Najniższy gracz w NBA robi furorę. "Angielskiego uczę się z Netfliksa"

Piotr Wesołowicz
"To może być najlepszy gracz w NBA", "Jego każde zagranie jest jak gitarowa solówka w kawałku 'Free Bird'" - piszą koszykarscy fani z całego świata. Oczywiście przesadzają, ale mierzący 172 cm Japończyk Yuki Kawamura daje nam coś więcej, niż piękne zagrania. Daje nadzieję, że niemożliwe nie istnieje.

Ci, którzy zostali do końca, wyszli jako świadkowie jednej z najgłośniejszych akcji początku sezonu NBA.

Wtedy Yuki Kawamura - 23-letni rozgrywający Grizzlies - oszukał obrońcę, zrobił step-back i trafił daleką trójkę. To były pierwsze punkty Japończyka na parkietach NBA, na punkcie którego szaleje nie tylko jego ojczyzna, ale i cały koszykarski światek.

Zobacz wideo Probierz tłumaczy sensacyjną decyzję! Tak Polacy trenują przed Portugalią

- To jest świat Yukiego, w którym my tylko żyjemy - mówi Ja Morant, gwiazdor Grizzlies, który już uczy Japończyka swoich zwyczajów - tradycyjnego, przedmeczowego tańca czy koszykarskiego slangu. - Yuki wnosi mnóstwo radości i uśmiechu do naszej drużyny - dodaje. Grizzlies tej radości potrzebują jak nigdy wcześniej. Ale o tym za chwilę. Teraz o Yukim, który jest niczym błąd w koszykarskim systemie.

FIBA, która wpisała do profilu Kawamury 175 cm wzrostu, musiała być łaskawa, bo według mediów to trzy centymetry więcej niż w rzeczywistości. Tak czy inaczej - co taki mikrus robi na parkiecie? Zwłaszcza w zdominowanej przez wielkoludów NBA, w której era rozgrywających w stylu Steve’a Nasha i Jasona Kidda, czyli skupionych na podawaniu, a nie skakaniu i zdobywaniu punktów, już przeminęła.

Yuki ogrywa wyższych o pół metra

Ale Kawamura tym wszystkim stereotypom zaprzecza, oszukując system.

Japończyk nie jest najniższym graczem w historii NBA. Earl Boykins i Spudd Webb mierzyli odpowiednio 168 i 165 cm, a najniższym koszykarzem, który biegał po amerykańskich parkietach, był Muggsy Bogues – mierzący 158 cm.

To, co wyróżnia Kawamurę, to niesamowita inteligencja boiskowa, przebojowość i cudowne podania.

Jego gra po prostu zapada w pamięci. Jak mecz Francji z Japonią na igrzyskach. Ten, w którym faworyzowani gospodarze o mały włos nie przegrali z japońskim underdogiem. Tak, Kawamura był gwiazdą tego meczu - zdobył 29 punktów, trafił sześć trójek i dołożył siedem zbiórek oraz sześć asyst. Nie przeszkadzało mu bieganie między gigantami wyższymi o ponad pół metra - Victorem Wembanyamą (224 cm) i Rudym Gobertem (217 cm).

Koszykarscy bogowie nie stanęli jednak po jego stronie. 16 sekund przed końcem czwartej kwarty Japonia prowadziła 84:80, ale wtedy Kawamura sfaulował przy rzucie Matthew Strazela. Ten trafił trójkę, a potem rzut wolny na wagę remisu. Kawamura miał jeszcze szansę dać Japonii zwycięstwo, ale przestrzelił trójkę. W dogrywce wycieńczeni Japończycy przegrali 90:94, tracąc szansę na sprawienie gigantycznej niespodzianki - czyli wygranej z późniejszymi srebrnymi medalistami igrzysk w Paryżu.

Mimo porażki cały świat skierował swoje oczy w kierunku Kawamury. Dosłownie - cały, bo Yukim zainteresowali się także działacze NBA. Do Stanów zaprosili go Grizzlies - najpierw oferując możliwość udziału w obozie przygotowawczym, a potem nagradzając dwuletnią umową typu "two-way", w której zawodnik może występować i na parkietach w NBA, i w jej "rezerwach", czyli G League.

