- Ma potencjał, by być supergwiazdą. Od dawna nie mieliśmy takiego kozackiego, twardego białasa – stwierdził już ponad rok temu Kevin Garnett, były znakomity gracz NBA. Dlaczego, używając właściwych sobie slangowych określeń, podkreślił kolor skóry rewelacyjnego nastolatka? Nie wgłębiając się w kwestie rasowe, Amerykanie zwracają uwagę na kolor skóry koszykarzy. Także w popkulturze. Przykład? Kultowy film z lat 90. pt. "Biali nie potrafią skakać" zbudowany jest na relacji dwóch przyjaciół-koszykarzy. Obaj dominują na osiedlowych boiskach, zgarniając kasę w gierkach z amatorami. A ich sposobem na oszustwo jest fakt, iż nikt po białym kolesiu nie spodziewa się, że umie grać w kosza...
Cooper Flagg? On zdecydowanie umie grać w kosza. Jest utalentowany, wszechstronny, bezczelny, agresywny i efektowny. To dzieciak pochodzący z malutkiego Newport, którego basketu uczyła najpierw mama, była koszykarka. To chłopak, który od małego grał tak dobrze, że zawsze rywalizował ze starszymi. To nastolatek, który urósł do 206 cm wzrostu. To talent, który w czerwcu został wybrany z pierwszym numerem draftu. To koszykarz, który kibicom Dallas Mavericks wypełni pustkę w sercu po odejściu Luki Doncicia.
Nie ma wątpliwości, że na starcie 80. sezonu NBA Flagg jest jednym z koszykarzy, na których będzie koncentrowała się uwaga kibiców, dziennikarzy, ekspertów. O takich graczach jak on, mówi się "talent pokoleniowy", a w XXI wieku wcale nie było wiele takich jedynek draftu do NBA – takich, czyli wchodzących do ligi z gwiazdorską otoczką, przy zainteresowaniu i dyskusjach wykraczających daleko poza parkiet. Pod tym względem Flagg dołącza do LeBrona Jamesa (2003), Ziona Williamsona (2019) oraz Victora Wembanyamy (2023).
Czy wpisze się w poczet ligowych gwiazd? Oczekiwania wobec młokosa są duże, można powiedzieć, że Flagg dźwiga na barkach dwie narracje. Po pierwsze: ma być amerykańską odpowiedzią na zalew zagranicznych gwiazd, bo nagrodę MVP dla najlepszego gracza NBA od siedmiu lat zgarniają obcokrajowcy: Grek Giannis Antetokounmpo, Serb Nikola Jokić, pochodzący z Kamerunu Joel Embiid i Kanadyjczyk Shai Gilgeous-Alexander. A po drugie, znacznie szersze: ma zostać nową twarzą NBA, bo LeBron James i Stephen Curry, którzy skradli serca i umysły kibiców w poprzednich dekadach, powoli szykują się do emerytury.
Oczywiście, do obu tych perspektyw jeszcze daleka droga. Flagg dopiero 21 grudnia skończy 19 lat, trudno wyobrazić sobie, że weźmie ligę szturmem i już w pierwszym sezonie będzie walczył z Mavericks o mistrzostwo i zgarnie nagrodę MVP. Mocne wejście jest jednak możliwe, w meczach przygotowawczych Flagg pokazywał przebłyski. W drużynie z Dallas będzie miał ważną rolę, prawdopodobnie pierwszego rozgrywającego, bo tam chce go sprawdzać trener Jason Kidd wobec kontuzji Kyriego Irvinga. W zamyśle szkoleniowca Flagg ma czuć się niekomfortowo i przez to ma się rozwijać – tak, jak kilka lat temu, na początku swojej kariery, robił to Giannis Antetokounmpo. Stawiający pierwsze kroki w NBA Grek w Milwaukee Bucks u Jasona Kidda był właśnie rozgrywającym.
