W Polskim Związku Koszykówki szykują się wybory na nowego prezesa. Po ustąpieniu ze stanowiska Radosława Piesiewicza, który jest zarazem szefem PKOl-u, zgłosiło się pięcioro kandydatów: Grzegorz Bachański, Jacek Jakubowski, Filip Kenig, Łukasz Koszarek oraz Elżbieta Nowak. Do głosowania dojdzie 21 października. Zamieszaniu z niepokojem, ale i nadziejami przygląda się były zawodnik NBA - Marcin Gortat.
Były gracz Orlando Magic, Phoenix Suns czy Washington Wizards udzielił wywiadu w Radiu ZET, w którym jasno opowiedział się przeciwko kandydaturze Grzegorza Bachańskiego. Ten przed laty był już prezesem PZKosz, a ostatnio pełnił funkcję wiceprezesa. - Wszystko jest w rękach delegatów. To oni muszą pójść po rozum do głowy, przestać się bać. Jeśli nie przestaną, wybiorą człowieka, który od 12 lat prowadził koszykówkę w Polsce i nic w niej nie zmienił. Wielokrotnie obiecywał stworzenie nowego, innowacyjnego programu. Co z tego wyszło, wszyscy doskonale wiemy. I to mając jeden z największych budżetów w historii za czasów byłego już prezesa Radosława Piesiewicza - przypomniał.
Kogo zatem popiera Gortat? Początkowo wskazywał na Jacka Jakubowskiego. Teraz zmienił zdanie. - Dzisiaj dla polskiej koszykówki lepszym wyborem jest Filip Kenig, który może pomóc ruszyć się z czasów epoki kamienia łupanego - ocenił. Jak wyznał, przekonała go osobista rozmowa z nim. - Całe życie siedzi w koszykówce. I robił to za własne pieniądze. Ma chęci i potrzebną świeżą energię. Będąc blisko Euroligi oraz ligi hiszpańskiej zrobi wiele dobrego dla polskiej koszykówki. Trzymam za niego kciuki! - dodał.
Gortat domaga się radykalnych zmian po okresie prezesury Radosława Piesiewicza. Ostatnimi czasy nie szczędził pod adresem jego ekipy gorzkich słów. "Cała święta trójca Piesiewicz, Bachański, Pałus musi odpowiedzieć za to co zrobiła z polską koszykówka. Skala złodziejstwa jest już wręcz chora" - grzmiał w mediach społecznościowych. "Kończy się eldorado Karierowicza. Czekamy na zatrzymanie..." - dodał innym razem. Na początku października poinformował, że w związku z tymi i innymi wypowiedziami otrzymał od byłego prezesa PZKosz pismo z żądaniem o zaprzestanie ataków.
W rozmowie z Radiem ZET rozwinął również i ten wątek. - Dostałem pismo od pana Piesiewicza, które służy mi teraz za… podstawkę pod kawę. Dobrze mi służy. Naprawdę! Pan Piesiewicz to część większej komedii - próbuje pozywać mnie czy ministra sportu i turystyki Sławomira Nitrasa. Przez tyle lat zachowywał się tak, jak wszyscy doskonale wiemy - łamał prawo, a teraz oczekuje sprawiedliwości. Pan Piesiewicz będzie miał swoje problemy w najbliższym czasie, bo wiemy, co robił przez lata w Polskim Związku Koszykówki. Śmiać mi się chciało, jak dostałem to pismo - podsumował.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!