Wspaniałą serię w środową noc rozpoczął Karl-Anthony Towns. 28-letni silny skrzydłowy lub środkowy zdobył aż 46 punktów (jego rekord sezonu) i miał 10 asyst w przegranym przez New York Knicks meczu u siebie z Chicago Bulls 123:124. Towns rzucał z 60 proc. skutecznością z gry (18/30) i 50 proc. za trzy punkty (6/12). Gościom zwycięstwo zapewnił Coby White trafiając rzuty osobiste trzy sekundy przed końcową syreną. Wynik próbował jeszcze ratować Jalen Brunson, ale spudłował.
Potem do akcji wkroczyli Victor Wembanyama oraz Giannis Antetokounmpo, którzy identycznie jak Karl-Anthony Towns pobili swoje strzeleckie rekordy tego sezonu.
Środkowy San Antonio Spurs zdobył aż 50 punktów. Rzucał z 62 proc. skutecznością z gry (18/29), 50 proc. za trzy punkty (8/16) i miał sześć asyst. Wembanyama przeszedł do historii NBA, bo został najmłodszym środkowym (ma zaledwie 20 lat) w historii rozgrywek, któremu udało się zdobyć 50 punktów. Jakby tego było mało, to osiem celnych trójek, to też jego najlepszy wynik w tym sezonie. Świetna postawa Wembanyamy sprawiła, że Spurs odnieśli drugie zwycięstwo z rzędu (a trzecie w ostatnich czterech meczach), pokonując przed własną publicznością Washington Wizards 139:130.
Jeremy Sochan z powodu kontuzji znów mógł tylko patrzeć z ławki i podziwiać, co robi na parkiecie Wembanyama.
Na deser fenomenalnie spisał się Giannis Antetokounmpo. 29-letni skrzydłowy zdobył aż 59 punktów w wygranym przez Milwaukee Bucks meczu po dogrywce z Detroit Pistons 127:120. Oprócz tego Grek miał 14 zbiórek, siedem asyst, trzy bloki i dwa przechwyty, a rzucał z 61 proc. skutecznością. Antetokounmpo już w pierwszej kwarcie spisał się kapitalnie, bo zdobył aż 22 punkty.
Liderem Konferencji Wschodniej jest Cleveland Cavaliers (komplet 13 zwycięstw), a Konferencji Zachodniej - Oklahoma City Thunder (10 wygranych i dwie porażki).