A wracając do koloru skóry Flagga, to na poziomie mniejszym niż bycie twarzą ligi czy walka o nagrodę MVP, w USA wspomina się o nim także jako o "wielkiej nadziei białych". Jasne, taki kolor skóry mają Nikola Jokić i Luka Doncić, czyli czołowe gwiazdy ligi, ale Amerykanom chodzi o kogoś "swojego". Kogoś takiego, kim w latach 80. był w Boston Celtics Larry Bird. Wszechstronnego, twardego, skutecznego i przede wszystkim zwycięskiego koszykarza. Cztery dekady temu to właśnie rywalizacja białego Birda z czarnym Earvinem "Magicem" Johnsonem nakręcała zainteresowanie NBA i niewykluczone, że teraz starych-nowych fanów przyciągnie do ligi Flagg.
Nastolatek jest zresztą fanem Larry’ego Birda, opowiada o nim, jako o najważniejszym koszykarzu okresu dorastania. I można powiedzieć, że jest do niego podobny, jeśli chodzi o styl gry. Przy identycznym wzroście jest tak samo wszechstronny – znakomicie walczy w obronie, w której popisuje się przechwytami i blokami, swobodnie czuje się z piłką w ataku. Potrafi wykreować pozycję dla siebie, ale też dobrze podaje i skutecznie walczy o zbiórki, popisując się efektownymi dobitkami. Jego rodzice, Ralph i Kelly, którzy grali w koszykówkę na poziomie uczelnianym, świetnie przygotowali go do dorosłego basketu, pokazując Cooperowi mecze mistrzowskich Celtics z połowy lat 80.
- Cooper Flagg jest białą wersją LeBrona Jamesa. Mówiłem to w trakcie draftu, powtarzam i teraz – mówił niedawno Kendrick Perkins, były mistrz z Celtics, a obecnie ekspert ESPN. Czy przesadza? Podobieństwa są właściwie dwa – jedno to wspomniana wszechstronność, a drugie to fizyczność. Flagg potrafi zaskoczyć rywali piorunującym wsadem po długim locie, czy dobitką z "drugiego piętra".
- Miał znakomity sezon w Duke, jest gościem, który może zrobić wiele różnych rzeczy na boisku. Może grać z piłką, może grać bez niej, jego rzut z wyskoku będzie się poprawiał. Jest świetny pod względem atletycznym, ma szybki ponowny wyskok – mówi o nim sam James. I dodaje, że pierwszy rok w Dallas dla Flagga może być łatwiejszy niż dla niego w Cleveland w sezonie 2003/04. – Ma tę korzyść, że trafia do ustabilizowanego zespołu z graczami, którzy trafią do Galerii Sław. Klay Thompson, Anthony Davis, Kyrie Irving, do tego trener Jason Kidd – oni będą wzorami i pokażą ścieżki, drogi do rozwoju. Myślę, że dla niego to będzie niesamowita rzecz. Ta obecność gwiazd, liderów, ta koszykarska IQ i wiedza, którymi będzie otaczany codziennie – wyliczał gwiazdor NBA.
Na marginesie, tego otoczenia gwiazd w ogromnym natężeniu Flagg doświadczył w lecie 2024 roku, kiedy reprezentacja USA z Jamesem w roli głównej szykowała się do igrzysk w Paryżu. 17-letni wówczas koszykarz został powołany do tzw. Select Team i miał okazję zagrać przeciwko drużynie na igrzyska. James i spółka wygrali w Las Vegas 74:73, ale to właśnie o Flaggu mówiło się po tym sparingu najwięcej – młody gracz ze szkoły średniej potrafił zdobywać punkty przeciwko czołowym obrońcom NBA, pokazał cały repertuar swoich zagrań.
Teraz czas na pokazywanie ich w NBA, w której Flagg zadebiutuje w nocy ze środy na czwartek czasu polskiego, przeciwko San Antonio Spurs. To będzie jego pierwszy z zapewne setek, a może nawet tysięcy spotkań, które rozegra w lidze. I o ile mecze będzie liczył w tych nominałach, to zarobki od razu poszybują w kosmos – jego pierwszy, czteroletni kontrakt opiewa na 62 mln dolarów. Kolejne? Specjaliści wyliczają, że umowa na lata 2029-33 będzie gwarantować mu 359 mln, a kontrakt na lata 2034-38 aż 509 mln. Innymi słowy – jeśli Cooper Flagg zostanie taką gwiazdą, na jaką ma potencjał, to w wieku 31 lat jego zarobki z samego tylko boiska dobiją do niemal miliarda dolarów.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!