- Jestem naprawdę szczęśliwy. Niezależnie od tego, czy to zagram w Hustle [drużynie G League - red.] czy Grizzlies, chcę pomóc drużynie wygrać. Chcę pokazać, że nie trzeba być wielkim, żeby grać w NBA. Chcę to zrobić - mówił Japończyk. Mistrz NBA Jason Tatum powiedział zaś o Japończyku: Steph Curry też nie jest aż tak duży, ale potrafi rzucać, rywalizować, rozumie grę. Yuki ma taki sam zestaw cech i myślę, że będzie wpływowym graczem NBA – stwierdził gracz Boston Celtics. Trudno o lepszą rekomendację.

"To coś, na co zasługiwaliśmy"

Na razie Yuki gra niewiele, ale jeśli już wychodzi na parkiet, to jego zagrania przyciągają oczy fanów. Jak w kolejnej z akcji w meczu z Wizards, gdy wszedł w podkoszową strefę pełną gigantów, a potem podał bez patrzenia do Jaya Huffa. 

 "Czy każde podanie, które wykonuje Yuki, jest bez patrzenia?", "Ten gracz to prawdziwy sztos", "podziwiam go od igrzysk", "Osiem minut z Yukim [tyle Kawamura zagrał w spotkaniu przeciwko Portland Trail Blazers – red.] to coś, na co zasługiwaliśmy po całym tygodniu" - piszą kibice na Twitterze. Szaleństwo trwa. Gdy Yuki zdobył punkty w meczu z Blazers, hala rywala w Oregonie - tu cytat z lokalnego dziennikarza Devina Walkera - zachowywała się, "jakby to był siódmy mecz finałów".

Grizzlies takiego pozytywnego szaleństwa potrzebują. Zwłaszcza po ostatnim sezonie, który jest w całości do zapomnienia. Nie tylko z powodu fatalnego wyniku 27 zwycięstw i aż 55 porażek. Głównie z powodu swojej gwiazdy, wspomnianego Moranta, zawieszonej przez NBA na 25 meczów za niegodne zachowanie. Morant epatował gangsterskim stylem życia, m.in. wymachując bronią w klubie ze striptizem.

Teraz Grizzlies w końcu kojarzą się pozytywnie. W lecie zatrudnili nie tylko Kawamurę, ale i innego debiutanta - Zacha Edeya. Obaj tworzą osobliwy duet - pierwszy ma 172 cm wzrostu, drugi… 224 cm.

Nauka angielskiego na Netfliksie

Grizzlies z pomocą Kawamury i Edya odtworzyli nawet legendarne zdjęcie sprzed lat - dawnych graczy Washington Bullets, czyli nieżyjącego Manute Bola i Muggsy Boguesa. 

Kontrakt Kawamury nie jest gwarantowany, ale Japończyk zdaje sobie sprawę z szansy, przed jaką stoi. - [NBA] to scena moich marzeń. Bez względu na to, czy będę na niej przez 40 minut, czy jedną, dam z siebie 100 procent" - mówi. Dodaje, że koncentruje się także na nauce języka. - Na razie mówię tylko po japońsku, ale uczę się. Oglądam Netfliksa z angielskimi napisami. Obejrzałem w ten sposób serial "Last Dance" z Michaelem Jordanem - mówi, wzbudzając sympatię niemal na każdym kroku. Jak wtedy, gdy wchodząc na parkiet, wykonuje tradycyjny ukłon.

Japończyk w Grizzlies występuje z numerem "17" na koszulce. Nie przez przypadek. Z tym samym numerem w barwach Los Angeles Dogers gra Shohei Ohtani - najpopularniejszy japoński baseballista, z którym w grudniu Dogers podpisali 10-letni kontrakt wart 700 mln dol. 

Kawamurze daleko do Ohtaniego – i pod kątem rozpoznawalności, i zarobków, i wkładu w dyscyplinę, którą reprezentuje. Ale i tak podbija serca fanów koszykówki. Kawamura grą, charakterem i usposobieniem jakby chciał powiedzieć: Myślisz, że nie potrafię grać, bo jestem niższy? No to patrz.

Więcej o: