimo to, Jazz nadal są w grze.
Williams rzucił 33 punkty i miał 14 asyst, a jego Jazz po niezwykle zaciętym meczu wygrali na trudnym terenie w Denver 114:111. Williams jest drugim po Johnie Stocktonie zawodnikiem Jazz, który mecz zakończył z ponad 30 punktami i 10 asystami. Dobre spotkanie zagrał też Carlos Buzzer (20 punktów, 15 zbiórek).
Nuggets nie wykorzystali swojej przewagi pod koszem. Nene miał zadziwiające problemy z grą przeciwko niedoświadczonemu Kiryłowi Fesenko, który zastąpił w wyjściowej piątce Jazz Okura. Rosjanin rzucił cztery punktu i miał 2 zbiórki, ale trener Jerry Sloan był zadowolony z jego gry. - Nie oczekuję po nim zdobywania 20 punktów i zbiórek, to byłoby niesprawiedliwe. On ma wyjść i grać twardo. I nie popełniać błędów - powiedział Sloan.
Na początku trzeciej kwarty Jazz porowadzili nawet 12 punktami, ale Nuggets wrócili do gry i wszystko rozstrzygnęło się w ostatnich minutach. W końcówce Jazz skutecznie wykorzystywali rzuty wolne (nie mylili się Williams i Kyle Krover), a Chauncey Billups nie trafił ważnej trójki i Jazz wyrównali stan rywalizacji na 1:1.
Najwięcej, 32 punkty dla Nuggets rzucił Anthony, ale oddawanie rzutów nie przychodziło mu z taką łatwością. Po meczu numer jeden, gdy zdobył 42 punkty, Jazz postanowili grać przeciwko niemu bardziej fizycznie. Świetną pracę w obronie wykonali C.J. Milles oraz Wesley Matthews, którzy na zmianę pilnowali najlepszego gracza Nuggets.
Rywalizacja przenosi się na dwa mecze do Utah, mecz numer trzy w piątek.
Cavs obronili przewagę parkietu
40 punktów, 8 zbiórek, 8 asyst miał LeBron James w meczu numer dwa z Bulls. Główny kandydat do nagrody MVP sezonu zasadniczego rzucił w czwartej kwarcie aż 15 punktów. Do stanu 96:93 rzucił 11 punktów z rzędu dla Cavs i w pojedynkę wypracował przewagę, której rywale nie byli w stanie zniwelować.
Cavaliers zagrali dobrze jako zespół. W ofensywie niemal nie popełniali błędów, świetnie wykorzystywali wszystkie wolne pozycje i stąd wysoka 56-procentowa skuteczność z gry. Oprócz Jamesa, 12 i więcej punktów rzucili Antawn Jamison (14), Mo Williams (12) i Jamario Moon (12).
Bulls do czwartej kwarty cały czas byli w grze. 23 punkty zdobył Derrick Rose, 20 dołożył Luol Deng, ale trafiający z 44-procentową skutecznością koszykarze z Chicago, nie byli w stanie w decydujących minutach oprzeć się rozpędzonej lokomotywie punktowej gospodarzy.
Najlepszy w Bulls Joakim Noah rzucił 25 punktów i miał 13 zbiórek, ale nie z powodów statycznych osiągnięć był w centrum uwagi kibiców w Cleveland. Gdy tylko podkoszowy Bulls dotykał piłki, niemal cała hala zaczynała gwizdać i buczeć na niego. To efekt jego niedzielnych komentarzy, w których m.in. powiedział, że "Cleveland to miasto do bani". W poniedziałek nie żałował, tego co wcześniej mówił. - Wcale nie żałuję. Podoba ci się tu? Myślisz, że to fajne miasto? Nie słyszałem, żeby ktoś mówił, że jedzie tu na wakacje. Co jest takiego fajnego w Cleveland - powiedział po meczu numer dwa Noah.
Cavaliers po dwóch meczach prowadzą 2:0, teraz rywalizacja przenosi się na dwa kolejne mecze do Chicago.
Wyniki poniedziałkowych meczów
Cleveland Cavaliers - Chicago Bulls 112:102. Kwarty: 28:22, 24:28, 25:27, 35:25. Stan rywalizacji: 2:0.
Denver Nuggets - Utah Jazz 111:114. Kwarty: 30:33, 21:30, 31:25, 29:26. Stan rywalizacji: 1:1
We wtorek zagrają:
Atlanta Hawks - Milwaukee Bucks
Boston Celtics - Miami Heat
Phoenix Suns - Portland Trail Blazers
Los Angeles Lakers - Oklahoma City Thunder
Garnett zawieszony. Nie zagra w drugim meczu czytaj tutaj ?